wtorek, 23 października 2007

Pod sztandarem własnej niedoskonałości


Coraz więcej rozmów o tym co się stało i dlaczego. A bardziej szczere to rozmowy choćby z tej przyczyny, że niczego już zmienić się nie da. Żaden ankieter, któremu należy nakłamać za rogiem nie czyha, kto miał być u żłobu już tam jest, kto miał zarobić prztyczka w nos – zarobił. Więc jaśniej widać dlaczego Kaczyński przerżnął, kto konkretnie z jego drużyny za tym stoi i do czego się przyznaje. Widać też i to, że socjotechnika strony przeciwnej tuż przed głosowaniem wzniosła się na wyżyny „hollyłudzkiej” reżyserii. Któżby bowiem inny, niż najlepsza aktorka serialowa dobrze prowadzona mógł przekonać masy, że uwiedzionej złodziejce należy się połowa łupu?

A gdy dokładniej się tę złotą kulę aktorstwa poskrobie tym dziwniejsze rzeczy wychodzą na jaw. Na przykład ta, że gwałtownie omamiona i niesprawiedliwie porzucona sprzedać chciała coś już sprzedanego. Czyli nie żaden dramat duszy spod spodu wychodzi, tylko klasyczny geszeft typu „Niderlandy tanio sprzedam”. Niestety w demokracji telewizyjnej przybrał on postać odcinka o skrzywdzonej i zapłakanej niewinności. Gdybyż jeszcze to ciało bardziej wiotkie, a mniej paskudne... Oskar byłby jak w banku! Panie Kurski, zwany bullterierem: nie było tego przewidzieć? Nie było napisać kontr-scenariusza, choćby dla młodego, przystojnego agenta CBA, który dzisiaj po oskarżeniach Sawickiej ma złamane życie, odwołany ślub z przecudną modelką, a te nie zwrócone przez paszteta 50 kawałków dołożył z własnej kieszeni, przez co nie może spłacić ostatniej raty za wytworną willę w Konstancinie?

Przeciwnicy, a dzisiaj triumfatorzy niedzielnych zdarzeń przy urnach nie mogą też wyjść ze zdumienia, że słynny platformiany „gabinet cieni” okazał się iluzją. Nadal nie ma ani pół poważnego kandydata na większość rządowych stołeczków związanych z odpowiedzialnością, z czego wynika, że jak to przewidziałem w poprzednim tekście albo wrócą upiory przeszłości (Balcerowicz), albo właśnie trwa łapanka na ministrów niektórych resortów. Oczywiście poza siłowymi - te chcą przejąć zwycięzcy jak najszybciej, kwitów do przejrzenia, spakowania i schowania do szafy odziedziczonej po Lesiaku co niemiara.

Jak więc widać wszędzie niedoskonałości i krawieckie fastrygi. Co wydaje się nie burzyć dobrego samopoczucia obu stron. Dzielnie maszerują do punktu poselskiego zaprzysiężenia, a później do sejmowej kasy, skąd każdego miesiąca jakieś 18,5 tysiąca popłynie na indywidualne konto tego i owego. Czy takim sztandarem własnej niedoskonałości da się otrzeć łzy? Z pewnością. Tym bardziej, że co poniektórzy pętają się po Sejmie jak Naczelny Strażak Pawlak już osiemnaście lat. Dzisiaj tej bezbarwnej postaci pamięta się właściwie tylko udział w tak zwanej „nocnej zmianie” likwidującej rząd Olszewskiego. Czy fakt, iż bliźniaczą rolę zagrał kolega aktor Tusk ma tu jakieś znaczenie?

Marek Zarębski

Brak komentarzy: