NIECH ŻYJA TEORIE SPISKOWE
Tutaj: http://jackmaclase.neon24.pl/post/117363,klewki-szymany-lepper-i-talibowie
ukazał się tekst, który nie tylko z powodu Mazur wzbudził moje ogromne
zainteresowanie. Okazuje się bowiem, że rzeczy i zdarzenia jeszcze kilka lat
temu obśmiewane, ludzie traktowani jak wariaci pierwszej klasy (niektórzy wręcz
zapłacili za to głową) – to wszystko jest całością bardziej spójną, niż
jakakolwiek teoria oficjalna. Ta ostatnia bowiem niczego nie tłumaczy. Spiskowa
układa się jak puzzle w bardzo barwny, choć mocno dramatyczny obraz.
Neonowy autor zaczyna tak: „…Ostatnio przeczytałem artykuł, że w 2015 roku ma się zakończyć budowa lotniska
regionalnego w Szymanach, zaś pierwsi pasażerowie mają stamtąd latać w 2016
roku. Lotnisko to jest znane z transportu talibów przez CIA do pobliskich
Starych Kiejkut, gdzie byli torturowani. Za zgodę na ten proceder Kwaśniewski z Millerem prawdopodobnie wzięli niezłą dolę
z 15 milionów dolarów przekazanych władzom Polski przez Amerykanów. Pewnie stąd
pochodziły oszczędności Kwaśniewskiego przeznaczone na zakup domu w Kazimierzu Dolnym, który to dom agent Tomek usilnie
próbował odkupić, za co do tej pory ma problemy. Podniósł rękę na niewłaściwą osobę, to
teraz ma za swoje…”
No właśnie:
podniósł rękę na niewłaściwą osobę… Stały polski element krajobrazu. Przynajmniej
od kilkudziesięciu lat. Kto pójdzie tą drogą – marnie skończy. Lepper jakoby
wybrał sznur, choć są tacy, którzy twierdzą, że to sznur wybrał jego. Sumliński
naciął się na wojskowych. Wiernikowska idąc tropem talibów w Klewkach skazała
się na zamilczenie na śmierć. Agent Tomek jak wyżej, plecie marnie. Co ciekawe
sprawców takiego, a nie innego końca wymienionych osób najczęściej trudno
wskazać po nazwisku. Gdzieś to wszystko się rozmywa, staje winą bezosobową.
Realne są tylko konta beneficjentów tych wszystkich operacji. Nie dość, że włos
z głowy im nie spadł, to manewr kolejnej transformacji, wyjazdu na ciepłe wyspy,
wejścia w jakieś ukraińskie spółki – możliwy, a nawet stosowany.
Jak to ma się do
sieci, w której działa mnóstwo osób? Ano tak, że na rynku pojawiają się
serwery, których utrzymanie dokonuje się w zupełnie niewyjaśniony sposób. W
każdym razie ich właściciele deklarujący galopujące ubóstwo nie potrafią
odpowiedzieć na pytanie w jaki sposób doją „złoto z powietrza” by cała ta ich
elektronika jednak działała. No jakoś im się udaje… Wzamian destrukcja ośrodków
dawnej dyskusji, kierowanie większości rozważań na manowce, przyzwyczajanie
ludzi do wielbienia masonerii, sekowanie niepokornych i skazywanie na milczenie
przypadki uznane za kliniczne. Jak to wszystko jeszcze żyje? Jak zombi na
bateryjkę. Był przecież rozkaz, by się ruszało – to się rusza. Przypominam
sobie opowieści znajomego o pracy w pewnym wydawnictwie niemieckim przed
wieloma laty: nie ma listów czytelników? No to ruszcie dupy, w końcu czytacie
sami co produkujecie, nie? To do pisania, czytelnicy, najlepiej od razu z
redakcyjną odpowiedzią… Gdzież ach gdzież te czasy mojej dziennikarskiej
praktyki w „Świecie Młodych”, gdzie co rano koleżanki z działu listów prosiły
męską część załogi o pomoc w przeniesieniu kilku worków korespondencji, jaka
tego dnia nadeszła do redakcji… No cóż, dzisiaj nie ma co gadać, „fachowcy” z
rzekomego harcerstwa zmarnowali co im dano już w połowie lat 80-tych…
M.Z.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz