niedziela, 27 marca 2011

Przeglądając…

Przeglądając internetowe strony można nie tylko uzyskać wszystkie niezbędne do życia informacje polityczne, ale też nie zdenerwować się, jak na przykład podczas czytania Wybiórczej, Polityki czy nie daj Boże Wprost. Powiem więcej: niektóre ważne informacje NAJPIERW ukazują się w sieci, dopiero później zajmuje się nimi mainstream. I dobrze, tak ma być, tak być powinno już od dawna, Internet udowodnił ponad wszelką wątpliwość, że dysponuje piórami zdecydowanie lepszymi od wysoko opłacanych żurnalistów papierowych czy telewizyjnych. Wiem co mówię – po ponad trzydziestu latach obrabiania cudzych tekstów względem ich poprawności merytorycznej i językowej, nie wspominam o błędach ortograficznych, sieć jawi mi się jako cudo, przy którym wielkość koniecznej do włożenia w obróbkę testów pracy spadła by co najmniej o połowę. Gdyby oczywiście ktoś mnie o to poprosił, albo najął do takiego zajęcia…

Sieć ma też inną nad pseudo-zawodowcami przewagę: oglądając rzeczy i zdarzenia bez czujnego oka jakiegoś głęboko partyjnego szefa wpada na wątki, o których może i coś tam zawodowcom się śniło, ale nie mieli odwagi powiedzieć tego wprost. Tak jest na przykład z ostatnią kradzieżą dokonaną w katedrze gnieźnieńskiej.

Powie ktoś „A cóż takiego niezwykłego tam się stało?” Skradziono pierścień kardynała Wyszyńskiego, połamano go na kawałki, przetopiono, a brylanciki ożeniono osobno. Znaczy się: fachowy złodziej, prawda? No więc chyba nie do końca fachowy, bo przecież dał się złapać. A jadąc dalej trzeba też zauważyć, ze prawdziwy fachowiec, taki, jakich opisują kryminały wszystkich zakątków świata, nie łamał by rzeczy cennej w całości, raczej starał dogadać z firmą ubezpieczeniową, właścicielem nominalnym czy wręcz wiernymi, którzy na pewno złożyli by się na odzyskanie tej cennej, historycznej już pamiątki. A tu nic, dewastacja i amatorszczyzna. Gdy złapany dureń pójdzie już siedzieć zapewne opowie kolegom, iż siedzi za niewinność, jak wiadomo najwierniejszy wyborczy elektorat PO (udowodnione statystycznie!) tak właśnie gada. Prawda jest inna – durnota za kratami to właściwy porządek rzeczy.

Pozostaje teraz zapytać tylko kto i w jaki sposób odpowiada za doprowadzenie do sytuacji, w której prosty dureń włazi do miejsca szczególnego, bierze co chce i wychodzi przez nikogo nie zaczepiany. Nie było alarmu? Nie było strażnika skarbów narodowych? Czy zatem uprawnione jest twierdzenie, że durnowaty złodziej przyszedł po cudze do durnowatych zarządców katedry?

A w ogóle gdyby kto chciał poczytać o tym jeszcze co nieco odsyłam do:
http://coryllus.nowyekran.pl/post/8191,kilka-uwag-o-kradziezy-w-gnieznie

M.Z.

Brak komentarzy: