sobota, 19 stycznia 2008

Chcieliście kabaretu? No to macie!

Moja ulubiona twórczyni tekstów "politycznie i kabaretowo zaangażowanych" na pismo konkurencji (www.abramowskiego9.waw.pl) wysmażyła odpowiedź, którą na tejże stronie opublikowano. Mógłbym tu teraz przeprowadzać długaśną analizę sytuacji, w której taka rzecz pojawia się na czyichkolwiek łamach BEZ KOMENTARZA - ale po co. Uznano to być może za złą wolę, inni mogliby powiedzieć, że nie kopie się leżącego. A optymiści, że przecież każdy ma swoją inteligencję (prócz tych, którzy jej nie mają), więc wnioski wyciągnie sobie sam. Gdyby jednak nie wyciągnął to po lekturze oryginału zapraszam do moich podsumowań. Jak zwykle podanych wprost.

EE/21/42/LW/08

Odpowiadając na pismo z dnia 02.01.br dotyczące sprzątania budynku i terenu przy ul. Abramowskiego 9 w okresie minionych Świąt, Zakład Gospodarowania Nieruchomościami w Dzielnicy Mokotów uprzejmie informuje, że istotnie w tym okresie bywa, iż występują przejściowe utrudnienia w sprzątaniu. Podyktowane jest to faktem, iż każda z firm sprzątających ma zawartą umowę tylko na 1 rok czasu z terminem jej zakończenia na dzień 31 grudnia danego roku kalendarzowego.
Obecnie podczas kontroli sanitarno-porządkowej przeprowadzonej w dniu 10.01.br w budynku przy Abramowskiego 9 i na terenie przylegającym do nieruchomości nie stwierdzono zaniedbań.
Mamy nadzieję, że dalsza współpraca z nową firmą sprzątającą Państwa budynek w bieżącym roku będzie układała się poprawnie.
Napisał: I Z-ca Dyr Urszula Liwińska

Kluczem do zrozumienia całości jest w tym tekście zdanie pierwsze, składające się z kilku przecinków i dwóch kłamstw. Jedno małe, drugie wielkie. Otóż z siedmioletniej praktyki przemieszkiwania w tym domu wiem, że "przejściowe utrudnienia" w sprzątaniu podczas Świąt SĄ STANEM TRWAŁYM, a nie okazjonalnym. Zatem nie "bywają" - a są stale. Kłamstwo większe zawiera się w umniejszaniu burdelu, jaki na Boże Narodzenie w domu zapanował. Jak by nie patrzył na sprawę, z którego piętra i z której klatki schodowej - burdel to burdel, nie żadne tam "utrudnienia. Bo gdyby tak było to w końcu druga wojna światowa może okazać się "chwilową przerwą w powszechnej międzynarodowej miłości" - czym autorka mogła by wyprzedzić zapędy wszystkich amatorów rewizji dotychczas obowiązującej historii. A że jest ich niemało to my od pewnego czasu dobrze wiemy...

Zdanie drugie i każde następne to istne perełki epistolografii urzędniczej! Czegóż tam błędnego nie ma! I figlarna stylistyka i hiper-poprawne pomylenie miar (nie ma "roku czasu" - jest rok i tyle!). Po prostu gdyby nie było to wszystko dokumentem realnie istniejącym - to boki zrywać i do humoru zeszytów szkolnych przesłać... Wzruszająca jest końcowa nadzieja autorki pisma - bo może jednak będzie poprawnie? Uprzedzony, że pojęcia dla tej pani znaczą coś innego, niż dla innych ludzi odczytuję to jako swoisty apel do nas, marnych lokatorskich robaczków: dajcie już spokój! Będzie marnie, ale ktoś musi dostać swoje pieniądze za rzekome pośrednictwo w sprzątaniu - więc zamknijcie się z łaski swojej i nie rozrabiajcie więcej... Bo wyższy urzędnik miejski może was postraszyć czynszem na poziomie 52 zł za metr kwadratowy! No!

Ustawmy rzecz całą na właściwej płaszczyźnie: jest tak, że lokatorzy płacą na dozorcę jakieś 1500 zł miesięcznie. To znaczy tyle jest ściągane z naszych czynszów w rzeczonym celu. Gdzie podziewają się te pieniądze, jeśli wiadomym jest, iż dozorca dostaje 400-500 zł? Otóż idą do kieszeni firmy pośredniczącej, która oficjalnie dozorcę zatrudnia. Z reguły na umowę zlecenie, jak najtaniej, z minimalną ilością sprzętu i drogich płynów dezynfekcyjnych. To sytuacja, w której nie mamy z pośrednikiem i dozorcą żadnego formalnego związku. Gdyby temu ostatniemu ktoś zwrócił uwagę, że to czy tamto robi źle - ma pełne prawo odrzec "To proszę to zgłosić mojemu szefowi". Czyli niby komu? Ta chora sytuacja, pisałem o niej w innym miejscu rok i dwa lata temu, najwyraźniej podoba się urzędnikom z DOM i ZGN. Niektórym naszym sąsiadom też się podobała. Wypada więc zapytać: a dlaczego? Jaki macie interes pompować pieniądze nie w pracę, tylko w pośrednika? I proszę mi nie odpowiadać, że to nie moja sprawa! Bo TO SĄ MOJE PIENIĄDZE - więc i sprawa moja!

Który z urzędników potrafi zaprzeczyć dowodnie powyższemu rozumowaniu?

Na koniec krótkie pytanie do wszystkich czytających, a zwłaszcza wypełniających tę kratkę w ankiecie PP. Mikołajewskiego i Stach, która mówi o śmieszności niniejszych rozważań: teraz też Wam do śmiechu? Po lekturze zacytowanego dokumentu tylko takie macie refleksje? I do autorów ankiety: a kiedy Państwa komentarz? Bo nie wiem: kupujecie to w ciemno i udajecie, że deszcz pada, czy reagujecie publicznie?

Marek Zarębski

Brak komentarzy: