czwartek, 18 października 2007

Drobiazgi - i NIE-Drobiazgi


Obsobaczono mnie okrutnie, ponieważ w jakiejś rozmowie głośno wyraziłem zdanie, że parterowe pomieszczenie mieszczące przedtem sklep z kijami bilardowymi najlepiej moim zdaniem nadaje się na miejscowy barek, ze stołem bilardowym mniejszej wielkości. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, ze współczesne ceny wynajmu lokali użytkowych są jakie są – absurdalnie wysokie. I w związku z tym w obecnych realiach ów barek musiał by sprzedawać dziennie trzy beki piwa, sto kaw i milion różnych innych mniejszych rzeczy. Co to oznacza wie każde dziecko: nieustanny zamęt i setki niekoniecznie miłych klientów. Jedynym rozwiązaniem jest więc obniżenie czynszu i uczynienie z pomieszczenia czegoś na kształt miejsca lokalnych spotkań. Jeden z moich rozmówców długo argumentował, że „we współczesnym kapitalizmie takie coś nie ma prawa się utrzymać”. Otóż ma prawo. Proszę wybrać się do dowolnego osiedla holenderskiego czy belgijskiego, bez różnicy czy to Amsterdam, Antwerpia czy Haga, kapitalizm ma się tam bez wątpienia jak najlepiej. A takie małe barki działają i nikt do nich nie dopłaca. Widać prawdziwym kapitalistom bardziej kalkuluje się wynająć przestrzeń za niewielkie pieniądze, niż wynająć za wielkie, ale nigdy nie ściągalne. Może to idioci, a nie kapitaliści? A może idiotów mamy na miejscu? Cóż, dzisiaj mają nowego bożka o imieniu ZYSK, ten rozgrzesza wiele. Czy nie zbyt wiele?

Tak czy siak były sklep bilardowy świeci pustkami, z tą tylko różnicą, że ktoś ozdobił wejście doń przepięknymi taśmami bezpieczeństwa. To ponoć rodzaj administracyjnej plomby. Przepiękna ozdoba! Zupełnie jak wrzód na młodym, zgrabnym tyłku...

Jeszcze jako przedstawiciel lokatorów postulowałem oddanie do dyspozycji stałych mieszkańców kilka nie wynajętych miejsc w przestrzeni podziemnego garażu „minus jeden”. Odpowiedziano mi, że nie ma takiej możliwości. Wymieniane w piśmie proszalnym dotyczącym tej kwestii przestrzenie nadal stoją nie wynajęte. Przez co jak rozumiem ZBK Irysowa zarabia na Nobla, udowadniając, że zero niezagospodarowane jest czymś większym od zera używanego przez zbiorowość domu. Ciekawa musi być praca w tej polskiej administracji. I jakże pełna nowych intelektualnych wyzwań... A to że ludzie rozbijają się na przepełnionym parkingu zewnętrznym nie ma żadnego znaczenia. Psy ogrodnika żyją w realu i mają się wspaniale...

18 października 2007 – przed domem kolejna komisja z ZBK i DOM. Planowane jest osuszenie ściany fundamentowej od strony parkingu zewnętrznego. Przedstawiciele komisji wyrażają spore zniecierpliwienie pytaniem, czy aby przypadkiem nie dojdzie do powtórzenia sytuacji sprzed dwóch lat, kiedy to prace ziemne rozpoczęto o tej właśnie porze roku. A skończono jak wiadomo w zimowy styczniowy poranek rozmrażając ziemię wsypywaną do wykopów za pomocą palników gazowych. Stowarzyszenie „Po Drugiej Stronie” oświadcza: będziemy protestować znacznie ostrzej, a każdy jesienno-zimowy krok zostanie udokumentowany fotograficznie. Jako dodatkowy materiał do przekazania np. prokuraturze – jesteśmy bowiem przekonani, że tego typu marnotrawienie sił i środków, tego typu złe planowanie winno być piętnowane, a być może nawet karane. Dzisiejsza komisja twierdzi, że z poprzednimi pracami nie ma nic wspólnego. To dziwne – bo jednak wspominane zimowe prace toczyły się pod nadzorem naszych administratorów... Czy do czegoś dobrego doprowadziły? Najwidoczniej nie, najwidoczniej należy rozkopać i uszczelnić to, co wówczas ponoć zostało uszczelnione. Jednym słowem forsa poszła w zamrożone błoto, bez efektu. Czyja forsa? Marsjan? Nie – Pani, Pana, moja, twoja, obywatelska. Rozumiecie to inżynierowie budowlani z wykształcenia i inżynierowie dusz z samo-mianowania, czy nie rozumiecie?

Marek Zarębski


PS. Czemu przedstawiciele administratorów tak niechętnie rozmawiają z lokatorami naszego domu? Czemu nie są w stanie udzielić podstawowej informacji co się wokół tego domu dzieje i dlaczego? Czy to jest zła wola, arogancja czy zwykłe chamstwo, wynikające z przekonania, iż reprezentują jakąś "wyższą władzę", ta zaś z definicji nikomu tłumaczyć się nie musi?



Brak komentarzy: