wtorek, 26 kwietnia 2011

Masoneria dzisiaj? Ma się świetnie!


W budownictwie mieszkaniowym (biurowym zresztą TEŻ) jest tak, że dzisiaj za jedną z najważniejszych przeszkód w jego rozwoju uważana jest nieuczciwa konkurencja. Tak twierdzą dzisiaj współczesne loże masońskie – o ile prawdą jest, że owe loże na początku były organizacjami strzegącymi właśnie tajemnic budowlanych. Nieuczciwa konkurencja typowana jest jako zagrożenie zdecydowanie większe od wysokich podatków i jeszcze wyższych kosztów pracy. To są wyniki nie mojego mniemania o sprawie – ale wyniki ankiet, które sporządzili i wypełnili treścią sami budowlańcy. Widać kasa, jaką dotychczas zarabiali na byle wypierdku budowlanym, byle gmaszysku z bankami na wszystkich piętrach była na tyle duża, ze można już zejść z ceny nawet o trzydzieści procent. A zarobek nadal będzie i to niemały. Tak, pojawia się natychmiast myśl: to na ile robili nas w konia w minionych latach? Od razu odpowiadam – NA BARDZO WIELE!!

Masoneria budowlana tak zagmatwała przepisy i prawa, że przetarg na najważniejszą sprawę, na przykład na remont domu już zamieszkanego, może wygrać nie jakaś tam mniej czy bardziej sprawna firma budowlana – ale spółka typu krzak, składająca się z obrotnego właściciela i kilku na poły pijanych obrzympalców wynajętych do robót budowlanych na zasadzie całkowicie nielegalnej pracy bez ubezpieczenia i socjalu. Jeśli dodamy do tego paru absolutnie spolegliwych wobec sytuacji administratorów, zawsze chętnie tłumaczących potknięcia opisanej przed chwilą firmy – to mamy to, co mamy, czyli burdel na Dzikim Zachodzie w środku ataku Indian. Omawiając wyżej wyniki całkiem oficjalnej ankiety, promowanej między innymi przez Kongres Budownictwa Mieszkaniowego nie używam konkretnych nazw, nie namawiam do kojarzenia w tym, a nie innym kierunku. Ale jeśli ktoś uczyni to tak, jak ja uczyniłem – nie pomyli się i będzie wiedział w czym rzecz i o czym piszę.

Budownictwo generalnie pełne jest ludzi niesamowicie dumnych ze swych osiągnięć, które jako byty materialne stoją jak byk. W miastach i wszędzie tam, gdzie mieszkają czy pracują ludzie. Niestety pełna prawda jest też i taka, że budownictwo pełne jest ludzi przekupnych, przymykających oczy na niedociągnięcia techniczne i organizacyjne tego, co skonstruowali, postawili, wybudowali itd. Pełne świętych krów, dla których koniec dnia ich pracy jest końcem świata, a każdy następny świat zaczyna się dnia kolejnego. Budowlańcy bardzo często lubią powtarzać, że gdyby nie oni, to w miejscu, w którym stoimy rosła by dzika trawa, a ludzie gnieździli by się po dziesięć osób w pokoju. Zawsze im wtedy odpalam, że na takie banialuki jest tylko jedna odpowiedź: gdyby nie oni to w tym miejscu byłby raj, do którego szejk Kataru ustawiał by się w kolejce po pożyczkę na szyby naftowe. Jak łatwo zauważyć i jedno i drugie jest grubą przesadą – ale przynajmniej po zastosowaniu mojego responsu szalki wagi zdrowego rozsądku stoją równo i w miejscu.

Skąd w martwym jeszcze okresie inwestycyjnym dla budownictwa nagle zebrało mi się na takie wynurzenia? I gdzie będzie tytułowy ruch? Mokotów, ciąg ulicy Domaniewskiej. Zasmarkanej, zablokowanej, zatłoczonej do granic możliwości. Dzisiaj, teraz. Bo jutro będzie znacznie gorzej. Bezmyślne budowlane tumany stawiają nowe biurowce. Właśnie zaczęły pracować dźwigi. Od jednego z tych „mistrzów” w żółtym hełmiku usłyszałem, że trzeba było protestować w Radzie Dzielnicy wcześniej. Dzisiaj jest już „po ptokach”. Chwila, żółty dźbąglu: więc jeśli ktoś nie protestuje to możesz zaczynać każdą robotę w dowolnym miejscu? Brak protestu zwalnia cię od myślenia? To coś ty durniu kończył: zawodówkę mięsną? A to jak się okazało był przedstawiciel firmy zrzeszonej w … Izbie Projektowania Budowlanego. 21 miesięcy usiłowałem robić dla nich gazetę branżową. Dzisiaj sumuję to ciekawe zjawisko tak: najgorszy czas, jaki kiedykolwiek przeżyłem. Stracone miesiące, zmarnowane pieniądze, robota dobra dla psychologa chcącego poznać parę kręgów piekła. A wystarczyło, by dowództwo zachowywało się normalnie, słuchało nie tylko własnych wspomnień z lat 50-tych i nie udawało, że każdy funkcyjny u nich dureń to co najmniej dziecko lepszego Boga...

M.Z.

Brak komentarzy: