sobota, 2 kwietnia 2011

Po dniu śmiechu

Prima aprilis minął, mogę sobie pozwolić na nieco poważniejsze refleksje. Tym razem o rzeczach i sprawach, o których blogerzy schodzący się na inaugurację Ekranu opowiadali trochę półgębkiem, trochę z rozbawieniem – choć sprawa sama w sobie arcypoważna. Idzie o kształt prawicy i dominowanie pewnych postaci. Niestety kosztem Sprawy i kosztem innych, porządnych ludzi. No a dzisiaj ten tekst Coryllusa... Link http://coryllus.nowyekran.pl/post/8841,kto-uratuje-polske

Ale najpierw może o pryncypiach. Po wielokroć w internetowych mediach, choćby na przywoływanym tu Nowym Ekranie padała sugestia, ba, nawet żądanie intronizacji Chrystusa na Króla Polski. I zawsze, za każdym razem okazywało się, że nie ma pośród apelujących takich instrumentów, które ową czynność zdołały by przeprowadzić. W Episkopacie też zresztą brak chęci. Tymczasem odwoływanie się wyłącznie do modlitwy gdy naprzeciw zdecydowana, ba, uzbrojona banda to nie jest najlepszy pomysł. Oczywiście to moje zdanie, pewnie zaraz usłyszę, że materialistycznego oportunisty (czasem bywałem też nihilistą…) W prywatnych rozmowach zawsze rezonowałem, że tak naprawdę każde królestwo pośród już istniejących tworów para-państwowych zdobywało się siłą. Mieczem - jeśli komu wygodniej odnieść się do historii. I to jest właśnie ta znienawidzona przez moich rozmówców wskazówka praktyczna. Szydzą z niej i drwią – a bywa, że mnie samego nazywają jak wyżej wymieniłem. Dlaczego? Dalibóg nie wiem. Nie pojmuję czemu miałby to być gorszy początek od każdego innego… Tak przecież w historii bywało. Ludzie coraz bardziej mają rację (pardon za stylistycznego potworka) mówiąc, że tarasowcom pewnego dnia trzeba spuścić łomot, taki ręczny i dosłowny. Że będą mieli pretekst? Do cholery: jak będą chcieli mieć, a nie znajdą w okolicy to go sami zmajstrują!

Wybory dwudniowe. Jakby jeden dzień i jedna noc to było zbyt mało na fałsze... Starsi głosują przez pełnomocników. Te cholerne komuchy miały rację: nieważne kto głosuje, ważne kto głosy liczy. Oczywiście możemy wrócić do ideologii z poprzedniego akapitu. Tylko co to komu da praktycznie? Teraz-zaraz, dzisiaj?

Dlaczego w otoczeniu Jarosława stale ci sami ludzie, nieodmiennie nieudolni? Czy to co się dzieje to znak, że ktoś prezesowi niewłaściwie, a może złośliwie i celowo podpowiedział, by wszedł w zabawę z tamtą, salonową ekipą Jankego? Ale ja skupiam się na innym problemie, też przecież przez Gospodarza poruszonym: kto odpowiada za nieudolność? Kto za olanie terenu, gdzie PiS po prostu daje ciała? Okazuje się bowiem, że wyrzucenie ekipy tworzącej później PJN nic nie dało. Więc wniosek może być tylko taki, że kret pozostał w szeregach. Czy w takim razie racje ma Braun jasno przywołujący nazwiska z układu dolnośląskiego, które jednoczą PiS i PO? Bo jeśli tak - to wszystko przestaje mieć sens. A niektóre rzeczy powoli zatrącają o współuczestnictwo w zwykłym szalbierstwie. Nie lubię wychodzić na durnia.

Od dłuższego już czasu rozmawiam z ludźmi, którzy zajmują się pisywaniem rozsądnych rzeczy. Którzy aranżują za własne pieniądze działania, jakim żaden wysoko uposażony dupek sejmowy nie jest w stanie sprostać. Osobiście, twarzą w twarz się z nimi spotykam, to nie są literackie postaci. Słyszę co mają do powiedzenia, widzę ile w nich umiejętności, pasji, wiedzy i zdolności do artykułowania Ważnego. A potem gdzieś w którejś stacji radiowej, którymś programie telewizyjnym słyszę i widzę, jak jeden z drugim z pisowskich niezdarów usiłuje a to przeciwstawić się Stokrotce, a to dać odpór Rymanowskiemu. Mogę powiedzieć wprost - i aż żal dupę ściska! A prezes nic. Prezes hołubi kulawe łabądki, czas płynie, Sowy i inne nocne ptaki robią co chcą, normalny obywatel przed pójściem do sądu winien postąpić jak matka bodaj Pawlaka w starym polskim filmie - gdy wręczała mu granat mówiąc, że sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po ich stronie. No i co Panie Jarosławie? Słyszał Pan o tym cokolwiek? Jakieś wnioski?

M.Z.

Brak komentarzy: