środa, 31 października 2007

Szanowni Czytelnicy!

Ponieważ w pewnym momencie życia tego blogu nastąpiła zmiana adresu (doszły dwie małe, ale znaczące kreseczki), pojawili się również nowi Czytelnicy spoza naszego domu, niekoniecznie znający na przykład polemikę pomiędzy obecnym reprezentantem lokatorów (P. A. Mikołajewski), a członkami Stowarzyszenia „Po Drugiej Stronie – Abramowskiego 9” – zobligowany zostałem do wypunktowania podstawowych kwestii i różnic w patrzeniu na problemy naszego domu. Stowarzyszenie powstało nie z powodu braku akceptacji dla jednego pisma (choć tu protestowaliśmy najgłośniej!), ale z powodu reprezentowania skrajnie różnego patrzenia na formę dialogu z ADM-em, ZBK-iem i nadrzędnymi strukturami decyzyjnymi miasta. Niektóre szczegółowe wątki prowadzą w dość odległą przeszłość i zawarte są w materiałach dokumentalnych strony www.abramowskiego9.waw.pl - gdzie na przełomie lat 2006/2007 jako ówczesny przedstawiciel lokatorski umieściłem sporo swoich tekstów, także dotyczących tej sprawy. Zatem: dzisiaj tylko pryncypia, zaciekawionych całością odsyłam do lektury pozostałych tekstów.

1. Ani niżej podpisany Marek Zarębski, autor tego tekstu, ani żadna inna osoba ze Stowarzyszenia „Po Drugiej Stronie” nie są przeciwni wykupowi lokali, które obecnie zajmujemy. Wszyscy podpisaliśmy w swoim czasie listę, która stanowiła o potrzebie opracowania przez Miasto zasad tych wykupów. Uwaga! Podpisani chcieli ZNAĆ ZASADY WYKUPU – co nie jest równoznaczne z CHĘCIĄ WYKUPU! Niemniej jednak nikt z nas podpisu nie wycofał. Wszelkie sugestie jakoby chodziło nam o coś innego są nieprawdziwe. Będziemy dążyć do uwolnienia możliwości wykupu zajmowanych przez nas lokali, a w konsekwencji do powstania Wspólnoty Lokatorów. Jeżeli tak się stanie uczynimy wszystko, by oderwać administrowanie domem od obecnych administratorów, stworzyć własną strukturę zarządzającą i mianować administratora z prawdziwego zdarzenia - czyli mającego nie tylko formalne uprawnienia, ale też jasną wizję działania wyłącznie na korzyść lokatorów.

2. Członkowie Stowarzyszenia „Po Drugiej Stronie” pragną w tym miejscu przypomnieć sąsiadom i ich formalnemu reprezentantowi, że tworząc nową strukturę NIE ZREZYGNOWALIŚMY z praw przysługujących każdemu lokatorowi domu Abramowskiego 9. Nadal tymi lokatorami POZOSTAJEMY- czy to się komuś podoba, czy nie podoba.

3. Twierdzimy stanowczo, że w chwili podpisywania umów o najem lokali w latach 2000 i 2001 nieznani sprawcy dokonali wobec nas szalbierstwa polegającego na tym, że za komercyjne, bardzo duże pieniądze, przy przejęciu przez Miasto gruntownie wyremontowanych lokali uprzednio zajmowanych - wynajęto nam zupełnie nie komercyjne powierzchnie mieszkalne w domu, który został źle wykonany i nie wiadomo z jakiej przyczyny odebrany do eksploatacji. Wkrótce techniczne dolegliwości dały o sobie znać w każdym mieszkaniu, na każdej klatce schodowej, na każdym poziomie wewnętrznych garaży. Są lokale, w których niedoskonałości tych nie da się usunąć w ogóle – lub można to uczynić tylko bardzo wysokim kosztem. Są też lokale, wobec których żywimy uzasadnione podejrzenia, iż oddane zostały do użytku wbrew ówcześnie obowiązującemu Prawu Budowlanemu. Są też takie, które w nieformalnym jeszcze obmiarze nie przekroczyły magicznej granicy 80 m.kw. powierzchni mieszkalnej, zatem NIGDY nie mogły być uznane za komercyjne – co oznacza, że pobrane przez lata zasiedlenia czynsze są pozbawione podstawy prawnej i winny ulec zwrotowi.

4. Nie nazywamy imieniem i nazwiskiem żadnego domniemanego sprawcy wskazanego wyżej oszustwa, uważamy, iż jest to zajęcie dla prokuratora i sądu powszechnego. Imiennie jednak będziemy wskazywać ludzi, którzy ślady oszustwa usiłują w arogancki sposób zatrzeć naszym kosztem, wbrew logice i prawu. Oświadczamy, że nie ma naszej zgody na uczestniczenie w tym procederze.

5. Wielokrotnie akcentowaliśmy, że obniżka czynszów w naszym domu i w poszczególnych lokalach winna dokonać się nie tylko z powodu wad poszczególnych lokali mieszkalnych, ale też ze względu na wady całego budynku. Gdy obniżki tej już dokonano wielokrotnie podkreślaliśmy ideę, że stało się to bez konsultacji z ogólnym gremium lokatorskim, w oderwaniu od głosu zbiorowości, na zasadzie półprywatnych targów o każdy źle przyklejony kafelek i inne detale, z wykorzystaniem nieformalnych nacisków wobec niezorientowanych osób, na podstawie źle przeprowadzanych inspekcji budowlanych.

6. Od października 2006 roku gremium lokatorskie na dwóch publicznych zebraniach uznało, że oto nadszedł czas, by wyartykułować jasno żądanie obniżenia czynszów dla wszystkich lokatorów do wartości regulowanej, czyli do wysokości 3,80 zł za metr kw. zajmowanej powierzchni. Wskazaliśmy na DWA podstawowe argumenty przemawiające za tym żądaniem. Pierwszy brzmiał: sytuacja lokali pogarsza się z każdym rokiem ponad standardowe zużycie wynikające z eksploatacji, a wszelkie działania administracji w tej materii należy uznać za pozoranckie i marnej jakości. Drugi brzmiał: sytuacja opisana trwa już ponad sześć lat i nawet cudowne jej naprawienie w jednym czy drugim lokalu nie zmienia konstatacji, że pozostawialiśmy na tej szalbierskiej karuzeli tyle właśnie lat, PRZEPŁACAJĄC wartość najmowanych powierzchni nawet po obniżce czynszów.

7. Tego stanowiska lokatorów nie odwołało ŻADNE INNE ZEBRANIE OGÓLNE – należy zatem uznać je za NADAL OBOWIĄZUJĄCE dla przede wszystkim przedstawiciela lokatorów. Wszelkie rozmowy o czynszach na poziomie 7,50 zł/m.kw. są zatem pozbawione jakiegokolwiek sensu i dowodzą jedynie, że autorzy oraz propagatorzy tej kwestii nie wiedzą co czynią. Nie zdają sobie sprawy co im grozi dzisiaj – ale przede wszystkim co im może grozić jutro i pojutrze. O katastrze piszę w jednym z poprzednich tekstów.

8. Z powyższej przyczyny niżej podpisany i pozostali członkowie Stowarzyszenia „Po Drugiej Stronie” nie potrafią sobie wytłumaczyć skąd, na jakiej podstawie i za czyją zgodą w pierwotnym piśmie sygnowanym przez przedstawiciela lokatorów i jego asystentkę znalazła się wartość 7,50 zł za m.kw. wynajmowanej powierzchni mieszkalnej. Opublikowane tłumaczenie uznajemy za bałamutne i niezgodne z przyjętą i nigdy nie zanegowaną linią ogólnego postępowania wobec władz miasta i dzielnicy.

Wyżej uczyniłem wszystko, by przedstawić tylko JEDEN Z POWODÓW powstania Stowarzyszenia „Po Drugiej Stronie” w sposób syntetyczny i najlepiej udokumentowany. Wbrew zawartym w opublikowanych na stronie www.abramowskiego9.waw.pl wyimkach obszernej korespondencji różnych osób (oczywiście posiadam pełną tego dokumentację, udostępnioną mi przez zainteresowanych) z P. Arturem Mikołajewskim nie jestem twórcą, a w podtekście manipulatorem lokatorskich odczuć i opinii. Zwerbalizowałem jedynie pewne obawy i nieporozumienia, następnie opisałem w kilku tekstach. W efekcie tych i innych działań powstała nowa struktura lokatorska, jestem jej szeregowym członkiem. Tym tylko różnię się od pozostałych, że jako dziennikarz z zawodu chętniej siadam do klawiatury i dosadniej opisuję co sądzą inni i co sam sądzę. Kiedyś, w skutecznej kampanii o obniżkę czynszów przyniosło to konkretną korzyść wielu moim sąsiadom i przyjaciołom.

Takie są moje intencje – bez względu na to, co kto o tym sądzi i o co mnie podejrzewa. Gdyby były inne – powiedział bym to jasno i publicznie, jak to czyniłem w przeszłości. Moje Stowarzyszenie ani razu nie zanegowało prawomocności wyboru P. Mikołajewskiego na reprezentanta lokatorów w dniu 14 października 2006 r. Niestety kwestionujemy przedstawicielstwo P. Anny Stach – nikt z członków Stowarzyszenia nie mógł sobie przypomnieć chwili, w której ten wybór się dokonał. Twierdzimy zaś, że byliśmy obecni na wszystkich zebraniach ogólnych – i że na jednym z nich, 14 maja 2007 r. P. Mikołajewski oznajmił, iż dokooptował P. Annę Stach do współpracy przy formułowaniu pism w imieniu lokatorów. Doprawdy trudno to uznać za wybór ogółu – stąd też użyta wyżej nazwa „asystentka”. Oznajmienie i ogólne milczenie to nie to samo, co demokratyczny, jawny wybór. Jeżeli sąsiedzi uznają jednak, że na kolejnym zebraniu ogólnym warto dokonać formalnego wyboru – nie będziemy przeciwstawiać się woli zbiorowości. Zachowując rzecz jasna prawo do własnej opinii, którą na tymże zebraniu publicznie wyrazimy.

Sumując tę część wywodu:mimo że pozornie zmierzamy w podobnym kierunku – kierujemy się odmiennymi zasadami myślenia i odmiennymi strategiami postępowania. Nie zamierzamy ukrywać, że mając własne racje będziemy dążyć do ich spopularyzowania oraz do powiększenia grona zwolenników. Będziemy to czynić na łamach tego między innymi blogu – nie naruszając integralności strony www.abramowskiego9.waw.pl jak tego już nie czynimy. Jasno stawiamy też fundamentalną wskazówkę naszego rozmawiania z sąsiadami: żadnych ustępstw na rzecz tych, którzy twierdzą, iż podpisane przed laty akty najmu zobowiązują tylko jedną stronę układu czyli lokatorów - drugiej, urzędowej zostawiając zupełnie wolną rękę. Ta wersja interpretacji zdarzeń została w przeszłości zaprezentowana i wiemy, że ma nadal swoich zwolenników. Nie zgadzamy się z tym – co zostało jasno i publicznie powiedziane także na zebraniu ogółu. Jako się rzekło: dokonano wobec nas oszustwa i nie jest naszym obowiązkiem krycie oszustów czy sprawianie przyjemności zacieraczom śladów tego aktu złej woli. Jeśli jednak ktoś chce prezentować pogląd typu „homo sovieticus”, za jaki uważamy podporządkowanie się zasadom gry narzuconym lokatorom przez nierzetelnych kontrahentów, bo ci mają jakoby władzę – jego wola i wybór. Będzie jednak skutecznie zwalczany wszystkimi publicystycznymi, a prawnie dostępnymi środkami na każdym forum, do którego będziemy mieć wolny wstęp.

Chcemy też poinformować Czytelników, że czynimy udane próby nawiązania współpracy z innymi samorządami lokatorów, dzisiaj przede wszystkim z ulicy Mickiewicza 65 i Marii Kazimiery wielu numerów. Analiza dokonań ZBK-ów i ADM-ów wobec lokatorów dowiodła, że używa się wobec nas tych samych „patentów” w zbywaniu zasadnych pretensji i postulatów, że mamy mniej więcej te same problemy z substancją materialną domów – i z administrowaniem nimi. Jesteśmy głęboko przekonani, że już tylko ujawnienie i porównanie treści umów zawartych z agencjami ochrony dowiedzie, że można z nimi rozmawiać na zupełnie innej płaszczyźnie, a mamrotanie tego czy innego urzędnika, iż „to nie nasza sprawa, bo płaci miasto” jest zwykłą brednią. Miasto to obywatele tego miasta. To my.

Marek Zarębski

Brak komentarzy: