sobota, 26 stycznia 2008

Pogranicze rozumu

Pojęcie pogranicza od lat stanowiło synonim wskazówki "gdzieś pomiędzy Lodomerią, a Krainą Deszczowców". Czyli tam, gdzie cuda dzieją się bezustannie, psy biegają w kierunku ogona, przemytnik jest apostołem, a celnik tkwi u bramy niczym święty Piotr - co to jednych do raju wpuści, innym każe wracać na dalszą część boskiej rozprawy. I nie masz kliencie odwołania! Tymczasem celnicy zbuntowali się i przestali przychodzić do pracy. W czym rzecz? W pieniądzach oczywiście. Celnicy mają ich za mało. Przynajmniej tak twierdzą. Najwidoczniej nie mogą już budować willi i zakładać dynastii miejscowych bogaczy, jak to bywało przed laty przy zachodniej granicy. A życie władcy jak wiadomo nie może płynąć na tej samej płaszczyźnie, co życie podwładnych. Jakże by tak...

Tak zwane "niezależne telewizje" nie bardzo wiedzą, jak tę żabę zjeść. Bo to z jednej strony rozkazu walenia w rząd jak w bęben, na pełen gwizdek, jeszcze nie ma - a przecież nie kto inny, jak rządowa agenda czyli minister odpowiada za posłuszeństwo celnej braci. Z drugiej strony zamknąć oczu na to, co dzieje się na granicach nie można, nie dość, że kolejki TIR-ów coraz dłuższe, to i nastroje jakby bardziej wojownicze. Padła już nawet propozycja zrozpaczonych kierowców, by przenieść to wszystko do Warszawy, niechaj rządzący powąchają, jak taki korek pachnie. Pewnie jak skunks, ciężarówek z łazienkami jeszcze nie wymyślono. Buntownikom zagrożono oczywiście brygadami dzielnej policji, paru spaślaków w mundurach udzieliło już nawet wywiadów, jak to "będą działać". Pożyjemy - zobaczymy. Ale pała i bloczek mandatowy mogą tu uczynić więcej złego, niż dobrego, atmosfera wszak podgrzana do czerwoności. Tym bardziej, że były już pierwsze ofiary śmiertelne w kolejce oczekujących aż ich jeden z drugim święty celny Piotr wpuści do raju. Niektórzy nie doczekali.

Czy polityka powszechnej miłości Tuska może tu cokolwiek zdziałać? O ile uruchomi rządowych płatników - to tak. Ale wątpię by tak się stało od razu, czy w krótkiej perspektywie. Przegrać z celnikami mając na karku lekarzy, pielęgniarki i nauczycieli? Na to zbyt łatwo nikt pójść nie może. Na razie więc strachy skupiły się na nieszczęsnych kierowcach. Drogówka, inspekcja transportowa, brygady sanitarne i różne takie lotne ekipy... Szoferzy całkiem udatnie tłumaczą, że jedna grupa zawodowa, czyli celnicy, nie ma prawa skazywać na śmierć głodową czy z powodu zawału serca inną grupę zawodową. Podkreślają też istotną różnicę swojej i celników sytuacji: otóż zbuntowany celnik, działający ospale albo w ogóle, to "troskliwy ojciec rodziny". Zaś szybko jadący kierowca, nie przestrzegający godzin pracy, bo spieszący do odbiorcy towaru lub do domu - to przestępca, którego po wyłuskaniu z grupy bardzo łatwo złapać i ukarać. Coś w tym jest istotnego...

Nigdy nie byłem kierowcą ciężarówki ani celnikiem. Parę lat temu z powodu ospałości, bezczelności i lepkich rąk tych drugich spędziłem na granicy zachodniej, konkretnie w Świecku, osiemnaście godzin w kolejce do okienka. Pamiętam jak jeden z oczekujących zdołał wywabić na korytarz pełen ludzi kierowniczkę zmiany. Padły wobec niej argumenty, że ludzie stojący bez przerwy nawet pół doby nie będą mieli potem dość siły i koncentracji, by dojechać do swych domów. Dama wagi ciężkiej, żrąca kajzerkę z kiełbasą i jednocześnie paląca papierosa syknęła tylko "Mam to w dupie!" i spokojnie odmaszerowała. Ona przecież w swym misiowym rozumku robiła to, co do niej należało. Być może... Państwo przecież dostatecznie długo czyniło wszystko, by zniechęcić swych obywateli do jakiejkolwiek inicjatywy, w tym handlowej również. Wyjście z tego było jedno: dać co miało się do dania, najlepiej razem z dokumentami odprawy i wyjechać czym prędzej, nie oglądając się na mniej zapobiegliwych. Tak, tak, było komu dać, tabuny kolegów opisanej kierowniczki snuły się tam i z powrotem po placu odpraw, pozornie nie wiadomo po co. I byli chętni, by z nimi "porozmawiać". Odjeżdżali w pierwszej kolejności. Czyżby dzisiaj zabrakło tych niewielkich wziątek umundurowanym świętym Piotrom płci obojga na wschodniej granicy?

Marek Zarębski

Brak komentarzy: