środa, 7 grudnia 2011

Dzien-nikarz


Zawsze rozumiałem to jako „codzienny kronikarz”. I teoretycznie taką właśnie śrubkę sam sobie przykręciłem – komentować najważniejsze wydarzenia danego dnia. W świecie, który jest obok…

No i nie da się! Szanowni: prawda jest taka, że niechętnie zajmuję się rzeczami i sprawami, o których wiem niewiele, albo o których nic nie wiem.


Nie znam się na sytuacji euro i agencjach ratingowych. To znaczy nie znam się na tyle, by w tej sprawie zabierać głos. Co komu po popiskiwaniu faceta mającego o przedmiocie dość mgliste wyobrażenie? Wprowadzenie euro zawsze uważałem za czynność sztuczną, kraje starej Europy jeszcze jako tako współpracowały ze sobą w okresie wspólnoty węgla i stali, czyli w latach 50-tych, znacznie gorzej w latach następnych. Budowanie wspólnej waluty to coś na kształt przymuszania Greków do urządzania w swoim kraju typowo niemieckiego Octoberfest, czyli święta piwa. Jak to się skończyło wszyscy już wiedzą. Nalano coś do dużych kufli, rozchlapano, mnóstwo osób pośliznęło się na cieczy – bo ta okazała się oliwą. Po co to komu było?

Rocznica wprowadzenia stanu wojennego… Oponenci zawsze podnosili argument, że złą cechą Polaków jest świętowanie klęsk. Bezprawny stan wojenny bez wątpienia był taką klęską, zgromadzenie iluś tam osób ze zniczami pod willą Jaruzelskiego kwitowało ją moim zdaniem prawidłowo. W tym wszakże roku parę osób zorganizowało duże spotkanie na Placu Konstytucji w Warszawie. Ale nie 13 grudnia – lecz dokładnie o 20.00 w dzień tę datę poprzedzający! To myślenie podoba mi się: jeżeli stan wojenny był niewolą, to oni chcą obchodzić ostatni dzień tamtej wolności. Oczywiście wtrącił się PiS, niezgrabnie jak zwykle i bez polotu. Czy tam jeszcze ktoś myśli? Nie wiem – ale wyszło jak wyszło, czyli marnie. Jak będzie przebiegało zgromadzenie – zobaczymy. W tej materii pojawiła się wszakże inna plama.

W Nowym Ekranie notka o przeszłości jego założyciela Ryszarda Opary. Jeżeli tylko połowa enuncjacji jest prawdziwa – to czarno widzę, treść przerażająca, wychodzi że mnóstwo osób uległo kolejnej iluzji. Jeżeli nieprawda – to czemu nie ma natychmiastowego sprostowania? Bo pytanie należy do fundamentalnych: czy znowu agent założył w sieci tajny oddział partyzancki? A może przejrzał na oczy i dużą kasę przeznacza na odbudowanie tego, co zniszczył? Jak by nie było pora rzecz jasno opowiedzieć. Na razie cisza. A to Nowy Ekran jest organizatorem imprezy przewidzianej na 12 grudnia tego roku…

Dlaczego przyczepiłem się do tej nieszczęsnej choinki przed warszawskim Zamkiem? Taki wielki ze mnie esteta i znawca stylów w sztuce? Oczywiście nie. Oczywiście z powodu tego, że nawet profanom jedne rzeczy podobają się, inne budzą w nich obrzydzenie. Może też i z tej przyczyny, że jako człowiek w określonym wieku zbyt dobrze pamiętam czasy, w których państwo robiło wszystko, by znaczenie Świąt Bożego Narodzenia przeinaczyć, Świętego Mikołaja przekształcić w Dziadka Mroza, a do gwiazdy na szczycie domowego świątecznego świerczku dodać koniecznie sierp i młot. Jest zresztą mnóstwo innych powodów, dla których na przykład nigdy nie byłem w stanie podziwiać rzeźb wokół Pałacu Kultury – tych rzeźb sławiących tężyznę socjalistycznej braci. Nie wiedziałem wówczas dlaczego to wszystko przypomina mi równie nachalne twory „zaangażowanej sztuki niemieckiej” okresu hitleryzmu. Dzisiaj już wiem: gniazdem obu była lewizna, ten cholerny socjalizm i wszelkie kolejne jego wynaturzenia. Te wszystkie linie proste, trójkąty i ostre kontury konstruktywistycznej choinki sprzed Zamku śmierdzą mi tamtą epoką. Nic na to nie poradzę.

M.Z.
------------------------
PS Z ostatniej chwili, WAŻNE!: Ryszard Opara, właściciel Nowego Ekranu odpiera stawiane mu zarzuty i deklaruje odpowiedź na KAŻDE pytanie w całkowicie niecenzurowanym wywiadzie, prowadzonym przez wskazanego przez blogerów dziennikarza, niekoniecznie z NE. Kwituję - wyjaśnianie tej sprawy RUSZYŁO!

Brak komentarzy: