piątek, 9 września 2011

Order Platynowej Pipy


Brytyjski pisarz, dziennikarz i autor programów telewizyjnych Malcom Muggeridge zauważył kiedyś i tę uwagę zapisał: “Człowiek w naszym stuleciu uruchomił przepotężną machinę wyobraźni, jakiej dotychczas nie znano. Gdziekolwiek się obrócić, wszędzie wmawiają ci, że szczęście można osiągnąć za pomocą ciała, pełnię życia zaś – przez sukces (...). Człowiek wzniósł pomnik najstraszliwszego bożka, przed którym pada na twarz i którego jedynie uwielbia: siebie samego”.

Właściwie nie wiem dlaczego tę skądinąd słuszną obserwację przypisuje się Brytolowi. Może dlatego, że tak się utarło, iż jak coś pochodzi stamtąd to jest pewniejsze, niż gdyby powstało tutaj. Widzę tu pewne podobieństwo z innym znanym w Polsce dziennikarzem brytyjskim. Jeremy Clarkson w swoim „Top Gear” mówi najczęściej o motoryzacji, uważany jest za bezkompromisowego i walącego wprost autora rozmaitych wiców. Gdyby ktoś zadał sobie jednak trud obejrzenia kilku po kolei wystąpień Clarksona dostrzeże bez wątpienia, że dowcipy są stosunkowo płaskie (te dotyczące Polski zwłaszcza), a obserwacje z drugiej lub trzeciej audycji nie wydają się tak świeże jak z pierwszej. Po prostu inny styl – ale w sumie normalka i standard. Przy czym skoro nie ma takiego uniwersalnego prawa, które nie obejmowało by rodaków twórcy tego prawa – łacno zauważyć, że Clarkson poziom samouwielbienia ma naprawdę wysoki. Co oczywiście zasadę Muggeridge’a tylko potwierdza.

No dobra, popastwiłem się nad dżemojadami, pora na merytorykę krajową. Muggeridge to bardzo celny opis tego, co się wokół dzieje u nas, na miejscu. Przypominam to sobie zawsze kiedy spotykam w windzie sąsiadkę, nieodmiennie tak zachwyconą sobą, że szkło lustra pęka. Nie, piękna ni mądra to ona nie jest. Więc dlaczego? Nikt nie wie z jakiego powodu. Może ma co jej się należało? I czeka na więcej? W sieci kilku miłośników statystyki uważa, że jeśli ujmie w ten właśnie statystyczny sposób dowolnie opisany problem polityczny to nikt ich nie zaatakuje – bo niby jak przeczyć oczywistościom? I są po prostu wniebowzięci, że udało im się dołożyć innym, meandrycznie myślącym blogerom. A to, że ja, moja żona i dwa koty mamy średnio po trzy nogi jest stwierdzeniem nie do obalenia, co nie?

Albo mazurska respondentka Voit, z którą wojowałem miesiące całe podczas pobytu na Salonie 24… która tak zna się na wszystkim, że od zabiegów wychowawczych wobec miejscowej ludności, później rozpraw socjologiczno-psychologicznych potrafi gładko przejść do analizy rzeźb wszelakich tudzież ich umiejscowienia na mapie stolicy. Gdzie gnasz, dzieweczko, kogo naśladujesz, w kogo pragniesz się zmienić?

I wtedy przypomniał mi się mit sprzed wielu lat, kiedy to w obiegowych legendach wczesnego PRL-u funkcjonowała tak zwana Dobra Biała Pani. Podobno dzieciom rozdała parę deko cukierków. Podobno kogoś tam pogłaskała po strapionej główce. Innemu pogroziła palcem, niedobry był i miał się naprawić. Nikt nie pisał tylko, że owa muza stalinowska miała za kołnierzem parę istotnych grzechów. Z wyznawaniem lewackich teorii na czele – ale to już pewnie bez znaczenia. Jej rolę w pewnym sensie usiłowała przejąć we współczesności pewna posłanka lewicowa o skrzekliwym głosie. Tak, ta szczera wielbicielka skóry, swobody i tego, by przez kałuże zawsze ktoś ją przenosił, na fotce jest to Murzyn. Czy wymienione damy mogą budzić czyjąś zazdrość i wolę naśladownictwa? Widać, że tak.

No i zawsze się to wszystko intensyfikuje, gdy demony szeroko pojętego lewactwa dochodzą formalnie do głosu. Dzisiaj moda, by anarchiści słali do komendanta policji prośby o zaprowadzenie porządku. Sataniści wykładają maluczkim teorię krzyża, a durnie twierdzą, że rozum to zbędne obciążenie jednostki. Mało-mało, a odnajdziemy w sieci czy prasie papierowej deklaracje, że impotentom i złodziejom należy obniżyć podatki. W pierwszym wypadku za szeroko pojętą niemoc. W drugim dla majestatu prawa – bo przecież wiadomo, że złodziej nie złapany niczego nie zapłaci, a złapany nie ma już z czego płacić. W sprawie sztuki tyle mam do powiedzenia, że niedaleko Rucianego Nidy należy postawić ten pomnik, który swojego czasu stał w centrum Rzeszowa i chyba rzeszowianie chcieli go zlikwidować. Czy to naprawdę odpowiadało encyklopedycznemu rysunkowi damskich organów płciowych? Podobno należały do kochanki miejscowego satrapy. Ale tak mówią miejscowi – może z zemsty?

Nowy Ekran podważył – a uznał to Sąd Najwyższy – zasadę działania Państwowej Komisji Wyborczej. Pokazał dowodnie jej durnotę i dyspozycyjność. Zero o tym informacji gdziekolwiek poza siecią. To, co zniosło by dowolny rząd w dowolnym kraju – u nas jest normą nie do zauważania. Order z wizją pomnika z Rzeszowa! Najwyższa Pipa Platynowa! Człowiek uwielbia siebie – a komisja wyborcza nie może? No jakże to tak!

M.Z.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Byłem pewien, że tutaj znajdę wzmiankę o perturbacjach nE - PKW.

nie zawiodłem się.

M.Z. pisze...

A to dobrze, czy źle? Jak by nie było - Nowemu Ekranowi udało się coś naprawdę dużego. I nie ma znaczenia jak kto to ocenia. Oczywiście czytam Nowy Ekran, nie tak pilnie jak kiedyś, gdy sam tam pisałem - ale zawszeć... Mam swoich ulubionych autorów, czasem odkrywam ciekawe treści u nielubianych. I tak się to plecie. Zapraszam do formułowania jaśniejszych komentarzy. A gdyby były aż z podpisem, to w ogóle pełnia szczęścia. Podpis to także nick. Ja już nie używam, ale przecież reszta świata wcale nie musi podzielać moich wyborów. Pozdrawiam ciepło i zapraszam!