sobota, 31 grudnia 2011

Przed północą…


Gdy przyjdzie kryzys… Kiedy zacznie się walić… W dniu, w którym zaczną nam odbierać co uznajemy za nasze…

To jest dominujący ton paru krzykaczy sieciowych. Pewnie chcą dobrze, przestrzegają, chcą ostrzec. Bez sensu. Kryzys już jest. Wali się obok i dokoła w najlepsze. Dzisiaj zabierają co uważacie za swoje – jutro to już nie tylko nie dadzą szans na odwołanie, ale po prostu utopią. Przestrzegać trzeba też z głową. A jeśli który chce uchodzić za wiarygodnego – to winien postępować jak pewien król z „Małego Księcia” de Saint Exupery’ego. Król ów wiedział co czynić by słuchało go nawet słońce: kazał mu zachodzić dokładnie o zachodzie.

Z czego morał, iż przestrogi też mają swój czas. Po upływie tego czasu są czystą kpiną. Ze zdrowego rozsądku też.

Rozwinę ten wątek już w następnym roku, dzisiaj nie czas na Kassandry. Zapewniam, że będzie ciekawie. Dla manipulatorów wszelkiej maści, płci i chowu: oby nadchodzący właśnie czas okazał się dla was zły jak sto choler.

Pozostałym, tu mam na myśli przyjaciół, sprzymierzeńców, myślących podobnie i w ogóle myślących: wszystkiego dobrego i spełnialnego! Mądrzę się i stale stroję w cudze piórka? Opowiadam o dobrych uczynkach wygodnie siedząc w fotelu? Nieprawda. Właśnie domywam się po operacji wymiany klocków hamulcowych w zaprzyjaźnionym aucie. Wysiadły akurat dzisiaj. Więc gdzie właściciel pojazdu nie mając grosza przy duszy miał pójść jak nie do mnie?

M.Z.

PS. W okolicach północy nad Warszawą przeleciało ponad trzydzieści samolotów (a może dokładniej: obiektów latających), mniej więcej wzdłuż linii Wisły, trasa północ-południe. Nie wykluczam, że mogło być ich więcej. Czy ktoś wie co to za "okazja"?

Brak komentarzy: