czwartek, 17 listopada 2011

Fortuna czym się tuczy? A może: toczy…?


Najpierw szalała w Salonie24 jako Voit. Szczerze mówiąc nieco dzisiaj żałuję, że obnażaniu pisywanych przez tę autorkę bzdur poświęciłem tyle czasu i atramentu. Z drugiej jednak strony aż tak bardzo mi tego nie szkoda: w końcu wyniosła się het, na… Mazury. I już jako Anna G. założyła coś, co nosi nazwę Obserwator Piski. Ogłosiła w nim całkowitą nieprzekupność, transparentność działań i uczciwość w opisywaniu rzeczy i zdarzeń. Wątpiłem w prawdziwość tej deklaracji. Tym bardziej, że niemal dokładnie tego dnia, w którym ukazało się pierwsze wydanie Obserwatora pojawili się takoż ludzie opisujący niedoskonałość działania ”pani redaktorki”. Niektórzy twierdzili wręcz, że krótki wzrok to nie tylko kwestia wady wrodzonej, raczej pewnego kłopotliwego nałogu, nazwijmy go delikatnie „syndromem smakosza”.


Dzisiaj przeczytałem informację: kontrola policyjna wykazała we krwi zatrzymanej 1 promil alkoholu. I pomyślałem, że nie będę się pastwił nad ofiarą nowymi słowy, przywołam po prostu tekst, jaki zamieściłem w Salonie 24 w roku 2010. Oto on:

Północna wyrzutnia pancerfaustów

Notka opublikowana 10.09
- Dzisiaj prezes Kaczyński złożył kwiaty pod krzyżem na Krakowskim. Nie mam pojęcia, dlaczego uparł się, żeby kłaść wieńce w miejscu pracy swojego brata, ale mogę sobie wyobrazić, co by było, gdyby Polacy poszli za jego przykładem. Panu Kaczyńskiemu chodzi rzecz jasna o błysk fleszy, ale robi i z siebie, i ze swojego brata idiotów.

Ależ oczywiście: panu Kaczyńskiemu chodzi o błysk fleszy! Że też na to nie wpadłem, do licha! Podoba mi się ta subtelna różnorodność podejścia do kwestii składania wieńców w miejscu pracy zmarłych. O tym niżej, po kolejnym cytacie. Tu tylko małe pytanko: od kiedy i na jakiej zasadzie Voit stanowi sąd konkursowy, który rozstrzyga kto jest idiotą, a kto nie jest? Dobra, rozumiem, nie ma żadnego sądu. Więc jest autorytetem? I z mocy swej duchowej władzy rozsądza co i jak?

Ta sama notka z 10.09
- W całej tej szopie najbardziej żal mi rodzin ofiar spod Smoleńska. Zawsze staram się wyobrazić sobie siebie na ich miejscu - mój mąż czy brat nie żyje, na jego grobie uprawiane są jakieś chochole tańce, a on sam traktowany jest jak śmieć i wykorzystywany do jakiś rozgrywek, na które za życia pewnie by się nie zgodził. Do tego z moim zdaniem, moim bólem i moją żałobą nikt się nie liczy. To jest zwyczajnie i po ludzku obrzydliwe chamstwo.

A gdzie tak naprawdę są najtrwalsze groby naszych bliskich? W naszej pamięci, w naszych głowach, a więc i myślach. Jak by to okrutnie nie zabrzmiało – możemy je przenieść, te groby, wszędzie tam, gdzie nam się to zamarzy. Możemy ich miejsce oznaczyć krzyżem. Jak zrobiono to z grobem Nieznanego Żołnierza. Jeśli to prawda - grób Prezydenta jest na Krakowskim Przedmieściu. Pod tym znanym krzyżem. Bo tak chcą ludzie i kropka. Więc kto uprawiał tam chochole tańce? Kto miejsce owo potraktował jak śmietnisko i wykorzystał do najbardziej satanistycznych, chamskich, wulgarnych i po prostu paskudnych rozrywek? Tak, twoi Voit duchowi współplemieńcy, twoje obiekty uwielbienia albo tylko pełnej akceptacji, wszystkie te Tarasy, Niemce, Parapety i reszta. I jaki wymyślili punkt kulminacyjny? Szczanie na modlących się? Okrzyk „Pokaż cycki”? No to gratuluję. To i tak nie najgorsze z tego co tam wyprawiali. Ale jeśli podoba się – mam problem. Mianowicie nie śmiem wznieść tego okrzyku tu i teraz. Pokaż cycki… A na cholerę mi to?

Kiedyś było też tak:
...I wolałabym (...) żeby w końcu zaczęto patrzeć na historię w sposób obiektywny, żeby przestano tłoczyć naszym dzieciom do głów, ze powstanie warszawskie miało sens, a victoria wiedeńska była wielka wygraną Polaków. Skoro już jesteśmy w tej Europie, przestańmy wreszcie śpiewać o tym, jak to „Niemiec pluł nam w twarz i dzieci nam germanił”, tudzież o tym, że „Ojczyznę wolną pobłogosław Panie”. OK - to było, pamiętajmy, ale dajmy już temu spokój. Zacznijmy żyć. Tak normalnie...

Więc jak ma być naprawdę? To znaczy – jak powinno być normalnie, prawidłowo i obiektywnie? Może nam Niemiec dzieci germanić? Należy Powstańców uznać za zbrodniczą bandę działającą wbrew polsko-niemieckim interesom? W sprawie śpiewów nie bardzo wiem co powiedzieć – może sama Voit podpowie mi co ludzie powinni intonować. Międzynarodówkę? Niechaj zawsze będzie słońce? Odę do radości? Ten fragment, powiem wprost, że świadczący o wyjątkowej durnocie autorki stał się sztandarową bzdurą nie tylko dla mnie, parę innych osób także zwróciło nań uwagę.

15 września o „zbrodniach” kościelnych. I nawet bym to olał, narzekanie jak na północną placówkę normalne i niczym się nie wyróżniające. W duchu „wkładam rękę do kieszeni – a tam biskup”. „Otwieram lodówkę – a tam kanonik”. Słowem banialuki w propagandowym guście z lat 50-tych. Zaciekawiło mnie tylko jedno – te nieustanne sugestie o znajomych po ministerstwach i centralnych urzędach, te wciąż powtarzane informacje o koneksjach i związkach. „Zadzwoniłam, zawiadomiłam, wyjaśniłam…” Słowem: bójcie się ludzie, ze mną zadrzeć to jak popełnić samobójstwo na raty. Kobito, do licha kobito: czy nie zdajesz sobie sprawy z tego, że powodując podobne odczucia prosisz się o nienawiść?

A dzisiaj, 16 września, kolejna notka, problem ustawiony już w drugim akapicie: …Na Saloonie dwie reakcje - pełen entuzjazm i skrajna rozpacz…
Czyli: Voit równa się entuzjazm. Taki na przykład Castillon, że nie wymienię licznej reszty delikatnie powiadając niezadowolonej z tego rozwiązania względem krzyża – rozpacz. Prawdziwi Europejczycy optymistyczni, weseli i zadowoleni. Tu jasno – tam ciemno. Bo tak najłatwiej wbija się w podświadomość. Prawda, cała prawda i gówno prawda? Wiec która to „prawda”? I dalej mamy:
…Zadziwia mnie jeszcze jedno - dowiedziałam się z saloonowych notek, że społeczeństwo krzyża chciało i zamach odbył się wbrew woli tegoż „społeczeństwa”. Ciekawe jest to, jak łatwo niewielka grupa społeczna utożsamia się ze społeczeństwem. Jak wyjątkowo łatwo to przychodzi… Najwyraźniej społeczeństwo to owa nieliczna stosunkowo garstka, która popierała szopkę na Krakowskim. Ci pozostali zostali wyrzuceni poza nawias…

Więc powiadasz Voit , że czegoś tam dowiedziałaś się z salonowych notek? Nie widziałaś niczego w sprawozdaniach TV, nie słyszałaś niczego w programach radiowych, należysz do tej „przeważającej” grupy, która krzyża nie chciała… I nie zauważyłaś oczywiście tych ludzi, którzy tam przychodzili, w liczbie oczywiście nieadekwatnej do Twoich wyobrażeń i nie pasującej do rozważań – więc przemilczanej? Należysz do tej „licznej” grupy, która nie popierała szopki, a przez mniejszość została wyrzucona poza nawias? Zapytam tak trochę podstępnie: nie za wcześnie jeszcze na takie lewackie (i nie tylko lewackie) podchody? Nie za szybka aby ta radość?


Na koniec sprawa tytułu notki. Pierwsza wersja była zmałpowaniem kogoś poważnego, kto przestrzegał przed „złotoustymi łajdakami”. Ale potem pomyślałem sobie, że to jednak za daleko, że niekoniecznie muszę być aż tak dosadny. Została więc „Północna wyrzutnia pancerfaustów”. Nie do końca to zręczne i logiczne – ale niechaj już będzie. Ma w sobie blogerka-pancerna pięść dokładnie tyle wdzięku, bezpretensjonalności, mądrości i celnego pióra co pancerfaust. Ale też lewactwo sięga do różnych planów ludzkiego myślenia. W różny sposób. To reprezentowane przez placówkę mazurską strzela zza tarczy rzekomo macierzyńskiej troski, czy pozornie spokojnego rozważania rzeczy nie do rozważenia. No i oczywiście wywiadów z politykami, którzy lewą ręką pozdrawiają przedstawicieli zastępczej klasy robotniczej, czyli wszelkiej maści zboków, drugą ganią pedofilię w kościele. Porażająca wschodnia logika.

M.Z.

Brak komentarzy: