O ludziach, ludzkich i diabelskich sprawach - i wszystkim o czym chcę coś powiedzieć. M.Z. to Marek Zarębski. Strona zawiera treści ujęte w formę słowa pisanego. Wszelkie zatem pretensje przyjmuję również TYLKO W TEJ FORMIE!
niedziela, 19 czerwca 2011
Impertynencje
W obszarze rzeczy, spraw i ludzi, którymi ja się interesuję wielokrotnie wymieniałem tu pewnych blogerów. Podnosili bowiem sprawy istotne – albo o mniej istotnych mówili ciekawie, czy oryginalnie. Wiem, że tego akurat bloga czytają, jeśli zaś chwilowo jest inaczej niechaj żałują, bo wszystko, co tu powstaje jako komentarz do ich produktów umysłowych jest co najmniej równie wysokiej jakości, co komentarze pod właściwymi wpisami na właściwych portalach. Zarozumiałość mnie dopadła? Po pierwsze czemu nie. Po drugie to nie zarozumialstwo, ale sądzę normalna ocena.
No ale skończyło się babci sranie…
Skończyło, ponieważ układ przestał być symetryczny – a symetria jest wtedy, gdy ja wspominam o Iksie, Iks wspomina o mnie. Nie musi być „dobrze wspomina”, w końcu nie we wszystkim się zgadzamy i zgadzaliśmy w przeszłości. Chodzi bardziej o fakt. Faktów nie ma. No to baj-baj, wcielone geniusze…
Dzisiejszy wpis jednego z nich o gimnazjach klasycznych i realnych dowodzi, że lepiej nie brać się za rzeczy, o których autor ma niestety mocno mgliste pojęcie. Omówienie problemu zaczyna się u tego autora od przywołania wzorów rosyjskich. Dlaczego? W Polsce przedwojennej również istniały gimnazja klasyczne i realne. Tyle, że ani jedne, ani drugie nie zostały powołane dla łatwości oceny ich absolwentów, czy prostoty wywodu blogera. Zdecydowanie bardziej dlatego, by uczniowie kończący tę czy tamtą szkołę wiedzieli, że mając doskonałej jakości umysłowy podkład HUMANISTYCZNY albo MATEMATYCZNO-PRZYRODNICZY nadają się do jednych zawodów czy funkcji, a do innych mniej. Socjalizm powojenny wziął się za likwidację nurtów humanistycznych, ponieważ słusznie oceniał, że są one zdecydowanie większym zagrożeniem dla banialuk wygadywanych prze polit-oficerów, niż wszelkie nurty zajmujące się konstruowaniem, obliczanie i budowaniem, na przykład szos. Później posunięto się jeszcze dalej: walor humanistycznego myślenia przypisano tym, którzy ani historią, ani literatura czy rzymskim prawem się nie zajmowali, przecież utrudzeni pracami, w wykonaniu których kalkulatory nie pomagały, bowiem jeszcze ich nie wynaleziono. Przypisywanie „technicznym” walorów myślenia humanistycznego skończyło się jak się skończyło, czyli dramatycznie źle. Do dzisiaj niestety pozostał osad w postaci dość powszechnego przekonania, iż humanistyka jako taka jest czymś nieskończenie bardziej łajdackim od techniki czy matematyki. Ba, powstało morze dziełek, w których aroganccy idioci po fizyce udowadniają, że za pomocą jakichś wzorów na przykład o przesiewowym badaniu ewsorów można opisać Pana Boga. To jest po prostu zwykła bezczelność! Co gorsza ci ludzie twierdzą niekiedy, że zajmowanie się podobnymi banialukami jest tak czyste samo w sobie, że nawet donoszenie na kolegów, pijaństwo i skłonność do spekulacji i zamordyzmu na tle tej bieli bieleją również, przez co nie są już grzechami kardynalnymi.
Po tym, kiedy to po studiach na krótki czas zostałem nauczycielem języka polskiego w jednym z warszawskich techników - edukacja jako taka przestała mnie interesować, w tym państwie uważam ją po prostu za wyjątkowo brudny interes. Przedwojenni jeszcze nauczyciele, którzy zdążyli uczyć mnie w socjalistycznym liceum powymierali. Istnieją wyłącznie w mojej pamięci, a to nie jest dla reszty świata wystarczająco dobry wzór. Ich następcy z partyjnego klucza też mają już parę lat, niestety przed odejściem w niebyt i niepamięć wychowanków zdołali naprodukować zestaw wyjątkowo jadowitych swych następców i wykuć w ich świadomości zespół nawyków i zachowań niemożliwych do wytarcia, usunięcia ze szkoły, wszystko dzisiaj jedno, czy dobrej czy złej. Pośród kadry nauczającej zalęgło się lewactwo wszelkiej maści, niedouczone, ale żarliwe. Im większe powstawały luzy w programach nauczania i sposobach realizacji programów dobrych – tym większą musiano dawać swobodę obyczajową i wszelką inną niegrzecznym uczniom. Dzisiaj jest więc tak, że szkoła produkująca idiotów boi się własnych produktów jak ognia. Bo a to kosz od śmieci na łeb założą, a to poskarżą się prominentnemu tatusiowi, a to oskarżą o molestowanie. Lepiej więc z takimi nie zaczynać. A z kolei większej swobody już im dać nie można – bo niby jak by to wyglądało? Jak nieustająca orgia narkotyczno-seksualna na każdej trzeciej lekcji?
Socjalizm, który urzędowo przydał absolwentom kierunków inżynierskich walory należne kiedyś wyłącznie absolwentom kierunków humanistycznych poczynił w ludzkiej, zbiorowej świadomości niepowetowane szkody. Baran, który z wielkiej płyty zbudował warszawskie osiedle Za Żelazną Bramą puszy się dzisiaj i mówi, że komfortu może i nie ma tam wielkiego, ale jest własne miejsce na ziemi. Nie zgadzam się! Żadne własne miejsce na ziemi, własność już przestała istnieć. Za własność komuszki wzięły się w pierwszej kolejności, zlikwidowano ją i tak jest do dzisiaj. A dalej nawet w Bastylii, którą zdobyli przed laty protoplaści późniejszych Pierwszych Sekretarzy cele były wyższe, niż te na wspominanym osiedlu. I więźniowie nie musieli na obiad zjadać co najwyżej naleśników, schabowe nie mieściły się już pod powałą… Rewolucja francuska, to pierwsze zbiorowe szaleństwo tłuszczy, doprowadziło zresztą do zdobycia bastylijskich wież i lochów, w których siedział jeden malwersant i czterech szaleńców. To ci dopiero sukces, prawda?
Skoro już przy opozycji humaniści-technicy jesteśmy: oświadczam, że za takie wynalazki szatana, jak socjologia, psychologia społeczna, statystyka czy marketing odpowiadają wcale nie humaniści, ale ich fałszywi następcy. Inżynierowie dusz od siedmiu boleści, wypluwani masowo przez instytuty marksizmu-leninizmu i inne uczelnie wyższego gotowania na gazie. Zapewniam Czytelników, że ci ludzie nie mają pojęcia o żadnych rzymskich zasadach, co najwyżej technicystyczne brednie są w stanie podlać importowanym talmudycznym sosem i zasadą mnożenia kazuistycznych wyjątków i odstępstw. Ta nauka ma jedną charakterystyczną cechę: nie da się z nią zrobić nic innego, jak tylko wziąć za uszy i rozbić o kant dupy.
M.Z.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz