piątek, 3 lutego 2012

Dupki hop do kupki


W sieci pojawił się znakomity felieton St. Michalkiewicza pt. „Parada bęcwałów”. Sygnalizuję – warto przeczytać. Dzisiaj i z tej okazji słów tylko kilka o wzorach, które kupowane są „w dół”. To znaczy o tym, jak mali i niekoniecznie we wszystkim zorientowani urzędaskowie patrząc na manewry wykonywane przez Przywódców doznają dyskomfortu zgłupienia. Oczywiście z tego tylko powodu, iż niewolniczo chcą naśladować coś, czego nie pojmują w całości i do końca…

W jednym z poprzednich tekstów napisałem kilka gorzkich słów o urzędnikach, którzy małpując „górę” ochoczo rzucili się do udowadniania, że czynsze w domach komunalnych muszą wzrosnąć. Tu poniosła ich fantazja i wymieniono wzrost nawet o pięćset-sześćset procent. „Bo inaczej nie ma pokrycia kosztów…” Nieuważnym nawet słuchaczom tych banialuk natychmiast staje przed oczyma grubo wydrukowane pytanie: to skąd do diabła brano do tej pory pieniądze na rzekome dopłaty, skoro nawet dziecko widzi, że żaden dom komunalny nie sczeznął sam z siebie, choć oczywiście nie kwitnie, a brud na nim narasta w rytm dziejowej zawieruchy? Istnieje taka teoria, mieliśmy w moim domu kiedyś z nią do czynienia, że przedtem to był raj, Marsjanie dosyłali worki z banknotami w dowolnych ilościach – ale przestali. Dlaczego? Nie wiadomo. A ponieważ nie wiadomo – to i teorię szlag trafił, Marsjan odłożono ad acta i już nikt się z nimi nie wydurnia. Pozostało tylko pytanie jak daleko mogą posunąć się bęcwały pośledniego autoramentu, zapatrzywszy się w Bęcwałów Naczelnych. Na razie nikt nie wie. Zatem mój postulat, że niektórych zaczadzonych należy do wiosny wywiesić na mróz za okno, może jak zające skruszeją – pozostaje jak najbardziej aktualny.

A trawestując Michalkiewicza chyba trzeba powiedzieć, że wszystko wzięło się stąd, że czary, jakie Miłościwie Panujący wyprawiali do tej pory w Sejmie i wszędzie, gdzie w szlachetny sposób bywają, uderzyły na rozum samym czarownikom. Owszem, można urządzać parady michalkiewiczowskich bęcwałów – pod tym wszakże warunkiem, że bęcwalstwo na oczach oszalałego z radości tłumu maszeruje mniej więcej zgodnie i w jednym kierunku. Kiedy jednak mniejsi z powodu wiernopoddańczego zapału zaczynają hasać, nie trzymają szyku, a nawet decydują się iść w poprzek, przez zachwycony tłum kibiców – może się okazać, iż wszystko szlag trafił. Na fotce ilustrującej tamten tekst znajduje się nie żaden mudżahedin z obcego kraju, ale staruszka, której nie pozwala się ani zapłacić zwielokrotnionego czynszu, ani kupić lekarstwa na artretyzm, czy zagotować na drożejącym gazie wody na rozpuszczalną, też drożejącą zupkę. Nie pozwala - bo jej renta czy emerytura nie wystarcza nawet na opłatę jednego z tych elementów, co dopiero mówić o wszystkich. Więc se leży i grozi swym "dobroczyńcom"…

Palcem na spuście.

M.Z.

PS. Doprawdy zadziwiające jest to, że ostatnio najpopularniejszym moim tekstem spośród ponad czterystu tu się znajdujących jest ten właśnie o czynszach z roku 2007. Wrogowie mi się nawracają? A może po tylu latach ktoś postanowił przyznać mi rację? No to rychło w czas…

Fot.hotmoney.pl

Brak komentarzy: