środa, 23 stycznia 2013

Post-pańszczyźniane polemiki



W swoim ostatnim tekście zawarłem taki oto passus:

„…Czy to są sprawy proste i jednoznaczne? W żadnym wypadku. Ich złożoność da się dostrzec powyżej pewnego poziomu myślowego, być może na bazie doświadczeń życiowych, te zaś jak wiadomo są bardziej związane z wiekiem, niż intensywnością przeżywania. Edukacja humanistyczna? Przyda się, choćby po to, by w tekście polemisty dostrzec takie ewidentne banialuki, jak powoływanie się na platońską jaskinię (widzimy tylko cienie rzeczy) i natychmiastowe oświadczanie, że oto interlokutor wie jak było naprawdę i zaraz nam powie. Te błędy popełnia się bardzo łatwo – ale większość ich nie widzi. W nosie mają Platona, część w ogóle nie zna gościa. Większość woli zamknąć swe refleksje w prostym schemacie: wszystkiemu winni są żydzi! Tak na marginesie: są winni. Czy wszystkiemu? O, tu można by dyskutować. I to długo. Czy taka dyskusja zacznie się zaraz po stwierdzeniu, że oto mamy do czynienia z myśleniem schematycznym i prostackim? Raczej wątpię. Schematyczny prostak będzie się bronił wszystkimi sposobami przed umieszczeniem go w tej właśnie przegródce. Wojna gotowa. Śmiertelna wojna, bez jeńców – mniej umysłowo elastyczni i wykształceni nie mają przecież nic do stracenia. Zatem rzeczą człowieka mądrego jest NIE WYWOŁYWANIE PODOBNYCH WOJEN. Chcą winić za wszystko żydów – niech winią. W znacznej części przecież się nie mylą. A do ich niedoskonałości bez marnotrawienia zapału należy dotrzeć inną drogą. Tak się bowiem złej czy dobrej, ale energii ludzkiej nie kiełzna… „

I zgłosił się do mnie, na prywatnego maila, facet zastrzegający sobie anonimowość z taką oto pretensją, że rozmywam problem nie usprawiedliwionych ataków na społeczność żydowską, dopuszczając tym samym do wzrostu agresji, nietolerancji – i takich tam jeszcze… Stanowczo zaprzeczam! Nie wystarczy drogi panie naczytać się współczesnych podręczników manipulacji, nie wystarczy oddawać się lekturze wyłącznie Wyborczej. To wbrew pozorom nie są szerokie horyzonty, ale po prostu talmudyczna zaściankowość! Więc z łaski swojej nie zachodź mnie polemisto od ogonkowej strony, tym razem tak łatwo ci nie pójdzie! Pisząc co pisałem nie produkowałem poważnego, naukowego opracowania socjologicznego – ale „popełniałem” kolejny felieton, ze wszystkimi jego uwarunkowaniami. Tak czy siak - ni słowa nie cofam! Z powodu przyjętej formy, konwencji nie znalazły się tam takie stwierdzenia, jak to że współczesna cywilizacja powoli staje się cywilizacją symboli, haseł, ikon, dokładnie takich, jakie masz na ekranie swojego komputera. W ikonach zamyka się umysł uczniów. Dorośli pracują z nimi na co dzień, nie mają innego wyjścia. Symbolika rysunkowa dla wielu sfer działań ludzkich staje się  jedynie obowiązującą, nikt nie zawraca sobie głowy podawaniem skomplikowanych niejednokrotnie podstaw takiego stanu rzeczy. Nie znamy swoich języków – ale możemy gadać, spierać się na bazie uniwersalnego kodu. Proszę to teraz wpisać w paradygmat działania tych, którzy niejako automatycznie widząc mizerię swojego życia krzyczą „To wina żydów!” Wysyłają w świat taką ikonkę - bo tego ich nauczono. Takiej właśnie mowy. Ta ikonka dokładnie pasuje do stanu ich wiedzy i uczuć, nie piszę „refleksji”, bo nic prawdziwego o tym nie wiem. I jeśli teraz naprzeciwko takiej ekipy staje facet, który w pewien sposób niezgodnie z doświadczeniem przeciwników zmienia im sens symbolu – ruszają do ataku. Kto tu głupszy? Kto bredzi?

Wspomniałem też o innym niż współczesne wykształceniu humanistycznym. Dzisiaj na dźwięk tych słów wielu dostaje drgawek: przecież humanista to rodzaj pasożyta społecznego, coś mu się tam w głowie roi, więc przeszkadza, zakłóca ustalony porządek rzeczy. To prawda. Obowiązkiem humanisty jest takie właśnie zakłócanie. W podstawie – ponieważ osobnik tego typu ma znacznie więcej obowiązków, jest to oczywiście temat na inną bajkę, nie w tym tekście. Niestety tak się składa, że nie twórcy ikonek, nie inżynierowie, ale właśnie humaniści dostrzegli, że największym kapitałem ludzkim nie jest dzisiaj prosta umiejętność wymiany koła samochodowego, ale wiedza zdeponowana w człowieku. Skłonność do stałego poszerzania tego obszaru i co ważniejsze – korzystania zeń. W opisywanej sytuacji zabrakło tej wiedzy po obu stronach sporu. Poszły w ruch sztachety. Niestety winię za to tego, który zaczął – bez humanistycznej refleksji co też może stać się potem, czy w odpowiedzi. A odpowiedź na pytanie czy portal dyskusyjny tak naprawdę jest czymś nowym, bytem przedtem nie istniejącym - czy formą jakiegoś mini-przedsiębiorstwa zostawiam na inną rozmowę. Chyba będzie konieczna...

M.Z.

Brak komentarzy: