Jak wiadomo – to rozproszenie, oddzielenie, brak
kontekstu i ogólnie degrengolada. W tym świetle mnogość pączkujących platform
wymiany politycznych myśli i wrażeń można oceniać tylko jak najgorzej. Z
drugiej strony może nie jest tak źle, gdy o wielu portalach tego typu pomyślimy
jako o firemkach zarządzanych twardą ręką przez ich właścicieli. Trudno dzisiaj
założyć, że agentura ma ich wszystkich w kieszeni. Chociaż z drugiej strony…
Z drugiej strony jest tak,
że niewielkie grupy ludzkie nadal nie są w stanie wypracować schematu wewnętrznej
poza-internetowej komunikacji. Nie mówiąc już o czymś takim, jak współpraca międzyportalową…
Stąd najpewniej zawodowym manipulatorom coraz łatwiej jest przekierowywać
ludzkie zainteresowanie w kierunku, który gdyby nie był prawdziwy – byłby śmieszny. O czym mówię? Oto
na przykład dzisiaj rano, akurat wlewam wodę do kawy, na temat ustąpienia z
funkcji papieża w Radiu dla Ciebie „płomienną” przemowę wygłasza niejaki Piotr
Śmiłowicz. Lewak, oportunista i pieczeniarz właściwie skończony na każdym
portalu nie-onetowskim. Spaślak ów stawia tezę, że to wszystko najpewniej za
sprawą odrzucenia przez Kościół kierowany ręką obecnego papieża związków partnerskich.
Teza jest tak porażająco głupia, ze właściwie nie ma nawet o czym gadać. A
jednak ileś tam osób wkrótce po wysłuchaniu tej męskiej (?) Baby Jagi idzie do
metra czy autobusu i podświadomie zastanawia się jakby tu idiocie odpowiedzieć.
Ten zaciera łapki: trafiło, teraz muszą się męczyć nie z tym, co sami wymyślili,
ale z tym, co im właśnie podrzuciłem! Tak, proszę Państwa – tak działa współczesna
propaganda. Tak manipuluje. Z czeluści metra nikt natychmiast nie odpowie
idiocie, że bredzi. Opór ujawni się nie wcześniej, jak za jakieś dwie-trzy
godziny. Tyle czasu zatruta strzała będzie tkwić w ranie. Właściwie, pardon,
chciałem powiedzieć: w dupie słuchacza…
I tyle trwa każdorazowo popularność
celebrytów ględzących zawsze o tym, na czym się kompletnie nie znają. Pisałem
kiedyś o pewnej pani malarce, która z lubością i od lat dywaguje na temat swych
licznych mężów, co jeden to „piękniejszy” i „mundrzejszy” – i posiadania oraz wychowywania
dzieci. Ilość wejść na jej blog początkujących może przyprawić o zawał serca:
milion, dwa miliony, już można zaproponować zamieszczanie obok bzdetów płatnych
reklam. Głupota samonapędzająca się? Zapewne tak. Na dłuższą metę te wyznania
burdelmamy o dziewictwie nie mają żadnego znaczenia. Ale ile krwi napsują…
Tymczasem normalni, a
zaprzyjaźnieni nadal nie mają miejsca, w którym można spotkać się osobiście i
chwile pogadać patrząc na interlokutora z małej odległości. Nie współpracujemy
też z nikim. Ta nitka międzyludzkich kontaktów została kiedyś skutecznie
amputowana. Stąd agenturze bez względu na nazwę i podległość tak łatwo jest
poruszać się pomiędzy zatomizowanymi planetkami propagandowego oporu. Oni robią
swoje – my swoje. Tyle że „ich” jest nie tyle więcej, co sprytniej się
poruszają nie tracąc łączności z „centralą”. Szkoda…
M.Z.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz