środa, 10 października 2007

Fragmenty różnych całości - część II


Okrutnie wkurzyłem swym ostatnim wyznaniem (a pewnie i nie tylko ostatnim) któregoś z czytelników bloga. Zareagował na część pierwszą tekstu pod tym samym tytułem natychmiast i pryncypialnie. Napisał (cytuję wyłącznie część nadającą się do cytowania):

„Bzdury opowiadasz na temat nieudolności zarządzających miastem i dzielnicą... przekraczają ludzką wytrzymałość, to się kupy nie trzyma... ... Nie podoba się to fora ze dwora!... ... Aż dziw, że cię jeszcze za tyłek nie wzięli za te kalumnie pod adresem urzędników państwowych!... ...Podpisałeś fujaro to płać! A kto co trzyma w rezerwie to nie twoja sprawa, choćby było to i sto mieszkań...
M.”

Cieszę się Misiek (pozwolisz, że tak twórczo rozwinę skrót podpisu), że na tyle skutecznie cię dźgnąłem, iż raczyłeś podnieść własny odwłok z wygodnego i zapewne zamożnego posłanka, by siąść przed klawiaturką i nawalić to szczere wyznanie. Podejdę tedy do twojego wdzięcznego pisania jak dobry pan doktor – cierpliwy i z lancetem w ręku, w końcu wrzód wzbiera i trzeba go przeciąć.

Otóż po kolei odpowiadając: miasto bzdury popełnia, także w imię przekonania, iż jest tworem zbiorowym i anonimowym, więc sprawcom czynów opisanych nic nie grozi. Odpowiedzialność i tak się rozmyje... Niemniej jednak nadal widzę, jak nieudolnie podejmowane są w mieście decyzje i że grzech zaniechania czy niegospodarności, o którym pisałem jest jedną z mniejszych win. Co ciekawsze w swoim tekście powołałem się nie na własną opinię, ale na przedstawione dokumenty całkiem oficjalne, ostemplowane i podpisane pełnym imieniem i nazwiskiem. Możesz mieć to oczywiście w nosie i uważać, że patrzysz głębiej i widzisz więcej – ale dokładnie tak samo ja uważam i niestety bełkotliwym i anonimowym pierdołom przekonać się nie dam. O wytrzymałości trudno tutaj rozmawiać, nic mi nie wiadomo czy ludzka ona u ciebie, czy jakaś inna – tudzież gdzie jest jej granica.

Tak więc dalej są rzeczy, które nazywam i które nie podobają mi się. Rada „fora ze dwora”... Co ci mogę powiedzieć? Że to mój dwór i byle pachoł nie będzie mnie z niego wyganiał? Oczywiście może zdarzyć się tak, ze nie uważasz się za pachoła, ponieważ jesteś jakimś poważnym urzędnikiem, masz władzę i decydujesz, przyzwyczaiłeś się więc do wydawania poleceń. Niejednego głupca chroni jego urząd... Myślę jednak, że podpisując się jak to uczyniłeś nie reprezentujesz piedestału urzędowego. I nie masz najmniejszej władzy, ani ciut-ciut. Trzymasz raczej pod piernatem woreczek z walorami, sądząc, że to już wystarczające prawo do decydowania. O, choćby o wysokich czynszach... Znasz oczywiście gest Kozakiewicza?

„... za tyłek nie wzięli...” Ano nie wzięli i pewnie nie wezmą. I nie dlatego wcale, że biegam po ulicach chyżym truchtem trzymając półdupki w rękach dla ochrony. Dlatego, że mówiąc co mówię opieram się na pewnych rzeczach i sprawach weryfikowalnych poza mną. A nadto w końcu dożyliśmy czasów, kiedy mówić już wolno, choć oczywiście pilnie należy zważać na to, co się mówi, atakowani lubią się pieniaczyć bardziej, niż kiedykolwiek. Nie przejmuj się, widzę granicę i nie mam zamiaru jej przekraczać. Czy w ogóle dotarła do ciebie myśl, że mogę mieć rację? Że ją mam NA PEWNO? I że posiadanie, a następnie głoszenie racji nie jest karalne?

A o tym co kiedy podpisałem, dlaczego i że popełniono wobec mnie i całej zbiorowości oszustwo, w związku z czym mam prawo chronić siebie i przyjaciół, nie mam zaś obowiązku chronienia oszustów – było już tyle słów, iż nie chce mi się ich powtarzać. Chcesz się Misiek potykać to kup zbroję i miecz, nie ujadaj zza turniejowej trybuny.

Marek Zarębski






Brak komentarzy: