W poprzednim
felietonie słów kilka o sporze na linii Ministerstwo Zdrowia – lekarze. Nie
podaję mojej wersji rozstrzygnięcia – ponieważ nie jestem tego w stanie generalnie
rozwikłać. Księżycowa ekonomia, jaką posługuje się obecny i poprzedni rząd
tudzież jego ministrowie być może zrozumiała jest dla specjalistów, którzy
tworzyli, a później tak ochoczo zmieniali przepisy regulujące te kwestie. Czy
aby nie takich jak w tym tekście, który niżej przywołuję we fragmentach? Bo oto
(tutaj: http://3obieg.pl/miejsce-w-szeregu)
jego autor dowodzi, że owych „wybitnych ekonomistów” należy wysłać na jakieś
długie wakacje, na przykład przy budowie autostrad (tak ja to przynajmniej zrozumiałem) – ale nie wolno im ufać i nie
wolno ich słuchać. A kto tak czyni – sam sobie szkodzi. Przyjrzyjmy się bliżej
w czym rzecz.
„…22 grudnia, na
portalu forsal.pl pojawia się obszerny wywiad z dr hab. Jerzym Cieślikiem,
ekonomistą, pod znamiennym tytułem:
Polska nie potrzebuje już przedsiębiorców? Jest ich zbyt wielu.
Najważniejsze tezy,
zawarte w wywiadzie, zdaniem dr Cieślika to:
1. Polska osiągnęła poziom nasycenia przedsiębiorcami, który jest adekwatny do etapu rozwoju gospodarczego, na którym się znajduje. Problem w tym, że opinia publiczna za tym nie nadąża. Wciąż panuje przekonanie, że im więcej osób para się przedsiębiorczością, tym lepiej dla gospodarki;
2. dla każdego kraju istnieje pewne optimum nasycenia przedsiębiorczością. I jak jest poniżej, to źle. Ale i powyżej tego poziomu też niedobrze;
3. I mali i duzi mają w gospodarce bardzo ważne role do odegrania. Na dodatek kluczowym kierunkiem rozwoju mniejszych firm jest też kooperacja z firmami dużymi;
4. mały biznes to nie tylko sympatyczne firmy rodzinne, kierujące się nadrzędnymi wartościami. To też ciemniejsza strona biznesu: szara strefa albo wręcz przedsiębiorczość kryminalna.
Podsumujmy: zdaniem
pana doktora przedsiębiorców w Polsce już wystarczy. Na dodatek ich zadaniem
jest kooperowanie z wielkimi (99% z nich to ponadnarodowe korporacje). Mały
biznes odpowiednie organa państwa muszą mocno przetrzepać, bo to siedlisko nie
tylko szarej strefy, ale i czasami bandyterka zwykła.
Podatki muszą być wysokie, bo państwo potrzebuje pieniędzy na ciągle rosnący aparat biurokratyczny. Należy również uchylić preferencyjny ZUS dla tych, którzy rozpoczynają działalność, bo to ich demoralizuje I ZNACZĄCO UMNIEJSZA HARACZ PŁACONY PAŃSTWU!
Mimochodem dodajmy, że zdaniem doktora firmy wcale nie muszą być innowacyjne. Mogą oferować ten sam asortyment towarów, jaki już istnieje na rynku, tylko skuteczniej od istniejących.
I jak na te banialuki patrzeć? Ponownie autor z
3Obiegu:
„…tak naprawdę mówi to człowiek powiązany z doradczą
korporacją reprezentującą interesy wielkich. Proponuje… przykręcenie śruby
polskim przedsiębiorcom… Natura jednak nie znosi pustki. Ktoś
przecież musi obsługiwać nowopowstałe montownie w RP. A więc trzeba dopuścić
emigrantów, którzy nim zorientują się, że za Odrą mogą zarobić o wiele więcej,
przez kilka lat będą poruszali ten ongiś tylko polski kierat.
Łącząc obie informacje w jedno dochodzimy do logicznego wniosku, że w ten oto sposób Polska stanie się już trwale Kitajem Europy.
Tak więc ekonomista
Cieślik w sposób nieco zakamuflowany informuje po prostu:
- w światowym podziale pracy otrzymaliście rolę słabo opłacanych wykonawców prostych prac montażowych. Ewentualnie kooperantów wielkich korporacji, zbijających palety z resztek lasów, lada moment sprywatyzowanych.
- a jak się wam w waszych słowiańskich dupach będzie dalej przewracać, to wpuścimy wam na rynek Chińczyków, Laotańczyków czy choćby mieszkańców jakichś stanów – Uzbekistanu, Turkmenistanu itd. I płace nadal będą utrzymywane na najniższym w Europie poziomie…”
I co: uczyć się od takich ekonomistów tylko po to,
by rozwikłać problem sporu rząd – lekarze? Ani mi się śni!
M.Z.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz