piątek, 9 stycznia 2015

DLACZEGO NIE WARTO BYĆ ŻADNĄ EKSTREMĄ



To, że w sieci od lat straszą upiory wiemy nie od dzisiaj. Tradycyjnie, na pierwszym miejscu w zestawie „upioralnym” królowali do tej pory lewacy. Nie spotkałem się jeszcze z demonami islamu, pojawiała się za to życzeniowa ciemnota intelektualna: „mnie się zdaje i mam prawo o tym gadać…” Sprawa paryskiego morderstwa dokonanego na zespole lewacko-orgiastycznego pisemka „Cherlie Hebdo” otworzyła jednak wrota do świata piekieł przeciwnego końca listy ekstremistów. Ale po kolei, oto w portalu Ekspedyt.org ukazał się tekst blogera Migorr, oryginał tutaj: http://www.ekspedyt.org/migorr/2015/01/08/32488_je-ne-suis-pas-charlie.html#comment-50014. Na swojej stronie przywołam tylko kluczowe fragmenty tego tekstu z 8 stycznia tego roku, nie krzywią wymowy reszty. Autor zatytułował go
 
Szanowni Państwo. Francuskie miasta przeżywają żałobę po zabitych przez islamskich bandytów satyryków pisma Charlie Hebdo. Hasłem przewodnim stało się „Je suis Charlie”, czyli „jestem Charlie”. Potępiając ten bestialski mord, nie przyłączam się jednak do chóru i stwierdzam: „Nie jestem Charlie”.
Będąc nim, wyrażam zgodę na opluwanie religii. Mogę nie lubić Muzułmanów i uznawać ich za wrogów, ale to nie znaczy, że mogę ranić ich uczucia religijne. Tak samo, jak od wszystkich innych, domagam się szacunku wobec Boga i nie profanowania symboli katolicyzmu.
Będąc Charliem obrażam nie tylko Muzułmanów, ale i Chrześcijan. Bo redakcja tego pisma w grubiański sposób, coś na podobieństwo urbanowskiego „Nie”, szydziła sobie z naszej wiary…”
…Europa chyba upada na naszych oczach. Na własne życzenie. Europejczyk zamiast wyciągnąć gnata i obronić ofiary, nagrywa na komórce, jak giną na jego oczach. Rewolucja lewacka pożera własne dzieci…”

I tak to wszystko widzi autor wpisu. Uznaję jego zdanie za rozsądne i w miarę spokojne – o ile w ogóle spokój w tej sytuacji da się zachować. Tak, zgadzam się z tezą, że francuscy „satyrycy” od lat przeginali pałę, każdy za sprawa wujka Google może zobaczyć jakie rysunki szmatławczyk publikował i że muzułmanie wcale nie byli jedynym celem ataku. Ba, może nawet bardziej byli nim katolicy czy ogólnie chrześcijanie. Kilkadziesiąt godzin po zamachu realizuje się to, co wczoraj przewidywałem: spektakl pościgu, publicznych rewizji, zapewne z finałem solidnej strzelaniny i publicznego rozwalenia sprawców. O ile to rzeczywiście będą sprawcy... Już więc pojawiły się głosy, że cała rzecz może być typową akcją „false flag”: Europa zna już sprawców, publikowane są ich portrety, jeden z domniemanych zamachowców widząc w co go wkręcono zgłosił się sam na policję twierdząc, że jest niewinny i nie brał udziału w masakrze. Czy w ten sposób uratował życie – czas pokaże. Machina publicznego „czynienia sprawiedliwości” ruszyła i nie będzie łatwe jej zatrzymanie czy modyfikacja zachowań uzbrojonych grup pacyfikacyjnych.

Migorr przedstawia swoje racje jak najspokojniej. Powiem tak: nie da się zaprzeczyć żadnemu zdaniu zawartemu w tekście. A jednak…

A jednak ruszyła do ataku „ekstrema drugiego końca listy”. Przeczytajcie proszę ten oto pierwszy komentarz:

 Circ, 8 stycznia 2015 godz. 22:00
Zacytuję Panu coś, co może wpłynie na Pana by przestał pisać do nas ciągle to samo, to co wiemy dawno. Potrzebna nam jest jakaś odmiana w końcu.

I co Państwo na to? Macie jakąś własną opinię na temat zdarzeń paryskich? No to krótko: porzućcie ją czym prędzej! Dzielna Pastereczka studzi emocje na bazie ponad godzinnej przywołanej rekolekcji jednego z jezuitów. Pisze w objaśnieniu między innymi tak:

Nie ma innej możliwości przemiany zła w dobro jak na krzyżu. Jezus zrobił już za nas wszystko, teraz trzeba z tego skorzystać. Jeżeli dam się ukrzyżować to pozornie przegram, ale tak naprawdę przemieniam zło w dobro.

Wszyscy rozumieją i się zgadzają? Ależ skąd! Pluszowe krzyże nie istnieją! Niecałe trzy godziny później pojawia się ta oto odpowiedź blogera Czarna Limuzyna:  

„…wiem, że na poziomie duchowym to prawda, ale skłamałbym gdybym się nie przyznał, że uważam, że chrześcijanin ma prawo bronić się, bronić życia (swoje może poświęcić w ramach indywidualnego męczeństwa, swoje życie, lecz nie innych)… Zamiana zła na dobro jest chyba najpiękniejsza kiedy nawraca się człowiek czyniący zło. Dlatego nie życzę śmierci lub choroby moim wrogom, życząc im nawrócenia, ale w obronie swojego, a na pewno cudzego życia zabiłbym – w samoobronie..”

Dyskusja teologiczna? Tak, coś w tym rodzaju. Ani nie znam dalszego jej ciągu – ani znać nie zamierzam. Circ szaleje na różnych portalach od lat, kiedyś nazwałem ją damską odmiana hunwejbina – i dzisiaj nie wycofał bym się z tej opinii nawet na milimetr. Siłowo promuje BIERNOŚĆ. Nie widzi, że może niekoniecznie przy tej okazji – ale generalnie Francuzi, ich rządy przede wszystkim, jak najpełniej zastosowali się do jej wskazówek. Palą auta: nadstawić drugi policzek, w niebie to będzie policzone na plus. Mordują sąsiadów, pal sześć, że nie do końca czystych: nie wyrywać zła, Siła Wyższa to przemieni. Circ już dzisiaj żyje w wymiarze Wieczności. Większość jej czytelników jest aż nazbyt doczesna, planuje i komentuje w wymiarze „od narodzin – do biologicznej śmierci”. Zapewne lada moment Czarna Limuzyna dostanie w łeb aż się zakurzy – jakimś teologicznym wykładem, albo wręcz kategorycznym rozkazem „Przestań natychmiast!”

Zawsze obawiałem się ekstremistów i hunwejbinów bez względu na ich barwę ideologiczną i rzekomo święte zamiary. A oni zawsze podnosili łby i głosy w chwili, w której o czym innym winno się dla bezpieczeństwa Europejczyków dyskutować i zupełnie inne zasady postępowania stosować. Im bardziej chrześcijanie pokorni czy dbający o swe życie wieczne – tym chętniej przedstawiciele innych religii gotują im los marny. W Syrii gazu i noży. Kiedyś na dzisiejszej Ukrainie - wideł i siekier. W co ty kobito do cholery grasz?

M.Z.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Circ - to wredna, arogancka, apodyktyczna suka. Nie zwracał bym na nią uwagi gdyby nie fakt, że jest jak piszesz: od lat miesza, przynajmniej stara się mieszać, na wszystkich możliwych portalach. Mianowała się artystką, dowodziła, że jako takiej wolno jej więcej (od kogo i dlaczego?), ze jej racja zawsze jest ostateczną. Portal Ekspedyt rozwijał by się zupełnie dobrze, gdyby właśnie nie ta "dama". Maja tam wystarczajaco wielu sprawnych, nieźle piszących ludzi. I to zdaje się jest powodem rozpaczy wymienionej. Jej argumenty to zawsze słowa innych. Bo jej własne warte tyle, ile przestrzeń ekranu, na której je zapisano - nic.

M.Z. pisze...

No i jak mam skomentować komentarz, z którym zgadzam się w 100 procentach?