poniedziałek, 22 października 2007

No i się stało co się stać miało

Po kompletnym blamażu Państwowej Komisji Wyborczej, każącej czekać Polakom trzy godziny na ogłoszenie tego, co już nastąpiło – spory szok dla większości przeciwników PO i wielka radość dla jej zwolenników. Co z tego wyjdzie w sumie dla rodaków – czas pokaże. Na razie w pierwszych programach telewizyjnych, głównie zresztą na TVN 24 bezpośrednio po ogłoszeniu werdyktu twarze, które nie tylko mnie straszą w nocnych zwidach: od Kalisza po Piterę. Reżyser spektaklu musiał dobrze się nagłówkować, by jako przeciwwagę tego duetu zaprosić do studia Bosaka i Putrę – postaci rodem z wiecu Młodzieży Wszechpolskiej i Cepelii. Nikt z tej czwórki nie miał widzom nic nowego do powiedzenia, a najszczerszy okazał się młodzian tracący właśnie niezłe miesięczne apanaże posła. Aż chciało by się powiedzieć, że z nastrojami ludzkimi nie ma żartów, panie Kaczor, a granie stale tą samą talią kart prowadzi tylko do jej paskudnego wyświechtania. Tylko co tu gadać, gdy mleko rozlane... Ma swoje wykopki Warszawa, będzie miała cała Polska.

Po internecie szaleje wieść, że Krauze właśnie pakuje walizki i wraca do kraju, a formacja firmowana twarzą Kwaśniewskiego przesłała już do Watykanu, pardon, Brukseli, dowody świętości nieboszczki Blidy. Każdy chce ugrać swoje. Nawet tak brutalnie, jak wynika to z komunikatu Kwaśniewskiego: „21 października skończyła się IV Rzeczypospolita!”. Więc wróciła trzecia? A jeśli tak to czy z obliczem Jagiełły, Pęczaka i spółki? Albo Naczelnym Myśliwym Puszczańskim Cimoszewiczem w senacie? Rozpoczęcie gry od wysokiego C nie jest takim nowym pomysłem, stosowano go w filmach katastroficznych klasy C, otwartym pozostaje pytanie co dalej, skala właśnie się skończyła i śpiewacy wyższego dźwięku już z siebie nie wydadzą. Pozostaje więc tylko trzęsienie ziemi... Do władzy doszli ludzie tak jej spragnieni, że aż strach pomyśleć co będzie gdy już wkrótce o tę władzę się pokłócą. Pierwsze rokowania na przykład względem Ministerstwa Finansów tragicznie złe: uznano oto, że może nim być bezpartyjny fachowiec. A to oznacza wszystko, od Balcerowicza po nieznanego nikomu Kowalskiego. Pierwszy mógłby ogłosić „nowe”, które znamy z przeszłości, na drugiego da się zwalić wszystko, ze wspominanym już w poprzednim tekście katastrem na czele. A może obecna pani prezydent Warszawy? W EBOiR zajmowała się co prawda administracją, za co, jak twierdzą oponenci, otrzymała i tak fatalną opinię – ale któżby tam dbał o takie drobiazgi, bank to bank, sztuka się liczy. Jak wezwać do inwestowania w kraju Polonię amerykańską, skoro ta nie widzi żadnej nadziei w Tusku, dowody w postaci oddanych głosów? Co uczynić z apelami do Polonii brytyjskiej, jeśli ta obawia się podwójnego opodatkowania jak diabeł święconej wody? „Wiosenny świt przyszłości” w ponury październikowy poranek okazuje się wcale nie tak radosny, jakby sobie tego życzył nowy lider. Niektórym dopiero dzisiaj ów dysonans zgrzyta jak piach w zębach. Liderowi też – po pierwszym ogólnym mini-przemówieniu 24 godziny milczenia. Ponoć na przemyślenie porządku nowego świata. A to on nie był przemyślany wcześniej?

Marek Zarębski

Brak komentarzy: