środa, 14 września 2011

Manipulatorzy wszystkich krajów: łączcie się!


Nie wiem u kogo ja to wyczytałem – ale wyczytałem na pewno. Eryk Mistewicz pracował kiedyś dla młodzieżowej gazetki „Na Przełaj”. W latach socjalizmu rzecz jasna. I tam to prowadził projekt znany pod nazwą „Wolę być” - czy jakoś tak.

No więc zaraz po tej notce otworzyła mi się w głowie przegródka pamięci, a z niej wysunęła nazwa. Poprawna dla wymienionej wyżej gazety brzmiała „Na Przemiał”. Tak mówiła o niej znaczna część czytelników. Ba! Tak mówili również niektórzy pracownicy! Cała reszta zgadza się jak najbardziej: w latach 70- i 80-tych komuchy centralne usiłowały zasiać w różnych młodzieżowych gazetkach takie właśnie podejście do świata. Wyrażane w opozycji „mieć czy być” i oczywiście ze wskazaniem na jeden tylko element. Ponieważ niewielu młodych mogło w tym czasie cokolwiek mieć – pozostawało im to piekielne „być”. Oczywiście być w taki sposób, jaki światłe władze suflowały młodym umysłom w mniej czy bardziej podstępny sposób. Używając w tym celu osobników ze skłonnością do manipulacji. Niektórym jak widać zostało to do dzisiaj. „Na Przemiał” nie cieszył się uznaniem, sprzedaż spadała mimo drukowanych kolorowych plakatów muzycznych, już nie pamiętam jaki był koniec tego tytułu, na pewno śmiertelny. Komuszki zmajstrowały w międzyczasie specjalne wydawnictwo pod tytułem „Razem”. I to piśmidło, nieźle nawet robione od strony formalnej, graficznej, pełne plakatów muzycznych, zaczęło poszukiwać dziennikarzy właśnie ze skłonnościami do manipulacji. Obiecując wysokie wynagrodzenia podstawowe i wyższą, niż gdzie indziej wierszówkę. Następnego dnia chodził już po mieście wierszyk: lepiej dziś się otruć gazem, niż pracować jutro w „Razem”. Nie ujawniana na jego łamach tak nachalnie i wprost teoria „bycia”, a nie „mania” okazała się zbyt mało nośna. Trzeba było działać sprytniej. Działali, działali, aż padli na mordę. Bodaj w 1989 roku po konflikcie z KPN-em zespołu dziennikarskiego tytuł zlikwidowano. Pozostało jedno „osiągnięcie”- ostatnia strona magazynu. Nomen omen nosiła tytuł „Osobno”. I w treści żywcem przypominała dzisiejsze „Szkło kontaktowe”. Z tym, że była tam jeszcze goła baba. No dobrze – półgoła…

Znany bloger poruszył nie tak dawno w jednym ze swoich felietonów temat manipulatorów. Do zawodowców tej „branży” zaliczył także psychologów. Zgadzam się z nim: psychologowie to manipulanci. Faktem jest dla mnie jedno: próby masowego manipulanctwa w dziedzinie przekierowywania ludzkich serc i umysłów w pożądanym kierunku to z pamiętanych czasów właśnie „Na Przełaj” i „Razem”. Ale później, gdy ktoś swoje rojenia zweryfikował praktycznie - wnioski z klęsk zostały skrzętnie zapisane. Część psychologów migiem ten materiał podchwyciła, ubrała w pseudo-naukowe słowa – no i mamy dzisiaj co mamy. Na przykład teorię „narracji”. Praktykę zagadywania pożaru powodzią, czyli w sumie przykrywanie jednej afery inną, sztucznie stworzoną albo sztucznie rozdmuchaną. I goebbelsowskie, tysiąckrotne wręcz wmawianie publice, że rude jest piękne. Furda tam: dla mnie, przecież normalnego chłopa… jak z biustem to może być i piękne. Ale jeśli tylko rude, dalej męskie i podobno zawsze słuszne… O nie! To wolę być jak w „Razem”: „Osobno”!

A co się psychologów tyczy: we wspominanych latach tworzenia „Razem” potencjalnym przeciwnikom, niedowiarkom, frustratom i warchołom z góry mieli do powiedzenia jedno. Mianowicie, że jeśli ktoś ma marny los, tak ten los postrzega – to znaczy, że na to wszystko zasłużył. Bo niby źle sobie życie ukształtował. W ten sposób łatwiej było niezadowolonych lub nie przekonanych osaczyć. I powiedzieć im już wprost: nie chcieliście słuchać to i macie. Nie chcieliście wierzyć – to i pała na zakute łby się znajdzie. Bo niby demokracja demokracją – ale przecież ktoś tym burdelem musi rządzić…

Gdyby mi teraz jakiś lewak usiłował ripostować, że nie dostrzegam różnicy między tamtą „socjalistyczną demokracją”, a „prawdziwą wolnością dzisiaj” to melduję: nie dostrzegam! Trochę inne dekoracje – ale sztuczydło to samo. Jak niekończący się serial typu mydlana opera…

M.Z.

Brak komentarzy: