czwartek, 3 stycznia 2008

Konkurencja nam się obudziła! Witamy!

A konkretnie strona www.abramowskiego9.waw.pl. Ponieważ dzisiaj jestem w nieco wisielczym nastroju zamierzam trochę sobie pożartować - kto nie lubi niechaj przerwie czytanie w tym miejscu, potem reklamacji nie przyjmuję. Będą brzydkie słowa, a może nawet insynuacje. Uprzedzam jednak co bardziej zadziornych, że pozwać autora za felieton - a to JEST FELIETON - jest trudno, zaś udowodnić mu złą wolę jeszcze trudniej.

Otóż wyszły na wspomnianej stronie konkurentów dwie sprawy: bałagan świąteczno-noworoczny i problem ochrony. Dla porządku przypominam, że zajęliśmy się tymi kwestiami w tekstach z 28 grudnia 2007 r. ("Dlaczego byłem upierdliwy - a będę jeszcze bardziej") i 30 grudnia 2007 r. ("Zapomniane prawa"). Konkurencja wysłała swe faksy 2 stycznia tego roku. Szkoda tylko, że do prawdziwych sprawców całego zamieszania - jako do osób, które mogą nam pomóc! Tak, proszę Państwa - autorami najmu dozorcy przez wyspecjalizowaną firmę pośredniczącą oraz jak najtańszych ochroniarzy są urzędnicy z Irysowej właśnie! Teraz wnioski proszę sobie wyciągać samemu... Jak oni na Boga mogą nam pomóc?

Więc dalej nie to jest ważne, iż widzimy pewne rzeczy nie tylko ostrzej, ale też wcześniej. Ważne jest to, że konkurenci najwyraźniej nie chcą dostrzec kruchości rozumowania, na jakim oparte zostało angażowanie ochroniarzy przez urzędników Irysowej. A tu jest pies pogrzebany! To wszystko zostało przecież jasno wyłożone we wspominanym już tyle razy piśmie Urszuli Liwińskiej! I z tego "dokumentu" można wyciągnąć jasne wnioski: śmierdzenie ochroniarzy może mieć miejsce, byle by strzegli mienia miasta. Jak mają to czynić? Tajemnica mundialu... My to nie "Miasto", my to tylko posłuszni dostarczyciele forsy wpływającej co miesiąc do odpowiedniej kasy, bez prawa do jakiejkolwiek kontroli, czy wpływu na wydatki. Chcemy czystych i nie śmierdzących facetów? To dopłaćmy, oczywiście do tej samej kasy i na tych samych prawach: płacić TAK, mądrzyć się NIE. Z innych pism, które odbierałem jeszcze jako przedstawiciel lokatorów wynikało, że marnotrawienie publicznych pieniędzy na sprzątanie przez firmy pośredniczące typu "krzak" może się dokonywać, bo przecież wszystko odbywa się w majestacie prawa! Zapytałem kilka dni temu w swoim tekście, czy urzędnika, który toleruje ponad roczne totalne nieporządki na podległym swej opiece terenie, który głuchy jest na liczne skargi i apele formułowane telefonicznie i na piśmie przez różne zespoły ludzkie, który widzi, jak nieuczciwy bałwan zbiera co miesiąc kasę za niewykonane usługi porządkowe MOŻNA NAZWAĆ WSPÓŁSPRAWCĄ PRZESTĘPSTWA. Dzisiaj powiem wprost: można go co najmniej podejrzewać o współsprawstwo!

Draństwo dokonuje się dalej. Czy ktokolwiek z Państwa policzył ochroniarzy pełniących dyżury od 31 grudnia 2007 roku do dnia dzisiejszego? Powinno być ich dwóch na zmianie, za to płacimy (bo "Miasto" to także my, Pani Liwińska!). A ilu jest naprawdę? Nie, nie w dokumentach. W tak zwanym realu, na dyżurach. Otóż Uniwersum stosując klasyczny nieuczciwy dumping wygrało przetarg na ochronę naszego budynku NIE MAJĄC ludzi do wykonywania tej czynności! Jeżeli urzędnik decydujący o przetargu nie zapytał o to (czy mają pełną obsadę) przed ogłoszeniem wyników konkurencji - powinien sobie poszukać innego zajęcia. Jeżeli zapytał, wiedział, ale nie powiedział to znaczy, że istnieje podejrzenie o działania pozaprawne. Jeżeli natomiast uczestnik przetargu, Uniwersum, ukrył przed komisją swoją niemoc - powinno się z nim NATYCHMIAST rozwiązać umowę i zażądać odszkodowania. Jest też najgorsza możliwość: wszyscy o wszystkim wiedzieli. Podjęli jednak tę grę, by wykazać się przed swymi przełożonymi: proszę, osiągnęliśmy prawdziwy sukces, płacimy sto złotych mniej, należy nam się po pięć tysięcy nagrody za gospodarność... Moje wy bohatery - weźmiecie, weźmiecie co wam się należy...

Na razie jest tak, że awaryjnie przeniesiono do ochrony naszego domu trzech facetów z innych placówek, byle przetrwać, byle zatkać dziurę. Nieważne, że nikogo nie znają, że nie mają pojęcia co należy do ich obowiązków i jak wchodzić w interakcję z lokatorami. Byle przetrwać, byle jakoś do przodu, w końcu licznik stuka. Czy płacimy w tym czasie za pełną obsadę? Nie wiem. Mogę się jedynie domyślać, że tak. I jak teraz wygląda śmierdzenie członków poprzedniej ochrony wobec "niepełnego osobowo" śmierdzenia obecnej ekipy? Nie, nie, mili Państwo - nie jestem ich, tych poprzednich, obrońcą. Dość zaleźli mi za skórę swoimi ułomnościami niekiedy wręcz wykluczającymi postrzeganie świata, mądralowaniem się na każdy temat itd. Tylko przypomnijcie sobie teraz kto i kiedy wieszał psy na tych, którzy tu przed laty odśnieżali chodnik i ulicę, warowali w kotłowni by widzieć wejścia do obu garaży i wszystkich klatek schodowych. Kto ich z tej kotłowni wygonił pod jakimś bzdurnym pretekstem kradzieży, której nie było? A ci, którzy to sobie przypomną niech też pomyślą, że co zmiana to gorzej i gorzej. Za rok przyjdzie pewnie nam podawać tlen kolejnej zmianie, może karmić dożylnie słabszych lub czytać bajki na dobranoc najstarszym stulatkom. Tak czy siak NIKT, ale to NIKT nie chciał poważnie o tym rozmawiać na zebraniach ogólnych kiedy jeszcze ja je zwoływałem. Padały za to wzniosłe uwagi, że gdy sprząta firma pośrednicząca, to w razie bałaganu można ją nawet pozwać do sądu. Do pana, który opowiadał takie pierdoły: to czemu jeszcze ich pan nie pozwałeś? Bo prawda jest taka, że Kowalskiemu można dać w mordę, Wiśniewskiego jakoś inaczej sponiewierać, Abackiemu nawrzucać kilo grubych słów - a instytucję można w d... pocałować?

Zatem na koniec tradycyjne pytanie: kto nadal uważa, że w kamienicy wszystko jest OK i zebranie ogółu to tylko niepotrzebny trud?

Marek Zarębski

Brak komentarzy: