O ludziach, ludzkich i diabelskich sprawach - i wszystkim o czym chcę coś powiedzieć. M.Z. to Marek Zarębski. Strona zawiera treści ujęte w formę słowa pisanego. Wszelkie zatem pretensje przyjmuję również TYLKO W TEJ FORMIE!
sobota, 11 lutego 2012
Czas karzełków?
Znakomity bloger, teksty którego poznałem w Nowym Ekranie, Tomasz Karwowski, napisał i niedawno wydał książkę pod tytułem „Czas karłów”. Znam ją jedynie z publikowanych w NE fragmentów – ale nawet to pozwala mi powiedzieć, iż jest to opowieść o oszustwie, jakiego dokonano wobec narodu polskiego po 1989 roku. Arbitralna i prywatna – lecz osobiście tylko takie cenię. Podkreślam: znam fragmenty, ale już na ich podstawie śmiem twierdzić, że dobrze się stało, iż ktoś wreszcie na poważnie i ze znawstwem tematu postanowił prawdą dowalić durniom, z jakimi od lat mamy do czynienia we wszystkich programach telewizyjnych mówiących o rządzie i parlamencie.
Dzisiaj wszakże o nieco innej sprawie: mianowicie o dwóch przyjaciołach (czy nadal – nie wiem), którym poświęciłem tu już mnóstwo czasu. Jak to w życiu bywa – raz ganiąc raz chwaląc. Pierwszy z nich po raz kolejny wystosował płomienny apel do publiki, by ta zajęła się raczej siedzeniem na dupie w domu, niż manifestowaniem, to ostatnie bowiem jest niemądre i w ogóle be. Ewolucja więc żadna, może prócz tego, że dowiedziałem się, iż wspomniany bloger jest już nie tylko pisarzem, dziennikarzem, ale też historykiem sztuki. Dwa lata temu jeszcze nie był. No ale cóż, ponoć wiara przenosi góry…
Ale drugi rośnie. Drugi: Toyah. Rośnie naprawdę, w siłę argumentów, coraz precyzyjniejsze wyrażanie obaw, o których wielu, ja też, myśli intensywnie, ale ze względu na skomplikowanie przedmiotu kończy gdzieś w połowie rozważań. Bo jak w istocie wygląda Piekło? Resztę uważając za zbyt trudną, by doprowadzić myśl do końca. Toyah napisał ostatnio dwa świetne felietony o świeckich pochówkach i analizie zachowań opozycji politycznej – czyli o PiS-ie. Tak, wiem, spłycam, tam jest dużo więcej mądrych rzeczy, tyle że jako obserwator biorę co mnie interesuje, a nie tkam kompletnej chwały autora, o tę musi zadbać sam. I dba. Skutecznie, odsyłam ciekawych świata do oryginału na www.toyah.pl
No to ja znów swoje: jestem przeciwny siedzeniu na tyłku w domu. I z Coryllusem zgody tu nigdy nie będzie. Jest czas politycznych karłów. Ale czemu koniecznie mam zostać dodatkowo karzełkiem? Jak napisałem kiedyś - nie tka się w ten sposób materii własności, nie wyraża siebie, nie popycha świata do przodu. Uwagi o roli własności oczywiście słuszne – ale to tyle, dalej stare banały, ganiłem już, więc się nie będę powtarzał. Toyah za to w jednym z felietonów przywołuje rzecz, która w Warszawie (Toyah mieszka w Katowicach) otrąbiona została jako nowinka i przykład na dobre działania nieszczęsnej pani prezydent tego miasta. Osobiście nie widziałem, komunikacja tak droga, że dwa razy należy pomyśleć zanim pojedzie się gdziekolwiek, benzyna jeszcze droższa, przekleństwo Coryllusa (siedzenie na dupie) samo się spełnia. W każdym razie ponoć koksowniki oddzielone są od zziębniętej publiki barierkami. A w Katowicach, gdzie zimą wystawiane są od zawsze – nie. Pyta autor: dlaczego? Warszawska odpowiedź jest prosta jak drut i najlepiej tłumaczy ją zdjęcie przy tytule. Do koksowników jako źródła ognia, światła i ciepła bezpośredni dostęp może mieć tylko WŁADZA.
A dalej toyahowa rzecz o kościelnym pochówku Geremka wręcz znakomita! Zgadzam się: psieje nam wszystko. Nawet tak zwana opozycja zamarzła. Oczywiście wiem, że nigdy specjalnie aktywna nie była – ale przynajmniej udawała, że coś robi i czemuś się sprzeciwia. Teraz zarzucono zimowe podtrzymywanie pozorów. Może to i lepiej…
M.Z.
Fot. kontakt24.tvn
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz