O co się ostatnio spieraliśmy? W istocie o
prawo do krytyki świata wokół, nawet z jego „antysemickimi” (co niesłuszne!) wskazaniami.
Rzecz stała się dokładnie w momencie, w którym na rynku ukazała się książka
Ziemkiewicza „Myśli nowoczesnego endeka” i kiedy na kilku portalach, które miałem
zwyczaj odwiedzać wylegli jak spod ziemi propagatorzy tezy, iż win za
współczesność nie wolno szukać w pierwiastkach żydowskiego zarządzania Polską,
ale w samych Polakach. Aż prosi się dodać w tym miejscu, że kłania się michalkiewiczowskie "nieistnienie jest najwyraźniej wyższą formą obecności".
Ziemkiewicz
napisał coś, co po raz kolejny dowiodło, że jest bystrym obserwatorem i z całą
pewnością odpowiadało by mu miejsce czołowego publicysty prawicy, ale też że
nie ma też pojęcia o tym, jak politykę uprawiać. Ta bowiem ze swej natury nie może
poprzestawać na syntezie żalów i pretensji do świata, choćby i
najsłuszniejszych – ale WINNA WSKAZYWAĆ KIERUNKI DZIAŁANIA I SPOSOBY
ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW.
Wszystkie te
spory w zaczarowany sposób krążą wokół definicji nadzwyczaj trudnych, z
nieostrymi brzegami i płynnymi granicami. Wokół ustaleń, które nie istnieją, a
może nawet istnieć nie powinny. W istocie chodzi o NARÓD. O matematyczne,
precyzyjne nazwanie co jest narodem - a co nim nie jest. Wielu próbowało –
wszyscy zęby potracili. Mało ludzi nawet bywałych w materii narodowych tekstów
fundamentalnych potrafi zbliżyć się do tego problemu i przyczyna jest tu
naprawdę prosta. Leży na wierzchu – ale nikt nie chce zobaczyć CO LEŻY. Otóż w doktrynie nacjonalistycznej takich
działań po prostu się nie prowadzi! Naród to wartość, nie opis. Ba, wartość
najwyższa!
W tym miejscu
wypada mi polecić tekst blogera niejednokrotnie już na NE zmieszanego z błotem – ale też blogera piszącego
prawdę o tym problemie. Jest tutaj: http://mediologia.pl.nowyekran.pl/post/86626,ziemkiewicz-polski-puzadysta
Proszę zwrócić uwagę na ten fragment:
„… Co
było podstawą myśli politycznej endecji? Pojęcie Narodu – ale i tu tkwi
paradoks – w doktrynie nacjonalistycznej nie ma miejsca na poznawczy stosunek
do narodu. Naród jest to pojęcie nie należące do opisu świata, lecz do
hierarchii wartości, wartości zaś się nie poznaje, lecz przeżywa. Naród jest
wartością najwyższą, nie wymagająca żadnych uzasadnień. Tak rozumiana zasada
narodu jako absolutu, wartości najwyższej nie wymagającej żadnych uzasadnień
jest fundamentem nacjonalistycznej wizji świata. Zwracam uwagę, że nacjonalizm
z definicji – w swej fazie początkowej – wchodził w nieuchronna konfrontacje z
katolicyzmem, dla którego wartością najwyższą jest Bóg…”
Zostawmy
Ziemkiewicza i Piotra Piętaka, autora wyżej przywołanego fragmentu. W
codziennej praktyce funkcjonowania platform dyskusyjnych związanych bezpośrednio
z polityką mało jest specjalistów, którzy są w stanie unieść ciężar dyskusji
związanych z tymi problemami. I nie żeby żarliwości im brakło! Raczej solidnych
podstaw lektury oryginałów i pewnej wiedzy natury filozoficznej. W przedmiocie
rozważań o cechach i przywarach narodowych nie wystarczy wejść na skrzynkę po
jabłkach i zacząć wykrzykiwać „Uspokójcie się, nie czas szukać wad u żydów,
lepiej poszukajcie ich u siebie!” Tacy „specjaliści” rychło przekonują się, że
pełno wokół ludzi z twardymi pięściami, a błąd, jaki popełniają jest praktycznie
nie do odrobienia. Upadają blogi, upadają portale i nie ma znaczenia, że „to
porządni ludzie, napracowali się w przeszłości wiele…” I co z tego? Publika,
dyskutanci biegli w świecie ikon (też było o tym wczoraj) traktują ich jedną z
nich: prowokator, fałszywiec. Pisałem o tym wczoraj i przedwczoraj, nie widzę
sensu wiecznego powtarzania się. Dzisiaj wracam do sprawy po to, by ją
zakończyć. Mam też inne cele i zainteresowania, niż wyłącznie walka z
uparciuchami.
M.Z.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz