wtorek, 8 kwietnia 2008

Procesy tajemne?

Czasem bywa tak, że pojedyncza informacja, dotycząca oczywiście zdarzenia incydentalnego, uruchamia rodzaj lawiny kolejnych informacji. Napisałem o rozbiciu mojego auta przez pijanego i agresywnego kierowcę. I niemal natychmiast otrzymałem informacje, że takich czy podobnych zdarzeń było już w naszym "podziemiu" więcej. Przed domem również, tu poszkodowanych jest po prostu bez liku. Wszystko wynika jak się okazuje z tego, że przekonanie lokatorów, iż mieszkamy w "Naszym Domu" dla urzędników jest błędne. Mieszkamy w ICH domu. Więc nie jest naszą sprawą komu wynajmuje się przestrzenie garażowe czy handlowe z bandą niekoniecznie trzeźwych i rozsądnych gości manewrujących po nocy amerykańskimi pojazdami o szerokości autobusu - czy burków sądzących, że groźna pijana mina zbija z pantałyku każdego potencjalnego oponenta. Z czego to wszystko wynika? Otóż według mnie z celowej i od dawna uprawianej polityki odwracania pojęć. Tak, tak, to nie żadna tam zabawa teoretyka, ale rzeczywistość! Proszę sobie odpowiedzieć na proste pytanie: kto jest suwerenem Miasta Warszawa? Obywatele Warszawy. Urzędnicy jedynie administrują dobrem im powierzonym - ale też owa administracja ma się dokonywać W IMIENIU SUWERENA, a nie zamiast niego. Jaka tymczasem jest praktyka widzi nawet dziecko. Gdy administrator chce coś wymusić na lokatorach - czeka wiernie w samochodzie od ósmej rano, oczywiście pod hasłem "Góra kazała, a ja nie chcę stracić pracy". Gdyby jednak lokator zapragnął administratora poprosić o coś, o czymś zawiadomić - to rzecz jasna telefon będzie głuchy, urzędnik zajęty, decyzja nie podjęta. To właśnie nazywam odwróceniem pojęć: chwilowy przedstawiciel ważniejszy od osoby, którą reprezentuje. Jak pijany płotu czepia się rozkazu "ZARABIAJ!" mniemając, że skoro to rozkaz na piśmie to jakikolwiek opór czy dyskusja zbędne, reszta świata ma się dostosować. Czas uzurpatorom pokazać potężną figę.


Marek Zarębski

Brak komentarzy: