czwartek, 14 lutego 2013

STAN WOJNY

Dokładnie tak właśnie: wypowiedziałem wojnę Polakom.eu.org  Za manipulanctwo właściciela, za przymus intelektualny stosowany wobec reszty zgromadzonych, za coś, co uważam za zwykłą głupotę i polit-poprawną gramotę. Wycofuje stamtąd wszelkie zobowiązania, obietnice i plany. Błędem było sądzenie, panie właścicielu, że jesteś najbardziej upartym człowiekiem na tej planecie i że możesz realizować każde plany. Ze mną nie. Nie będziemy wspólnie uprawiać pro-żydowskiej propagandy w warunkach narzuconego milczenia owiec - bo nigdy się na to nie godziłem i nie godzę nadal. Nie mam poglądów na kartki jak z ilustracji. I tego sobie wrzucić nie dam.

M.Z.
====================================
Jako PS: otrzymałem w komentarzach istotne pytanie o co tu w ogóle chodzi. Odpowiadam w tym miejscu, jest bardziej widoczne. Chcę powiedzieć:

Z tak zwanymi „prostymi pytaniami” jest zawsze ten kłopot, że trzeba na nie obszernie odpowiadać. Nie inaczej z tym pytaniem. Zatem po pierwsze MT w bardzo sprytny sposób galwanizuje ostre wystąpienia w sprawie żydów – po czym piętnuje je bez litości. Tworząc tym samym pewne ramy, w których blogerzy występujący na tej płaszczyźnie mają prawo się poruszać. Te ramy rodzą naturalny odpór. Bo jakże to tak, miała być wolność wypowiedzi i pełna swoboda, a jest kaganiec?! Taka polityka w bardzo prosty sposób odpowiada po wielokroć w sieci przywoływanej zasadzie, że nawet gdy antysemityzm (ten w ujęciu żydowskim) gdzieś nie występuje, to należy czym prędzej go stworzyć, ożywić. Z czego rodzą się kolejne nieporozumienia. Taki na przykład Michalkiewicz powiada od dawna, że ludzka spostrzegawczość polegająca na dostrzeżeniu 80-procentowej mniejszości w MSZ-cie jest utożsamiana z antysemityzmem. Stąd już tylko krok do stwierdzenia, że są takie czynności intelektualne, które choć same w sobie niewinne u podłoża są antysemickie. No bzdura, totalna, bezczelna bzdura! Nie myśleć, nie widzieć, żadnych teorii spiskowych – bo jeśli nie to przypniemy wam stosowną łatkę i nawet obrzezanie nic nie pomoże. To do jakiego poziomu jesteśmy spychani? Do zwierzęcego? No tak: krowa nie jest spostrzegawcza, nie popełnia żadnej myślozbrodni, więc w uznaniu jej „zasług” może się jeszcze kilka miesięcy popaść na polu…

Po drugie: te działania oglądane z pewnej odległości w zadziwiający sposób przypominają zestaw czynności, jaką wobec „ludności tubylczej” stosuje Gazeta Kłamliwa. Przywoływany tu Michalkiewicz opisuje to tak: „…to trzeba zepchnąć ich do poziomu zwierzęcego, promując gorszość natury ludzkiej. I „Gazeta Wyborcza” to właśnie robi - oczywiście w imię „postępu” i „nowoczesności”. Tak michnikowszczyna modernizuje nas, mniej wartościowy naród tubylczy, podobnie jak michnikowszczyna w innych państwach europejskich - inne europejskie narody. To nie szaleństwo - to metoda…”

Więc jak w tym świetle wygląda działanie administratora portalu Polacy.eu.org? Zakreślono użytkownikom dozwolone pola pisemnej penetracji rzeczywistości, postawiono strażnika – i dalej jazda, do działania drogie dzieci! Szukajcie wad i przywar w sobie, na zewnątrz spoglądać nie wolno, o pewnych oczywistościach wspominać „nie nada”, kara za odstępstwa będzie nieuchronna i surowa! Chrzań się sam, chłopczyku!

Dla mnie to czysty Ciemnogród. Nie da się w jego ramach prowadzić żadnych pertraktacji. Z takimi ludźmi układać się nie wolno. Stąd stan wojny.

M.Z.


19 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Panie Marku,
Kto jest wlaścicielem portalu polacy.eu.org? Nie jest to chybe objęte żadną tajemnicą?

M.Z. pisze...

Oczywiście, że nie jest. To Mufti Turbanator. Niestety nie da się jedna stroną gęby twierdzić, iż gdzieś nie ma cenzury, drugą zaś przymuszać ludzi, by gadali tylko o tym, co pasuje właścicielowi. I czynić to jednocześnie... Jeżeli nadto używa się podczas owego przymuszania argumentów jakże podobnych do metod załogi Wybiórczej - to proszę darować, jak mam dość. Gdy ktoś pyta mnie ile jest dwa i dwa odpowiadam zawsze to samo: cztery. Ale na żądanie przedstawienia świadków prawdziwości tego śmiałego twierdzenia pytający może już zarobić w ucho. Co oczywiście przedstawiam jako pewna ironię. Niestety jakże podobna do ostatnich realiów...

Anonimowy pisze...

No dobra: a co z resztą? Z planami i projektami? Wszyscy tak nagrzeszyliśmy?

M.Z. pisze...

A gdzie tam! Zaprzyjaźnieni otrzymali już stosowne maile dokładnie tłumaczące co i jak. Oraz dlaczego tak, a nie inaczej. Powinowactwa czy wspólnoty, a nawet przyjaźnie wcale nie kwitną wyłącznie na portalu Muftiego. Mogą i tutaj. Mają Państwo wybór. I jak to już po wielokroć mówiłem: ja, nie demokrata, nigdy nie wstrzymałem ani jednego komentarza. Te niepochlebne dla mnie też tu są. A plany i projekty? Mam ich mnóstwo. Niestety nie dotyczą tamtej płaszczyzny. Zajmuję się tak różnymi rzeczami, że ich zaistnienie w Polakach nie jest już możliwe. Mam swoje lata i nie będę zajmował się próżnymi dywagacjami o rzeczach, na których albo się nie znam, albo które mnie nie interesują. Myślę, że tak jest bardziej uczciwie…

Anonimowy pisze...

Jakich metod jakiej załogi Wybiórczej? O czym ty gadasz?

Anonimowy pisze...

Co konkretnego odwołałeś bo nie chce mi się latać po wszystkich wpisach u Polaków? Do rzeczy kolego, do rzeczy!

M.Z. pisze...

Jesteś pewna/pewny, że jestem Twoim kolegą? No mniejsza, Odpowiem przeklejeniem stosownego tekstu, był w Polakach, ale nie zauważyłaś/zauwazyłeś. To ten tekst:


Nie wiem czy to się mieści w ramach tego nowego działu w Polakach - ale zdaje się mówiłeś coś kiedyś o rodzaju szkółki dziennikarskiej. Albo jakichś kursów doskonalących wypowiedzi pisemne, polemiki czy nawet kłótnie internetowe. Coś zamierzasz z tym zrobić naprawdę, czy tylko to było takie gadanie?
5 lutego 2013 08:39
==============

Taki naprawdę był zamiar. Ale nie chodziło o klasyczną szkołę z ławkami - raczej o specyficzny rodzaj warsztatów doskonalących pewne umiejętności, czy może nawet potencje. I tak jak przez telefon nie da się zrobić dziecka - tak niektórych czynności warsztatowych nie da się przećwiczyć inaczej, jak w terenie i podczas osobistego kontaktu. To była zdaje się główna przyczyna, że całość nie odpaliła w kształcie pierwotnego zamiaru. Potencjalni kandydaci rozproszeni po całej Polsce, niektórzy przysyłali swoje teksty, ja jakoś tam je redagowałem i wskazywałem na mielizny – ale rychło okazało się, że do tekstu objętości strony maszynopisu standard (1800 znaków ze spacjami) muszę pisać dziesięć razy więcej komentarzy i wyjaśnień. Bez sensu, prawda? Przy czym co gorsza większość autorów wszystko, co im mówiłem traktowała jako świetną zabawę i miejsce do kolejnej dyskusji.

A byli też i tacy, dzisiaj znani nawet z cyklu książek, którzy uznali, że w ten oto sposób mają do dyspozycji darmowego korektora. Przy czym i oni nie pojmowali różnicy między klasyczną korektą, a redakcją, czyli czymś, co sięga w tekst nieporównanie głębiej. Więc siedziałem nad cudzymi, często prostackimi „utworami”, gładziłem styl i język, a kiedy wszystko wyglądało już jako tako – dowiadywałem się, że cała robota na darmo, ponieważ autor uznał, że lepiej będzie jeśli czytelnicy poznają go w oryginale, zaś „korektę” w stopce swojej ksiązki może przypisać nie faktycznemu jej wykonawcy, czyli mnie, ale jakiejś kompletnie nieznanej panience. Albo koledze od wspólnych interesów. OK., rozumiem, uwodzenie albo wspólne przedsięwzięcia biznesowe to trudne sprawy, niestety zbrzydziło mnie to i jakieś dwa lata temu postanowiłem, że niczego nie robię za darmo i bez stosownej umowy zabezpieczającej moje prawa.

Dokończenie w kolejnym mailu

M.Z. pisze...

Część DRUGA odpowiedzi:


Dzisiaj zatem mogę i chcę zaproponować właśnie coś na kształt warsztatów terenowych. Jednorazowo dla maksimum dwóch-trzech osób. Generalnie chodzi o to, by w efekcie działań, które mam już opracowane powstał klasyczny reportaż terenowy, czyli rzecz, której nie uświadczysz w żadnym portalu. Wymagało by to wstępnego, kilkugodzinnego spotkania osobistego, dalej wspólnego wyjazdu z podziałem ról (ty gadasz z tym, ty z tamtym, ty gromadzisz dostępną publicznie dokumentację sprawy, ja we wszystkim dyskretnie, ale skutecznie pomagam, Franio robi zdjęcia), dalej ustalenia kto i co pisze i jak z tego skleić spójną i zgrabną całość o charakterze reportażowym. Celem warsztatów jest pokazanie, że może powstać tekst o jasnej dla zainteresowanych autorów strukturze, że można w tym tekście złapać dynamikę wydarzeń, nie wstydzić się później produktu i myśleć jakby tu następny tekst o tym charakterze napisać samodzielnie. Ważne: pod wspólnym dziełem podpisani byliby jako autorzy wszyscy prócz mnie. Zastrzegam sobie jednak prawo do dopisku mówiącego o tym, że całość powstała w oparciu o pomoc niejakiego Zarębskiego. Uważam dalej, że taki tekst można by opublikować w co najmniej w trzech poważnych portalach. Ich wybór pozostawiam zainteresowanym Autorom.

Hurrrraaa, to jedziemy z tym koksem! Powoli, powoli, szanowni uczniowie: a kto pokryje koszta? W tej chwili na przykład mam ciekawy temat niedaleko Olecka, chodzi o tzw. farmy wiatrowe i problem szkodliwości (albo nieszkodliwości) wiatraków dla okolicznych mieszkańców. Także o aspekty finansowe, piekielnie niejasne i pogmatwane. Są zlokalizowani rozmówcy, było publiczne spotkanie tej sprawie poświęcone, są zróżnicowane strony sporu, jest pewna dynamika zdarzeń. W sam raz robota na dwie-trzy osoby, nie liczę siebie. Dwa – dwa i pół dnia. Koszty to paliwo, jedzenie, jeden tani nocleg i ileś tam telefonów ustalających spotkania. Moja robota nie kosztuje nic, pierwszy wyjazd jest od tej strony całkowicie darmowy. Ale, Mili, cała reszta to 500 – 550 złotych – i ani mi się śni płacić z własnej kieszeni za cudzą naukę!

Dalej są chętni? To proszę o kontakt, dogadujemy szczegóły i jedziemy. Na głowę „ucznia” wychodzi 160-200 zł, minimum DWIE osoby, nie jedna – bo przy jednej dojedziemy na miejsce, ale nie będziemy mieli za co wrócić. Wygodny środek transportu zapewniam. PKS-em się nie da, rozmówcy rozlokowani są w różnych miejscach, teren wiejski i co się oszczędzi na paliwie to straci z naddatkiem na dodatkowym noclegu. I niestety uprzedzam, że to na początku jest ciężka, stresująca praca, może zrodzić spory, a nawet kłótnie. Tak, to wszystko minie bez śladu – mam nadzieję, że zadowolenie z efektu takiego działania pozostanie na długo.

M.Z.

M.Z. pisze...

Jakich metod jakiej załogi Wybiórczej? O czym ty gadasz?
================================
A lekcje czytania ze zrozumieniem były zaliczone? Nie? No właśnie i mnie tak się zdaje. Metoda zadawania stale tych samych pytań u mnie przynajmniej nieskuteczna. Do niezobaczenia.

Anonimowy pisze...

Marek, w finale zostaniesz sam. Na co ci to?

M.Z. pisze...

A było kiedyś inaczej? Jakoś przyzwyczaiłem się do tego bycia "samemu". Przejrzyj zresztą z łaski swojej ostatnie polemiki dotyczące działań Muftiego na jego portalu. I co, dalej twierdzisz, że jestem sam? Dzisiaj okazuję się najłagodniejszy dla tego faceta. Reszta wali w zaturbanioną skórę jak w bęben. Całkowicie moim zdaniem słusznie. A nie są to moi znajomi, nie są to moi współwyznawcy, nikogo nie namawiałem do pisywania na tym portalu, dzisiaj zresztą porada byłaby dokładnie odwrotna: UNIKAĆ JAK OGNIA! Przejechałem się tam na TRZECH osobach. I wystarczy tej nauki.

Anonimowy pisze...

Panie Marku,
Mufti jest "właścicielem" a kto finanasuje to całe przedsięwzięcie i w jakim celu? Kto tak naprawde stoi za polacy.eu.org?

Ktoś powyżej pisze "w finale zostaniesz sam" na co można sie tylko pobłażliwie uśmiechnąć.

Zaś "UNIKAĆ JAK OGNIA!" jest bezcenną przestrogą.

Pozdrawiam serdecznie!

M.Z. pisze...

Nie wiem, po prostu i po ludzku nie wiem. Nigdy tego nie dociekałem - więc nie wypowiadając żadnych opinii nie mam prawa formułować podejrzeń czy zarzutów.
Pozdrawiam!

M.Z. pisze...

Jako PS do ostatniej odpowiedzi: to prawda, że jestem człowiekiem nerwowym, by nie powiedzieć porywczym. Decyzja odejścia finalnego z Polaków nie była jednak nieprzemyślana, od dawna obserwuję niepokojące, a płynące stamtąd sygnały. I próby wytłumaczenia wszystkiego przez inne osoby nic tu nie dały, "kochajmy się społem" to jest kiepskie hasło, nigdy w "zestawach" nie kochałem i nie zamierzam. Co nie oznacza też, iż każdego dnia po przebudzeniu będę się nerwowo rozglądał w poszukiwaniu jakiegoś kamienia czy innego ciężkiego przedmiotu, byle tylko wrzucić do Muftiego ogródka. Po co mi to, jeśli mam pewność, że działając jak działa tak zrazi do siebie innych, że w końcu zostanie sam na placu boju. Prawo synergii działa też i tak, że gdy pewnego dnia coś zacznie jechać w dół to spadek trudno zatrzymać, a podniesienie poziomu to już wręcz tytaniczna praca.
Ukłony!

Anonimowy pisze...

E tam - akurat nie wiesz! Nie zawracaj gitary. Jeśli oczywiście chcesz być wiarygodny...

M.Z. pisze...

Jeśli nie chcesz mojej zguby krokodylem zostań luby... Środkowy do góry!

Anonimowy pisze...

Witam,
Ja to widzę tak : administrator portalu Polacy udawał kogoś innego aby przyciągnąć określonych ludzi na swój portal.Gdy już zadanie zostało wykonane - pokazał prawdziwą twarz.
Mogło być jednak całkiem inaczej.
Dziwne czasy mamy teraz...
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Śledzisz dalej kłótnię, która rozwija sie na tym portalu? Bo ktoś zdaje się dowodzi, ze nie ma pojecia o sporach, że nie wie nic o doktrynach, że nie umie czytać ze zrozumieniem i tak dalej. Kto to jest Esperanca?

M.Z. pisze...

Szanowna/Szanowny! Kto jest kim? Trzeba sobie samemu wyrobić zdanie, opinię. Nie udzielam bliźnim takich informacji w celach poznawczych. Chce się przedstawić, dodać awatar czy realną fotkę, opisać sposób myślenia - decyzja blogera. I nie mnie o tym przesądzać...