środa, 9 stycznia 2013

Nie zaistnieje, nie ma mowy!



 W tle tego, o czym ostatnio pisuję, na zapleczu sporów o nowoekranowe kompetencje administratorów i ich redaktora naczelnego – czy pewnego konfliktu związanego z metodą rozmawiania w Polakach.eu.org – dzieją się rzeczy i sprawy, o których nikt już w Polsce nie pamięta. Ludzie chodzą do filharmonii i do teatrów z prawdziwymi aktorami, rozmawiają o tym, co widzieli i słyszeli, wiosną doceniają urok zieleniejących drzew i chętniej wypijają kawę w miejscowym Wilanowie, niż w jakimś makdonaldzie. Nikt nie inicjuje sporów o wrednych premierach i dziadziejących prezydentach...

Zaś kobiety już w styczniu rozważają co zrobią z rodziną podczas urlopu, zmienią w ulubionej pracy i jaki w tym roku będzie ich zewnętrzny wizerunek. Mało kto cierpi za rząd i panoszących się urzędników – ponieważ rząd dba o nich, a opisanych urzędników po prostu nie ma. Gdyby mieli u siebie Krakowskie Przedmieście chodzili by po nim na spacer, a nie na demonstracje. Nikt nie śmiał by siusiać do zniczy w środku miasta i dnia.

Gdzie tak się dzieje? Nie wiem nic ponadto, że nie u nas…

Tymczasem my spsieliśmy, ponieważ miejscowi władcy nie przestają nawet na chwile podgrzewać stanu wojny z narodem, zbiorowością i jednostką. Żyjemy w państwie, które już w planach budżetowych zakłada, że jego obywatele muszą być w nadchodzącym roku ograbieni metodą mandatową na ileś tam miliardów złotych – wiec „dla dobra ogółu” nie ma sensu namawianie na przykład kierowców do rozważnej jazdy. Przeciwnie – im więcej nagrzeszą tym lepiej dla wspólnej kasy. Oczywiście „wspólnej” w sensie takim, że jedni wezmą z niej co chcą, innym powie się, że kasjer poszedł na zwolnienie lekarskie, a w ogóle z pustego to i „Salamon nie naleje”… Poddani też zresztą nie zaryzykują chodzenia na koncerty, w końcu wracając do domu mogli by się dowiedzieć, że już tam nie mieszkają, konta zajął komornik, a w salonie administracja jako „prawowity właściciel” postanowiła przeprowadzić remont generalny. Kot zdechł z rozpaczy, meble na świeżym śnieżku pod śmietnikiem, „takie jest prawo”…

Ile lat trzeba, by zatrzeć pamięć o tej degeneracji? Pięćdziesiąt, sto, pięć pokoleń? Gdzie wtedy będę – bo że nie tutaj to pewne? Jakiej historii uczyć będą się te następne-następne dzieci? Że niby kiedyś tam najpierw był czas krwawy, ale potem dobrzy ludzie wszystko ładnie ułożyli?

A może ideał, no, pół ideału nigdy nie zaistnieje – bo na cóż parobasowi w niemieckim czy ruskim folwarku jakiś koncert, wiedza o budżecie, własne mieszkanie i możliwość planowania choćby z miesięcznym wyprzedzeniem?. Micha, strzecha, stara fura i nowa komóra – wystarczy, jeszcze by im się w dupach poprzewracało…

M.Z.

Fot.  towarzystwomuzyczne.pl

3 komentarze:

Bitsay pisze...

polacy.eu.org ma perpetualny temat Zydow autorstwa wiadomego wiec inne sprawy (za wyjatkiem “CP” oczywiscie, chyba ze “cos” sie zmienilo”) tak naprawde ich nie obchodza. U nich pelna kultura, poprawana polszczyzna i strasznie nijako. Uroku temu wszystkiemu dodaje Joe Chal haha. Wspomniany “Portal Niszowy” jest od wyzszych celow. Tylko jakie cele im przyswiecaja?

M.Z. pisze...

Wie Pani: taki sam w treści komentarz dotyczący tamtego portalu otrzymuje po raz n-ty. Co moim zdaniem oznacza, że wiele osób widzi problem, ale nikt nie ma pomysłu jak temu zaradzić. Powiem dosadnie tak: wygląda jakby coś się wymknęło spod kontroli i z gołym tyłkiem biega po głównej ulicy. Zwrócić uwagę - to zaraz goło-pupiec zaczyna przemowę o wolności słowa i jakiejś tam cenzurze. Był czas, kiedy pisywałem do Polaków i próbowałem tam zamieszczać swoje felietony "nie o żydach". W końcu interesuję się różnymi rzeczami... Guzik to dało, wróciłem do siebie. Cywilizacji Polskiej nie uważam za coś poważnego i wartego zainteresowania, zbyt wiele tam szkolnych błędów, filozoficznych kiksów i zawracania gitary, nawet po kilku tekstach temu poświęconych nie chce mi się do sprawy wracać. Zatem dzisiaj raczej "wyższych celów" nie znajdziemy. Coś się jeszcze musi stać, może ktoś musi przybyć, może więcej rozmów prywatnych trzeba temu poświęcić. Ale jeśli Pani pozwoli: to już nie mój problem. Ciesze się z ponownej Pani wizyty, pozdrawiam!
M.Z.

Bitsay pisze...

Nie sadze by na wiadomym portalu cokolwiek sie zmienilo. Wspomnialam gdzies kiedys ze internet dal szanse roznym pismakom i osobom uwazajacym ze maja "cos" do powiedzenia. Obojetnie co, byle gadac, byle pisac, byle ktos odwiedzil portal bez wzgledu na jego zawartosc. Dla wielu osob (wiadomy portal i cale setki innych) jest to jedyna szansa by zaistniec i miec publiczke. Takie wirtualne dowartosciowanie wlasnego ego dla zabicia nadmiaru czasu. Kiedys ludziska listy pisali, dzisiaj mamy internet. Nie rozumiem tylko przecietnego czytelnika... coz on wynosi z takich portali? Czego sie uczy? Czego sie dowiaduje? Moze chce zbyt wiele...