W swoim ostatnim tekście
zawarłem taki oto passus:
„…Czy to są sprawy proste i jednoznaczne? W żadnym
wypadku. Ich złożoność da się dostrzec powyżej pewnego poziomu myślowego, być
może na bazie doświadczeń życiowych, te zaś jak wiadomo są bardziej związane z
wiekiem, niż intensywnością przeżywania. Edukacja humanistyczna? Przyda się,
choćby po to, by w tekście polemisty dostrzec takie ewidentne banialuki, jak
powoływanie się na platońską jaskinię (widzimy tylko cienie rzeczy) i
natychmiastowe oświadczanie, że oto interlokutor wie jak było naprawdę i zaraz
nam powie. Te błędy popełnia się bardzo łatwo – ale większość ich nie widzi. W
nosie mają Platona, część w ogóle nie zna gościa. Większość woli zamknąć swe
refleksje w prostym schemacie: wszystkiemu winni są żydzi! Tak na marginesie:
są winni. Czy wszystkiemu? O, tu można by dyskutować. I to długo. Czy taka
dyskusja zacznie się zaraz po stwierdzeniu, że oto mamy do czynienia z
myśleniem schematycznym i prostackim? Raczej wątpię. Schematyczny prostak
będzie się bronił wszystkimi sposobami przed umieszczeniem go w tej właśnie
przegródce. Wojna gotowa. Śmiertelna wojna, bez jeńców – mniej umysłowo
elastyczni i wykształceni nie mają przecież nic do stracenia. Zatem rzeczą człowieka mądrego jest NIE
WYWOŁYWANIE PODOBNYCH WOJEN. Chcą winić za wszystko żydów – niech winią. W
znacznej części przecież się nie mylą. A do ich niedoskonałości bez
marnotrawienia zapału należy dotrzeć inną drogą. Tak się bowiem złej czy
dobrej, ale energii ludzkiej nie kiełzna… „
I zgłosił się do mnie, na
prywatnego maila, facet zastrzegający sobie anonimowość z taką oto pretensją, że
rozmywam problem nie usprawiedliwionych ataków na społeczność żydowską,
dopuszczając tym samym do wzrostu agresji, nietolerancji – i takich tam jeszcze…
Stanowczo zaprzeczam! Nie wystarczy
drogi panie naczytać się współczesnych podręczników manipulacji, nie wystarczy
oddawać się lekturze wyłącznie Wyborczej. To wbrew pozorom nie są szerokie horyzonty,
ale po prostu talmudyczna zaściankowość! Więc z łaski swojej nie zachodź
mnie polemisto od ogonkowej strony, tym razem tak łatwo ci nie pójdzie! Pisząc
co pisałem nie produkowałem poważnego, naukowego opracowania socjologicznego –
ale „popełniałem” kolejny felieton, ze wszystkimi jego uwarunkowaniami. Tak czy siak - ni słowa nie cofam! Z powodu przyjętej formy, konwencji
nie znalazły się tam takie stwierdzenia, jak to że współczesna cywilizacja powoli
staje się cywilizacją symboli, haseł, ikon, dokładnie takich, jakie masz na ekranie
swojego komputera. W ikonach zamyka się umysł uczniów. Dorośli pracują z nimi
na co dzień, nie mają innego wyjścia. Symbolika rysunkowa dla wielu sfer
działań ludzkich staje się jedynie
obowiązującą, nikt nie zawraca sobie głowy podawaniem skomplikowanych
niejednokrotnie podstaw takiego stanu rzeczy. Nie znamy swoich języków – ale możemy
gadać, spierać się na bazie uniwersalnego kodu. Proszę to teraz wpisać w paradygmat
działania tych, którzy niejako automatycznie widząc mizerię swojego życia
krzyczą „To wina żydów!” Wysyłają w świat taką ikonkę - bo tego ich nauczono. Takiej
właśnie mowy. Ta ikonka dokładnie pasuje do stanu ich wiedzy i uczuć, nie piszę
„refleksji”, bo nic prawdziwego o tym nie wiem. I jeśli teraz naprzeciwko
takiej ekipy staje facet, który w pewien sposób niezgodnie z doświadczeniem przeciwników
zmienia im sens symbolu – ruszają do ataku. Kto tu głupszy? Kto bredzi?
Wspomniałem też o innym niż
współczesne wykształceniu humanistycznym. Dzisiaj na dźwięk tych słów wielu
dostaje drgawek: przecież humanista to rodzaj pasożyta społecznego, coś mu się
tam w głowie roi, więc przeszkadza, zakłóca ustalony porządek rzeczy. To prawda.
Obowiązkiem humanisty jest takie właśnie
zakłócanie. W podstawie – ponieważ osobnik tego typu ma znacznie więcej
obowiązków, jest to oczywiście temat na inną bajkę, nie w tym tekście. Niestety
tak się składa, że nie twórcy ikonek, nie inżynierowie, ale właśnie humaniści
dostrzegli, że największym kapitałem ludzkim nie jest dzisiaj prosta
umiejętność wymiany koła samochodowego, ale wiedza zdeponowana w człowieku. Skłonność
do stałego poszerzania tego obszaru i co ważniejsze – korzystania zeń. W
opisywanej sytuacji zabrakło tej wiedzy po obu stronach sporu. Poszły w ruch
sztachety. Niestety winię za to tego, który zaczął – bez humanistycznej
refleksji co też może stać się potem, czy w odpowiedzi. A odpowiedź na pytanie czy portal dyskusyjny tak naprawdę jest czymś nowym, bytem przedtem nie istniejącym - czy formą jakiegoś mini-przedsiębiorstwa zostawiam na inną rozmowę. Chyba będzie konieczna...
M.Z.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz