wtorek, 15 marca 2011

Syf w mieście Warszawa

W portalu Nowy Ekran pod tym tytułem ukazał się spory tekst Coryllusa traktujący o… o czym? O bolączkach miasta stołecznego? Nie, „bolączki” to w tym wypadku eufemizm. Syf dosadnym, ale właściwym słowem. Wyszedłem z Ekranu, nie mam zgody na powielanie tekstu Coryllusa, ograniczę się zatem do pewnych wątków, które znalazły się w dyskusji pod materiałem. To zupełnie inne ujęcie tego, o czym dość sentymentalnie wspominałem w swoich poprzednich tekstach na tym blogu. Inne – ale też właściwe. Coryllus pokusił się o pewien opis, ja zareagowałem nań w komentarzu tak:


Panie i Panowie!
Wszystko co opisujecie to racja. Wynika z prostej konstrukcji, którą od kilku lat stosują tzw. "władze Warszawy". Otóż wszystko co się znajduje na tym terenie, terenie miejskim, nie jest własnością mieszkańców miasta, ale samego Miasta. Ja wiem, ze to brzmi idiotycznie - ale dokładnie tak właśnie jest. Ludzie to tylko przypadkowa zbieranina, której można coś zakazać, nakazać, od której da się wyegzekwować, ściągnąć, zwindykować. A Miasto to Matrix, matka matek, prapoczątek wszystkiego i koniec. Ludzi niesfornych, mało spolegliwych można usunąć. Tak, tak, ja tu wcale nie żartuję, już nieraz słyszałem od urzędowych osób, ze jeśli coś mi nie pasuje z opłatami to mogę się usunąć, jest sporo polskich obywateli, którzy co przeze mnie zasiedlone chętnie wezmą. Spytałem wówczas, czy ów ktoś ma na myśli tych z polskimi paszportami w Hajfie i Jerozolimie, magister Goleń narozdawał przecież tych dokumentów naprawdę sporo. Nie było odpowiedzi, ale czuję przez skórę, że wciągnięto mnie na odpowiednią listę... Antysemitnik, buntowszczyk, padalec, gnida społeczna, w razie potrzeby dyliżans dalekobieżny na Syberię, czyli kibitka i oswajanie białych misiów. Jeśli Miasto chce wszystkie tereny zielone przeznaczyć na rabunkową deweloperkę - to przeznacza i już, należy przez to rozumieć, że i przyjaciele królika mają z tego podstołową korzyść. Nikt nie martwi się takimi drobiazgami, jak ten, że w budynku na pięćdziesiąt rodzin pojawi się co najmniej pięćdziesiąt samochodów, które jakoś do domu muszą wrócić. Którędy? Ulice już zapchane do granic wytrzymałości. A kogo to obchodzi, kierowcy mają wielkie łby niechaj się martwią. A jeśli niczego nie wymyślą - jazda poza miasto, wszak to ponoć tendencja ogólnoświatowa. Czynsze na ulicy Puławskiej należą pewnie do wyższych, niż w Monte Carlo, urzędnik założył ich poziom, wstał rano lewą nogą, podrapał się po kudłatym łbie, założył, zapisał i przedstawił, dostał za to premię i ma w dupie co sądzą o kosmicznie wysokich kwotach czynszów mieszkańcy tego miasta. Nie ma sklepów spożywczych, bo tylko banki stać na horrendalne opłaty? Odpowiedź zawsze skonstruowana jest na tej samej zasadzie, co dictum pewnej francuskiej arystokratki na rok przed ścięciem: nie ma chleba, więc niech jedzą ciasteczka!
Puchowy śniegu tren... Tia, przykrył każde gówno, w sensie dosłownym też. No ale stopniał, taka kolej rzeczy. Teraz trzeba czekać na zieleń, jakieś krzaczory jeszcze zostały, zazieleni się i dla durniów z Ratusza będzie gites.

No to ja dzisiaj jak kiedyś Lepper: BUFETOWA MUSI ODEJŚĆ!! A resztę towarzystwa do urlopowania łatwo wskazać.


I wkrótce dostałem taki respons:

Ja tam jestem za tym, że by warszawiacy jeszcze się pobujali trochę z bufeciarą - w końcu sami ją sobie wybrali. Demokracja to demokracja, nie ma rady :)
A mogli mieć Bieleckiego...

tipsi

Więc reaguję:

Ależ jesteś złośliwy, Tipsi! Chrzanię taką demokrację. W razie czego powiem, że jestem monarchistą... I posłusznie meldowywuję, że nie głosowałem na tą panią. Jakoś nie gustuję w emploi przekupy. A program typu "przetrwać aby trwać" to za uszy i o kant... tej, no wiesz.

A Tipsi jakże celnie odgryza się:

Przykro mi, ale dla marksistów jednostka jest niczym. Nawet, a może zwłaszcza tak dla nich niewygodna, jak Ty i paru innych prawdziwych warszawiaków. Liczy się tłum, zhomogenizowana intelektualnie (o ile można jeszcze użyć wobec niej tego terminu) i społecznie masa. Bądź sobą, kupuj to co wszyscy! W II połowie XX wieku rządy w Europie przechwyciła wreszcie kasta kupczyków. A kupczykom najbardziej zależy, by konsumenci byli przewidywalni i sterowalni - czynią więc co trzeba, by stan taki osiągnąć. W efekcie dostajemy bezpostaciową, ciężkostrawną masę społeczną o precyzyjnie sparametryzowanych potrzebach i oczekiwaniach, przybraną z wierzchu dla niepoznaki jakimiś niedobitkami starych klas, ekscentrycznych jajogłowych itp. Tym tylko różnimy się od społeczeństwa sowieckiego, że jesteśmy nie tyle mięsem armatnim, co mięsem komercjalnym. Komunizm hodował ludzi jak świnie w wielkoprzemysłowej chlewni - na rzeź, a obecny ustrój hoduje ludzi jak krowy - dla udoju.

Ty trwasz w Warszawie, a ja traktuję ją jak obce terytorium - jadę tam wyłącznie wówczas, gdy bezwzględnie muszę. Wiem, że mój obraz jest nieco jednostronny, bo nawet pod rządami bufeciary i jej bandy geszefciarzy miasto to wciąż ma różne oblicza. Ale jak tak dalej pójdzie, dojdzie do jeszcze większej uniformizacji. Nie wiem, jak możesz tam

tipsi

Była kłótnia? Skądże! Raczej ironiczna, ale jakże celna wymiana opinii o tym, co autor pierwotnego wpisu nazwał syfem. Gdzieś w mojej pamięci zostały wspomnienia tych elementów, o których pisałem w poprzednich felietonach. Chowam je – bo właśnie moje i nikt mi tego nie zabierze. Ale też prawdą jest, że za chwilę wyjdę z domu prościuteńko w objęcia tej materii, o której uczestnicy rozmowy pod Coryllusowym wpisem wyrazili się tak barwnie. Zanurzę się w ten syf po uszy. Dbając pilnie by nie urwać zawieszenia auta sto metrów od domu, by nie dać się zabić rozkosznej pani urzędniczce międzynarodowej korporacji walącej ostro terenowym Nissanem dwieście metrów dalej. Ona jest zajęta, właśnie przez komórę ustala obroty Słońca. Jeśli nie wykażę się stosownym refleksem wjedzie mi w kufer bez zmrużenia oka… Więc już tylko czujność, bracie, czujność!

3 komentarze:

molier pisze...

@autor

gorzkie to wszystko, ale prawdziwe.
Też się chcę wyprowadzić z Warszawy, jak tipsi. I chyba to wkrótce zrobię.
Jeszcze tylko ostatnia rodzinna zmiana i nic mnie w Warszawie trzymać nie będzie. Nawet sentyment, tak jak Ciebie.
Dobranoc

Anonimowy pisze...

Będę tu bywał.

Mam nadzieję, że często.

Pięknie wizualnie zaprojektowana strona, Castollonie.

t-rex

M.Z. pisze...

Właściwie ostatni tekst jest taka próba odpowiedzi na to, co napisałaś w komentarzu. I chciałbym - i wiem, jak może taka decyzja okazać się zawodną, może nawet nie do uniesienia. Ale jako że jestem człowiekiem coraz częściej zdającym się na impuls - kto wie co będzie.