poniedziałek, 14 marca 2011

Dlaczego?

Padło kilka pytań „Dlaczego”? Dlaczego po miesiącu z ogonkiem odejście z Ekranu. Proste jak drut: niezgoda z dowództwem tej witryny w materii hierarchii tekstów. Wybrano młodych i niedoświadczonych administratorów, dano im władzę absolutną… i poczęła królować amatorszczyzna. Czy w normalnej witrynie możliwym jest by tekst na „jedynce”, ten główny, z największą ilustracją, zbierał 6-8 komentarzy, a „zapomniany” utwór, zresztą wcale nie Toyaha, 60? Nie, to jest niemożliwe, albo to zostało by natychmiast poprawione. A tu nic. Tu króluje klient o ksywie Fiatowiec, który ma tę cechę, że występuje w trzech co najmniej postaciach, każda równie pretensjonalna i pisząca trzy po trzy za każdym razem w innych obszarach tematycznych. Tu świetnie zakwita niejaki Kejow, powiem wprost, że dla mnie szczyt socjalistycznego oszustwa, które z grubsza polega na tym, iż mówi się samą prawdę, ale tak starannie wypreparowaną z kontekstu i własnej odautorskiej opinii – że właściwie nie wiadomo o co chodzi. Słucham? Klient czyli Czytelnik ma sam się uczyć? No to Panie Kejow cmoknij mnie pan… wiesz pan gdzie. I zaangażuj się pan wyłącznie do czasopisma branżowego, w którym tekścior, iż sztamajza nie ryksztosuje bo tandetnie zablindowana budzi entuzjazm i zrozumienie u wszystkich siedmiu czytelników.

Powie ktoś: wyszło szydło z worka, ujawnił niechęć z powodu deprecjonowania swej własnej słabej twórczości. Bzdura! Celowo i świadomie pisywałem kawałki niszowe, czasem trudne, kiedy indziej napastliwe – i dlatego tych gości, którzy zechcieli wejść i coś powiedzieć ceniłem w trójnasób. I tyle sławy mi wystarczy. Po 32 latach pisywania w różnych gazetach i magazynach dość napatrzyłem się na własne nazwisko po tekstem – by teraz gonić za ułudą. Tej ułudy nie da się bowiem przerobić na pieniądze. A jedyna szansa, z której wielu kolegów skorzystało, zbójecki tygodnik płacący w okolicach stówy za soczysty felieton na aktualne tematy – jest talmudycznym mirażem, tak zresztą jak jego właściciel.

No i wniosek jest taki, że Salon24 dał dupy, Ekran właśnie daje. Pobawią się chłopcy trochę, pobawią, pewne kwoty przejdą do prywatnych kieszeni – tylko przepraszam co mi z tego? Jaki interes ma prywatny „pisarz” w napędzaniu koniunktury kilku cwaniakom z oryginalnym, ale nigdy nie spełnionym pomysłem?

Będę siedział więc tutaj. Jeśli kogokolwiek zainteresuję tym, co mam do powiedzenia – podajcie proszę adres dalej.

M.Z.

4 komentarze:

molier pisze...

Witaj autorze,
przyznam, że jestem ta Twoja opinia mocno zaniepokojona, chociaż chyba nie zdziwiona. Szkoda, że Ekranowi juz nie dajesz szansy. Ja wiążę z tym projektem bardzo due nadzieje, jako na strefę wolnego słowa, ale ja naiwna jestem, jak mowi coryllus.
Poki co, będę zajmowac się głównie akcjami typu Las Smoleński, może OB-Ciach, bo uważam, że to ma sens.
Z przyjemnością też czytam takie teksty jak Twój, bo przede wszystkim mnóstwo się uczę na czym polegał PRL, jestem zafascynowana tym złem, które przeżyłam, a które ma jeszcze tyle tajemnic przede mną. Wszedł w każdą dziedzinę naszego życia właściwie skrytobójczo.
Dziękuję Ci, że dajesz śwadectwo i dzielisz się swoimi przeżyciami.
Pozdrawiam serdecznie

M.Z. pisze...

Nie, bez przesady, "nie daję szansy" to zdecydowanie za daleko. Po prostu ograniczam się w tej chwili do komentarzy w blogach, które mnie tematycznie interesują. I wcale nikomu nagłego zejścia nie życzę. Pewnego dnia okazało się, że nasze drogi rozjeżdżają się coraz bardziej, to może i wiek i doświadczenie, to indywidualne doświadczenie, nie wiem - zachciało mi się być już na swoim. W tym sensie, że tytułowa druga strona cienia jest czasem nie do przekazania opornym. A tę stronę ciągnąłem kiedy jeszcze Łazarz o Ekranie nie myślał ni razu... Szkoda było zostawiać tak dla innej ułudy. Pozdrawiam!

molier pisze...

castillon
no to bardzo pocieszające.
Dla mnie Twoje teksty sa szalenie interesujace i inspirujące do myślenia trochę w innych kategoriach niż myślałam do tej pory. Poza tym dowiaduję się od Ciebie rzeczy, o których nie miałam pojęcia. Poza tym jesteś dla mnie wiarygodny. Traktuję Cie, jako autora, który wie o czym pisze i który ma wiele do powiedzenia; no, jesteś dla mnie godny zaufania. Ponadto mam przeświadczenie (nie wiem skąd), że moje opinie traktujesz poważnie i z szacunkiem.

Pozdrawiam serdecznie

M.Z. pisze...

Staram się jak mogę, by być wiarygodnym. Czasem żartobliwie powtarzam sobie, że jestem już zbyt stary by kłamać - kłamstwa trzeba pamiętać, trzymać się ich kurczowo i bronić, gdy okazują głupie. A prawda jest jedna, prosta i ciekawa. A co się tyczy Twoich opinii: tylko tak! To znaczy z szacunkiem i uwagą. Dla osoby piszącej Czytelniczka jest skarbem największym. A jeśli jeszcze zada sobie trud i napisze co się jej podoba lub nie podoba... Dlatego zupełnie nie żartobliwie kłaniam Ci się jak najgłębiej. Z pozdrowieniami!
M.Z.