czwartek, 26 maja 2011

Krecia robota




Kiedyś radio w samochodzie było wynalazkiem niemal epokowym. Już człowiek nie jechał sam, mógł posłuchać jakiejś muzyki, trafiały się tez krótkie i syntetyczne wiadomości. Dzisiaj zmieniłem zdanie – radio w samochodzie staje się zwykłym prześladowcą. Indoktrynuje, namawia, kręci i zagaduje tak, że bardzo trzeba uważać, by ze złości nie rozjechać wielkiego autobusu z przodu… Poranki bywają straszne!
W radio pracowity poseł z SLD opowiada jak to podczas długiego weekendu „nadrabiał braki” – bo bardzo pracowity jest i już. Znów jakaś przemowa starego komucha, no wcielona elegancja i wiekowa mądrość, tylko słuchać z rozdziawioną gębą i nie dyskutować. Czarzasty proponuje wyborczą współpracę PO – SLD – PSL. Znacie? Znamy?: zespół mały, ale zgrany. Rudy, Kalisz i organy. Ostatnio organy bezpieczeństwa – uwaga, uwaga, obywatelu bądź grzeczny, bo zapiszemy cię jako kibica. Albo potraktujemy jak autora antyprezydenckiej strony internetowej! I do paki! Jest dobrze! Jest wspaniale! Premier zdaniem jakiegoś generała zatracił instynkt samozachowawczy w materii śmierci Bin Ladena. Racja. Ale dlaczego mówi nam to ktoś, kto ma dość wątpliwe powiązania i niejasną pozycję? Czy to kolejna odsłona „przełożonej wajchy”? Słuchacze popierają. Przynajmniej takie głosy puszczono na antenę. Jako facet, który kiedyś został zobowiązany przemocą do produkowania listów od czytelników i czytelniczek doskonale wiem, jak to się odbywa.

Ale… można otoczenie widzieć i tak. Zapiekłym zwolennikom tej optyki właściwie nie mam nic do powiedzenia. Wspomniany nadmiar wspaniałości albo ich uśpił, albo mają tak niskie poczucie własnej wartości, że kość rzucona w powietrze sennym ruchem zdaje im się już szczytem szczęścia. Merdają ogonkami i są wniebowzięci. Powodzenia. Stójcie spokojne w kolejkach (a może was kolejki nie dotyczą?), przemieszczajcie się swymi nowymi terenowymi autami pośród tłumów łagodnych i życzliwych otoczeniu kierowców, odbierajcie przyjazne polecenia od swych światłych rozumem szefów, wilcze prawa korporacji, w których pracujecie uznawajcie za rajskie zasady, a być może te raty, które co miesiąc płacicie zdadzą wam się mniejszym obciążeniem, niż jeszcze wczoraj. Naprawdę nie mamy o czym gadać.

Z lekka w raj polski wątpiącym chcę jednak rzec pewne zdanie, które utkwiło mi w pamięci. Otóż pewien dość starawy znajomy zwykł był mawiać, że stan, w którym nadzorcy obozu przetrwania zwanego PRL-em z dnia na dzień stali się naszymi idealnymi pracodawcami w firmach prywatnych i organizacjach pozarządowych, naszymi mentorami i w ogóle dobroczyńcami – jest STANEM CHOROBY CYWILIZACYJNEJ. Bo oni, te wywłoki i zombi z tamtych struktur w swej istocie nie zmienili się ani na jotę. Rżnęli nas ideologicznie wtedy – i rżną dzisiaj. Różnica polega na tym, że ongiś widzieliśmy to jako czystą przemoc. Dzisiaj już nie. Coś rodakom w znacznej mierze kark złamało. Czyjaś krecia robota okazała się dobrze przeprowadzona. Mam nadzieję, że szlag ich za to trafi kiedyś bardzo bolesny. I tych starców mentalnych i tych zmurszałych komuszków, dla których ciągle żywe jest abstrakcyjne wspomnienie wspaniałych lat pięćdziesiątych, kiedy to damy były tak gorące, że dawały na śniegu… Uwaga, uwaga! Obwieszczenie! Te gorące poumierały na artretyzm! Wam panowie poopadały nie tylko ręce. Więc nie ma co wziąć – ani czym wziąć. Pozostały bzdety umysłowe.

No niestety tak to widzę.

I jeszcze a propos radia. Przed urlopem pożyczyłem od znajomego CB. I aby oswoić się z tym wynalazkiem pojechałam ciut poza ścisłe centrum. Raptem słyszę: czerwony japoniec, zwolnij, masz miśków w nieoznakowanym na ogonie! Faktycznie, Octavia z kamerą. A już się rozpędzałem… Może więc to jest tak, że nie należy rzucać nożem w telewizor, tylko zmienić paru redaktorów? W końcu te radiowe fale okazują się czasem nie takie znów złe…

M.Z.

1 komentarz:

molier pisze...

ja z tego wszystkiego, by jakoś żyć w ogóle nie miałam takich przemyśleń odnośnie swoich i cudzych pracodawców.
Jak jestem taka gapa oraz matoł i nie miałam na tyle siły przebicia, żeby się dorwać do koryta, bo przecież po '89 była już nasza Polska i teoretycznie już mogliśmy się bogacić, to się głupia cieszyłam, że mogłam się przebranżowić z projektanta d/s ekonomicznej efektywności inwestycji w dobrze prosperującej Pracowni Projektowej i zostać sprzedawcą reklam. Udało mi się pracować dla "doskonałych" managerów Radia Plus na początku za darmo na przyuczeniu, a potem już za 950 zł brutto na etacie. Po prostu Ameryka!
Całe szczęście, ze nie miałam tak indoktrynujących kolegów jak Ty, bo bym sprzątała do dziś, a zdrowia nie mam. Umiejętności natomiast innych niż ekonomiczno-inwestycyjne też nie!