sobota, 16 lutego 2013

I MAMY ZA SWOJE...



Od kilku lat porobiło się tak, że dzwonek do drzwi zawsze oznacza jakiś trud, a jeszcze częściej nadchodzące kłopoty. Nie wpadnie żaden znajomy z butelką dobrego wina, albo po prostu posiedzieć i pogadać. Przecież byłby to zbytek łaski od losu… Wpadnie za to urzędnik z zawołaniem „Podpisz pan!” Dzisiaj wersja łagodna i uprzejma. Prawie zacząłem machać piórem – ale coś mnie tknęło i zapytałem „A co to?”. A to podwyżka czynszu.

No cóż, mieliśmy widać tanio, trzeba wyrównać. Radni zdecydowali, administracje wykonały, prezydent miasta przyklepał. To najgorsza baba na tym stanowisku jaką ziemia nosiła! Nie będę tej wrednie uśmiechniętej starej bufetowej pyzie niczego tu pisał, nawet przecinki trzeba by wykropkować dla przyzwoitości. Mało jej było ostatnich podwyżek cen komunikacji miejskiej. Mało wstydu za utopiony tunel, zamęt na ulicach, wszystkie te radary, kamery, nową pływalnię w miejsce stadionu, musiała komuś jeszcze skoczyć do gardła. No i skoczyła. Rzecz jasna do spółki z resztą tych zwyrodnialców rzekomo samorządowych, w istocie pokątnie namaszczonych i wstawionych na salę do klaskania.

Płacę niemal dziesięć procent więcej. Wkrótce kolejne pisma, to już zapowiedziano: z podwyżką cen wywozu śmieci, wody i pewnie paru jeszcze detali. Coraz więcej sąsiadów powiada wprost: mamy dość, rozwiązujemy umowy, proszę nam zwrócić to, co tu dla prawa zamieszkania wnieśliśmy. Rosną zaległości czynszowe na Mokotowie, Pradze i Żoliborzu. Nie ma ani jednego nowego chętnego na zawyżone czynsze za parkowanie aut w garażach, wkurzeni, a kiedyś naiwni wynieśli się jeszcze przed zimą. Za to nadal utrzymujemy ochronę za mniej więcej 10 tysięcy miesięcznie. Ludzie tam pracujący zarabiają coraz mniej – ale przecież ich „resortowi” szefowie co mają dostać, to biorą. Dobry dozorca całodobowy z mieszkaniem kosztował by nie więcej, jak trzy tysiące. Ale co tam sobie urzędnicze zady takimi problemami turbować… Wszystko wrzuci się w płatności tych frajerów z pięter od pierwszego w górę. Dlaczego?

Bo parteru mieszkalnego u nas nie ma…

M.Z.
=========================
PS. Podobno wczoraj w TVP Info ukazał się materiał filmowy poświęcony naszej między innymi kamienicy, część zdjęć miano nagrać przed domem na Abramowskiego. Każdego kto coś o tym wie proszę o informację. Kluczowym nazwiskiem moze być tutaj Marek Jasiński z Komitetu Obrony Praw Lokatorów, który ponoć wystapił w tym materiale filmowym.
m.z.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Wracasz do starej roboty na rzecz domu - że o tym wspominasz? Tego Twojego "umiłowanego" Mikołajewskiego już nie ma, może rzeczywiście pora zająć się obrona sasiadów, dla mnie robiłes to dobrze, a przede wszystkim skutecznie...

M.Z. pisze...

Do niczego nie wracam z prostego powodu: cały czas tu tkwiłem. Nie jako reprezentant, ale jako zwykły lokator. Płaciłem coraz wyższe podatki, przyglądałem się coraz to nowym twarzom, prywatnych znajomych przestrzegałem przed tym, co nadchodzi – ale gówno to dało jak widać. Bronić reszty? A broń mnie Panie Boże przed taką głupotą! Działajcie sami, mądrale, włożyłem w ten dom wystarczająco wiele własnej darmowej roboty. Jak się okazało tylko po to, by mnie jakiś śmieciuch później straszył albo recenzował, bezczelnie przypisując sobie coś, o czym nie dość, że nie miał pojęcia, to jeszcze spieprzył efekty działań innych ludzi… Dzisiaj trzeba by odbudowywać wszystko od podstaw, na nowo nawiązywać kontakty z lokatorami innych podobnych kamienic, odbyć wiele rozmów jednoczących i wyjaśniających stanowiska. I ja to oczywiście potrafię zrobić. Ale nie dla tych obojętnych, a momentami aroganckich bliźnich, którzy snują się wokół w idiotycznym przekonaniu, że „ich to nie dotyczy” albo „oni dadzą sobie radę”.

Anonimowy pisze...

Nie przesadzasz?

M.Z. pisze...

Jak każdy człowiek mam prawo do jednostkowych, arbitralnych impresji. I one są takie właśnie. Mogę? Ufff - dziękuję...

Anonimowy pisze...

Marek, czy wiesz coś na temat działań innych, podobnych do naszej kamienic? Gdzieś słychać było, że przymierzali się do ostrego postawienia sprawy wykupu i dawnych obietnic z tym związanych.

M.Z. pisze...

Wiem tyle, ile trafia mi się z domeny publicznej, niestety niektóre informacje pozbawione są daty. Na przykład ta, że z Kolonii Ząbkowska miało wyjść mnóstwo indywidualnie podpisanych pism dotyczących żądanie wykupu - jako realizacji dawnych obietnic. Jak wiadomo te obietnice, również przez urzędników składane wobec mnie i moich sąsiadów zostały następnie zaprzeczone. Tymczasem przecież i z tego domu pochodzi obszerna lista lokatorów deklarujących chęć wykupu. Niewielu już pamięta, że zrobiona z inspiracji urzędów, a nie samowoli mieszkańców. Co tu zatem negować? A propos: Kolonia Ząbkowska należała kiedyś do najaktywniejszych ośrodków inicjatyw lokatorskich. Bardzo chciano nawiązać kontakty właśnie z nami, z domem na Abramowskiego - ponieważ tylko nam udało się na czas jakiś skutecznie obniżyć czynsze. "Mądrzy" z naszego domu stwierdzili wówczas, że "nie będziemy pracować na rzecz obcych kamienic" - krótko mówiąc uwalili porozumienie. Z głupoty? Pewnie po części tak, ale również z tej przyczyny, że wtedy właśnie zaczęło się motanie indywidualnych interesów rzekomych "przedstawicieli". W finale kilka lat później doprowadziło to do tego, że zgoda władz lokalowych na indywidualne zamiany spowodowała wprowadzenie w substancję twardego oporu lokatorów przed samowolkami administracji pełen rozłam. Rozwalono nas przez przedstawianie przebiegu zdarzeń niezgodnie z prawdą. Jak to się skończyło dla sprawców - to już oni wiedzą najlepiej. Jak to się skończyło dla reszty? No cóż, dano zielone światło do wejścia do naszych mieszkań bandzie dyletantów budowlanych. Owoce ich pracy naiwni reperują do dzisiaj, nic się kupy nie trzyma, sufity jak spadały tak spadają dalej, a dzielni rękodzielnicy mistrza Fedorowa (bo tak się dowódca tych zbójów nazywał) w miejscach, gdzie winni siedzieć najwyżej 10 dni siedzieli niemal trzy miesiące. Że co, że nie można było inaczej? GÓWNO PRAWDA!!! Ja sam dałem malarzowi tydzień na działanie. I przy ostrych sporach po tygodniu wszystko było zrobione, ponieważ facet wiedział, ze następnego dnia po terminie granicznym już go nie wpuszczę do środka i żadnego podpisu pod protokołem odbioru nie będzie.

E tam, długo by opowiadać. Zostaje tylko jedna tego wszystkiego nauka, przecież nie przeze mnie wymyślona: w kryzysie najpilniej strzeżcie się prowokatorów, agentów i ludzi fałszywych...