O ludziach, ludzkich i diabelskich sprawach - i wszystkim o czym chcę coś powiedzieć. M.Z. to Marek Zarębski. Strona zawiera treści ujęte w formę słowa pisanego. Wszelkie zatem pretensje przyjmuję również TYLKO W TEJ FORMIE!
czwartek, 28 kwietnia 2011
Dlaczego samorządy zawodowe są szkodliwe?
Zacznę może od tego, że niżej opublikowałem tekst pt. „Masoneria dzisiaj?”
Wspomniałem tam o szkodliwych moim zdaniem działaniach niektórych samorządowych organizacji budowlanych. Problem polega jednak na tym, że obecnie WSZYSTKIE samorządy zawodowe uważam za szkodliwe dla obywateli Polski. Oto powody.
Akt I, sądowy
„…Warszawski sąd okręgowy odrzucił pozew zbiorowy złożony przez część poszkodowanych w katastrofie hali MTK w Katowicach w 2006 r. Pozew złożony przez grupę 16 osób - zdaniem sądu - w świetle ustawy nie był dopuszczalny. Sąd w żadnym razie nie wypowiedział się dzisiaj na temat zasadności roszczeń zgłaszanych przez członków grupy przeciwko Skarbowi Państwa i tego orzeczenia w żadnym razie w ten sposób odczytywać nie należy - zastrzegł sędzia Tomasz Wojciechowski.
Dodał jednak, że zgodnie z ustawą w postępowaniu grupowym nie można dochodzić roszczeń o ochronę dóbr osobistych, jak de facto - według sądu - było w przypadku tego pozwu…”
Tyle notatka prasowa, oczywiście we fragmentach. Czy mogę powiedzieć: czysta kazuistyka? Bo tak to właśnie moim zdaniem wygląda. Szesnaście wdów lub wdowców, może sierot, może inwalidów nie ma prawa występować w grupie. Trzeba ich oddzielić od siebie. Rozumiem, że opłaty winny być wniesione również osobno. Ktoś powiedział, że korporacja prawnicza stanęła na straży korporacji budowlanej. Myślę, że od strony prawnej to zły wniosek – dotknięty sędzia powie, że zastosował się jedynie do przepisu, który wiąże mu ręce. Od strony prawnej kazuistyki będzie miał rację. A od ludzkiej strony?
Akt II, konstytucyjny
W myśl art. 17 ust. 1 Konstytucji RP: „W drodze ustawy można tworzyć samorządy zawodowe, reprezentujące osoby wykonujące zawody zaufania publicznego i sprawujące pieczę nad należytym wykonywaniem tych zawodów w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony…” W wypadku zawalonej śląskiej hali jej konstrukcję opracował ktoś, kto wykonywał zawód zaufania publicznego. Jego koledzy dopuścili rzecz do użytku, a przez następne lata nie wykryli w eksploatowanym obiekcie żadnych technicznych uchybień. Co prawda ponoć na ziemi znajdowano śruby wypadające ze stalowych belek – ale nikt na to nie zwrócił uwagi. Czy można zatem sformułować tezę, że zaufanie publiczne zostało zawiedzione? A interes publiczny oraz osobisty nie ochroniony? Nie znam precyzyjnie losów procesu, wiem, że taki jeszcze niedawno toczył się wobec projektanta hali i że reakcje obwinionego były co najmniej dramatyczne. Nic mi natomiast nie wiadomo na temat instytucji, która w myśl przywołanego wyżej artykułu Ustawy Zasadniczej (art. 17, ust.1) opiekowała się drogą zawodową. Czy ta instytucja, ten zawodowy samorząd wyraził żal za swe niedopatrzenia? Jaką zaproponował poszkodowanym satysfakcję?
Akt III – praktyczny
Wyciąg ze STATUTU … tu proszę nie dziwić się, że nie podaję nazwy tego stowarzyszenia pozarządowego, typ „organizacja samorządu gospodarczego” – wszystkie punkty przywołane w oryginale, istnieją realnie.
Celem działalności …… jest:
1. reprezentowanie, zgodnie z wolą swoich członków, ich interesów wobec organów państwowych i samorządów terytorialnych, oraz organizacji krajowych i zagranicznych,
2. ułatwianie działalności członków w sprawach technicznych, ekonomicznych, organizacyjnych i prawnych,
3. spełnianie funkcji usługowej, informacyjnej i doradczej na potrzeby członków ……. oraz instytucji i podmiotów gospodarczych,
4. podejmowanie współpracy z podmiotami gospodarczymi i organizacjami za granicą,
5. kształtowanie opinii o problemach projektowania, poprzez inicjowanie prac badawczych, popularyzowanie publikacji krajowych i zagranicznych oraz prowadzenie działalności wydawniczej i szkoleniowej,
6. podejmowanie działań na rzecz integrowania środowiska,
7. upowszechnianie zasad etyki zawodowej kadry inżynierskiej projektantów.
+ + + + + + + + + + +
No i pięknie: ale o co chodzi tak naprawdę? Czyż można czepiać się tych punktów – bije z nich troska o członków stowarzyszenia? Ano bije. Dlatego proponuje nieco oryginalną analizę powyższych treści. Proszę mianowicie nie obracać w rękach i umyśle tego co jest. Proszę raczej poszukać tego, czego NIE MA.
NIE MA ANI SŁOWA O POLSCE, o współobywatelach, o służbie narodowi.
Jest FERAJNA – i ona właśnie ma wspólnie dbać o siebie, szkolić się i wspierać. Czy mam prawo powiedzieć, że równie dobrze mógłby to być manifest napisany dla Ali Baby i jego czterdziestu rozbójników?
Akt IV – kilka refleksji
Czemu w ogóle służą samorządy zawodowe? Odpowiedzi najłatwiej szukać w historii cechów i gildii, samorządy zawodowe są ich prostą kontynuacją. Organizacje te powstawały po to, by uzyskać i utrzymać monopol na towary i usługi dostarczane przez ich członków. We wszystkich państwach Europy cechy, gildie i inne „samorządy" sprawowały nadzór nad liczbą osób kształconych w zawodzie. Jasnym jest, że miało to bezpośredni wpływ na liczbę osób w ogóle świadczących usługi i produkujących towary. W konsekwencji decydowało o cenach tych usług i towarów. W latach późniejszych taką sytuację przywykło się nazywać monopolistyczną. Czy podobna polityka działania służy trosce o jakość wykonywania zawodu? Odpowiedź jest oczywiście PRZECZĄCA. Nie służy ani temu, ani dbałości o standardy etyczne. Historycznie rzecz biorąc, standardy te w zawodach takich jak lekarz czy prawnik pojawiły się dość wcześnie, ale impulsem do ich tworzenia nie była ochrona klientów, lecz interesów członków samorządu.
Nieufni powiedzą w tym miejscu, że właściwie nic złego się nie dzieje, gdy określona grupa zawodowa dba o interesy swych członków – ponieważ to wymusza wyższą jakość działania wszystkich pozostałych przedstawicieli tego samego zawodu. Nic bardziej mylnego! Ci pozostali będą bowiem zwalczani ze wszystkich sił, jakimi dysponuje cech czy gildia. Ta bowiem dba wyłącznie o własne interesy. Twierdzenie przeciwne prowadziło by do konstatacji, że zdecydowana większość bądź nawet wszyscy członkowie samorządu to osoby obdarzone cechami altruistycznymi, dobrowolnie ponoszące organizacyjne i finansowe ciężary po to, aby chronić nie swoje interesy. Konia z rzędem temu, który potrafi dowieść prawdziwości tego absurdalnego twierdzenia!
Bloger Marcin Gomoła, który nie tak dawno zajmował się w sieci podobną problematyką twierdzi wprost: „…Cedowanie przez demokratyczne państwo prawa i obowiązku ochrony interesów obywateli na organizację zawodową oznacza, że rozstrzyganie konfliktów między profesjonalistami a ich klientami zostaje powierzone samorządowi zawodowemu, a więc ciału ze swej natury stronniczemu i nieobiektywnemu. Członkowie samorządu stają się w ten sposób sędziami we własnej sprawie, co podważa fundamenty demokratycznego porządku…”
Niczego tu nie potrzeba dodawać, niczego uzupełniać! Interes publiczny, na który niektóre samorządy szczególnie hermetyczne powołują się bez końca to domena państwa – a nie organizacji dla nielicznych. Wewnętrzne regulacje prawne takiej struktury nie posiadają po prostu waloru źródła prawa. Jako takie są więc fikcją – i powinny być dla dobra ogółu natychmiast zlikwidowane. Ponieważ jednak zacząłem wyrażanie wątpliwości od inżynierów budowlanych – dodam tylko, że powierzanie ich samorządom mgliście zdefiniowanej pieczy nad procesami certyfikacji zawodowej i uznawanie (lub nie) kompetencji bogaci małą grupkę, nie przysparzając zbiorowości najmniejszych korzyści.
M.Z.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz