piątek, 19 października 2007

Dzisiaj jeszcze wolno


Mam na myśli niedzielne wybory i kuriozalny dla mnie zakaz wypowiadania się na ich temat w dniu poprzedzającym wrzucenie karteczki do skrzyni. Rozumiem, że najbardziej ów zakaz rajcuje telewizje zwane dla niepoznaki „niezależnymi” – wreszcie chłopcy i dziewczynki mogą na chwilę odetchnąć od młócenia jednego i tego samego na okrągło. Pod ścisłą kontrolą sponsorów, „starszych braci” i cholera wie kogo jeszcze. Okrutny mozół... Z tego młócenia jeden został wniosek, ten mianowicie, że już, dzisiaj, dwa dni przed wyborami, wygrała PO. Teraz dzielni telewizyjni żurnaliści szykują dwa scenariusze komentarzy na niedzielny wieczór. Pierwszy taki, że „słusznie przewidzieli”. Drugi, że jednak sił ciemnogrodu "światli Polacy" okiełznać nie zdołali, PO dostała po tyłku – no i mamy dramat.

Zupełnie nie wiem co winni czynić bliźni moi, wiem co zrobię sam. Ale oczywiście tyle powiem, że wygranej PO obawiam się jak diabli. Bo wykluczyć tego zdarzenia nie można, ciężkie miliony poszły na przekonanie „ludu pracującego miast i wsi”, że partia, która chce co innego wiosną i co innego jesienią jest najwłaściwszym wyborem. Jeśli mali duchem uwierzyli darczyńcom milionów – cel zostanie osiągnięty. Jeśli nie uwierzyli, albo postanowili się jednak po cichu sprzeciwić, oddając swój głos na kogo innego – będzie rejwach i zamieszanie.

Młodszym albo osobom o słabej pamięci chcę przypomnieć, że bez względu na to kto wygra w niedzielę - ani dzisiaj ani jutro nie obowiązuje zakaz nabywania alkoholi. Co samo w sobie wydaje się być triumfem nowego świata... Za to listy głosujących, a zwłaszcza nie głosujących prowadzono kiedyś zdecydowanie staranniej - honorowi funkcjonariusze Ministerstwa Dbania o Właściwe Morale Narodu czuwali i nikt im nie umknął. Opornym w najlepszym wypadku szlag trafiał premię miesięczną, a bywało, że i kwartalną. Jak się wówczas oglądało duże plakaty z zaufanymi towarzyszami, którzy szczerzyli się do gawiedzi z okolicznych słupów? Cóż, pewnie nie inaczej jak dzisiejsze plakatowe apele o przydzielenie kandydatom na posłów porządnej miesięcznej pensji. Gdzieś dzisiaj widziałem, że do jednego z tych paskudnych konterfekcików dowcipniś przytwierdził wizytówkę „Swawolnej Ani” co to może bez końca i dopisał flamastrem „Ona też nie ma twarzy – ale jaką za to ma d...!” Coś w tym jest.

Marek Zarębski



Brak komentarzy: