środa, 30 stycznia 2013

JA, WARSZAWIAK NAPIĘTNOWANY - czyli o wszechmocy lokalnego "systemu"



Jak to po lekturze kilku ostatnich wpisów widać dowodnie – jako Polacy wojujemy ze sobą na różnych płaszczyznach. A gdy tylko można – „wyświadczamy” sobie najrozmaitsze świństwa. Ot tak, dla zasady, albo by pokazać „kto tu rządzi”. Niżej historyjka o drobiazgu. O nienawiści do ludzi, których los umieścił kiedyś w Warszawie, miejscu ich urodzenia, a później pobytu. Z tego powodu są najwyraźniej winni. Czemu winni? A bo to ma jakieś znaczenie? Winni, godni odtrącenia - i kropka!

Czy któremukolwiek z moich Czytelników przyszło by do głowy, by na przykład samochód mieszkańca Krakowa czy Ełku podrapać ostrym gwoździem? Nie wpuścić jego ogłoszenia do miejscowego portalu, podstawić nogę albo napluć do zupy? Z całą pewnością NIE! Ale to może dlatego, że mam do czynienia z normalnymi ludźmi... W drugą stronę - albo powiedzmy precyzyjniej "obok" - to już tak łatwo nie jest. Niżej krótka historyjka. To zdarzyło się naprawdę.

Otóż postanowiłem wyprowadzić się z mojego miasta. Do Ełku. Z różnych powodów – a wszystkie niczym złym nie podszyte. Należało więc pomyśleć o zamianie mieszkania. Jak dotrzeć do potencjalnie zainteresowanych podobną zamianą? To proste: publikując stosowne ogłoszenie w portalu ełckim. Jest taki i ma adres http://ogloszenia.infoserwiselk.pl  Wypełniłem przeto odpowiedni formularz, na którym wpisałem treść ogłoszenia. Tę oto:
  
„…Powierzchnia 82,5 m kw. Trzy śliczne, ustawne pokoje dobrze doświetlone i izolowane, budownictwo 2000 r. podziemny garaż, winda, ochrona, dwie toalety, garderoba. Dom z ochroną, podziemnym garażem. Niedaleko stacji metra Wilanowska, wokół wszystkie udogodnienia. Acha, mieszkanie jest w standardzie europejskim, nie gierkowskim - stąd TRZY pokoje, a nie pięć klitek. Zamienię na mniejsze ok. 60 m kw. W EŁKU!!!, szczegóły zamiany do uzgodnienia w kontakcie osobistym. Mieszkanie NIE JEST ZADŁUŻONE, w ofercie nie kryją się żadne podstępy czy zasadzki! Poważnym gwarantuję spokojną i rzeczową rozmowę. Proszę też o wstępne sformułowanie co mają Państwo wzamian do zaoferowania, być może później nastąpi dalsze uszczegółowienie, być może nie ma co się trudzić. Oferuję do zamiany towar wyjątkowej jakości i klasy, wątpię, by na dzisiejszym Mokotowie znalazł ktoś lepszą lokalizację. Pzdr!...”

Regulamin portalu (przeczytałem uważnie, a jakże!) wyraźnie mówi, że każde ogłoszenie jest moderowane, a treść ukazuje się mniej więcej po 24 – 48 godzinach. Czekam. 24, 36, 48 – nic. Piszę zatem do opiekunów strony maila. Oto jego treść in extenso:

„…Szanowni! Kilkadziesiąt godzin temu zamieściłem na stosownym formularzu ogłoszenie dotyczące zamiany mieszkania w Warszawie na mieszkanie w Ełku. W moim przekonaniu zawodowego dziennikarza ogłoszenie spełnia wszystkie zasady regulaminu prócz jednej: dowolności w publikowaniu przez Państwa wybranych inseratów. Chcecie - to puścicie. Nie chcecie - nie puścicie. No i nie puściliście. Chcę zapytać: dlaczego? Czyżby w tym portalu istniał aż taki nadmiar podobnych ofert? Jestem osobą istniejącą realnie, przedstawiam się pełnym imieniem i nazwiskiem, nie wprowadziłem do treści swojej oferty niczego obraźliwego czy niezgodnego z prawem i zwyczajem domeny publicznej. Będę zatem wdzięczny za wyjaśnienie co się stało…”

Odpowiedź, pisownia oryginalna:

„…Ogłoszenia weryfikuje "system" , dodatkowo sprawdzane są pezez moderatora.
Najczęstrze przyczyny odrzucenia opisane są w regulaminie: kategoria, powtarzanie, błędy w treści etc.

Każdego dnia odrzucanych jest wiele ogłoszeń i nie mamy czasu, aby przyczyny każdej takiej sytuacji śledzić indywidualnie. Tym bardziej, że podobnych zapytań otrzymujemy bardzo wiele, a praca moderatora serwisu "ogłoszenia" jest pracą dodatkową, wykonywaną bezpłatnie.

Z poważaniem,
J. Zambrzycki…”

Wkurzyłem się! Naprawdę. Dawno nie czytałem podobnych banialuk, nadto podpisanych pełnym nazwiskiem. Odpisałem tak:

„… Wie Pan co: ponieważ po wycofaniu poprzedniego, zdaniem Pana błędnego (bo jak inaczej odczytać te "męki", które Pan do mnie przesłał?) ogłoszenia usiłowałem przesłać inne, prostsze. Też nie weszło. Co się dzieje? Pana zdaniem, wolontariusza, a więc faceta "co to nie musi się starać, bo pracuje za darmo" nie należy publikować ofert warszawiaków? A jeśli tak: to jest Pan rasistą, ksenofobem czy cenzorem? A propos: cała korespondencja archiwizowana. Wkrótce jako część szerszego opisu wejdzie na portal o zasięgu ogólnopolskim. Na bazie prawa, które stanowi, że cała korespondencja należy tak do nadawcy JAK ODBIORCY. Z nazwiskami, proszę Szanownego! Gratuluję! Z pozycji nieznanego urzędnika do ogólnopolskiego obiegu...”

Uff… - i tyle. Żadnej odpowiedzi ani reakcji nie było. Nie mam prawa dać ogłoszenia na witrynie p. Zambrzyckiego. Inni mają – ja nie mam. Pan Zambrzycki jest Mistrzem. Ortografii, stylistyki, lokalnej polityki. Nikt mu nie podskoczy. Przeto opisuję rzecz całą już bez komentarza. Nie no, nie całkiem… Przypomniało mi się bowiem powiedzenie Napoleona: o tym mianowicie, że niektórych ludzi warto wynieść jak najwyżej.

Po to, by reszta mogła zobaczyć ich małość…


M.Z.

PS. Już po opublikowaniu całości okazało się, że miałem do czynienia nie z żadnym tam "honorowym cenzorem" czy anonimowym urzędnikiem, ale SAMYM WŁAŚCICIELEM PORTALU. Moje gratulacje, Panie Właścicielu! Trzeba resztę tego poza-ełckiego świata wziąć za mordę i pokazać kto tam rządzi!

Źródło fotki: http://www.google.pl/imgres?um=1&hl=pl&sa=N&tbo=d&biw=1280&bih=709&tbm=isch&tbnid=MNxM1nPGoeevKM:&imgrefurl=http://m.onet.pl/nauka/4987947,detal.html&docid=5TDyPkHUesktEM&imgurl=http://ocdn.eu/images/pulscms/Nzc7MDMsMjA4LDAsMCwx/9fa78e9b8c4294112b0ac15e3a38f586.jpg&w=520&h=779&ei=cDYJUZHPH8Kr4ATo5IFA&zoom=1&ved=1t:3588,r:52,s:0,i:246&iact=rc&dur=9986&sig=108022946922180065072&page=3&tbnh=187&tbnw=121&start=44&ndsp=29&tx=82&ty=178

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Marek, ja bym facetowi nie darowała. To jest coś niesamowitego jak niektórzy lubią się szarogęsić.
A.

M.Z. pisze...

Widzisz, tu problem może być zdecydowanie poważniejszy. Od mojej rzecz jasna strony, miejscowi kacykowie i ich losy niespecjalnie mnie interesują. Zacząłem się bowiem zastanawiać po co w ogóle pchać się do miejsca, które cię nie chce? Po co proponować obcym coś, co jest naprawdę dobrą jakością po to tylko, by natychmiast zostać zablokowanym, czy olanym? Jak potem istnieć w takim środowisku? Może ci ludzie mają jakieś niedostatki, jakieś kompleksy, w końcu ta odpowiedź jest jaka jest – bałamutna i słabo, z błędami napisana? Na szczęście mam ten komfort, że jeszcze dzisiaj mogę wybierać. Być tu – albo być gdzie indziej. Albo nic nie robić i „niech się dzieje samo”… Nic to, poczekam, zobaczę, zawsze jest szansa, że gość coś pojmie. Choć z drugiej strony jakem nie mściwy – to zadra jednak zostaje. Pzdr.

Anonimowy pisze...

Autorze: co to znaczy: „… Wie Pan co: ponieważ po wycofaniu poprzedniego, zdaniem Pana błędnego (bo jak inaczej odczytać te "męki", które Pan do mnie przesłał?) ogłoszenia usiłowałem przesłać inne, prostsze..." Co tu poeta miał na mysli?

M.Z. pisze...

OJ, CO RACJA TO RACJA - STYLISTYKA SWAWOLNA! Gwoli wyjaśnienia: fragment w nawiasie dotyczy rzecz jasna tej wykrętnej ełckiej odpowiedzi na moje mailowe pytanie. Po otrzymaniu tego "gipsu" wnerwiłem się i to bardzo. Ale masz rację Komentatorze/Komentatorko: to było nieprecyzyjne. Poklęczę parę minut w kącie na grochu, dobrze? Ukłony!

Anonimowy pisze...

A ja bym na Pana miejscu wycofał ten wpis.

M.Z. pisze...

Poważnie? Zatem na twoim miejscu, niewydarzony szantażysto, mocno zamachnął bym się prawą ręką, pociągnął ten zamach z dołu do góry i szybko przerzucił głowę przez lewe ramię - po czym spróbował dotrzeć z pocałunkiem w okolice zadu. Udało się?