sobota, 24 listopada 2007

Komentarze

Zdarzenie, które opisałem w poprzednim tekście wywołało istną lawinę twórczości „naściennej”, jaka pojawiła się w windzie ogołoconej z barierek ochronnych przez „uczciwego inaczej”, słowem prostego złodzieja. I o ile przedtem miałem pewne wątpliwości czy słusznie tak ostro piętnuję chama niemytego, który windowe poręcze postanowił najwyraźniej zainstalować w swym salonie – to teraz nie mam ich wcale. Masz świński cycu na co zasłużyłeś... Bo że czytałeś wszystko to jestem pewien.

Inna w tej chwila rzecz jest zdumiewająca. Otóż ostatnia kradzież uaktywniła też komentarze słowne, jakimi sąsiedzi obficie raczyli się podczas przyśmietnikowych spotkań, czy wchodzenia do klatki schodowej. A ja głupi myślałem, że marazm to już stan trwały po wieki... By jednak uciecha nie była kompletna dodam tutaj, że pogadać to i owszem, ten i ów pogada. Ale zrobić cokolwiek sensownego, a może nawet wspólnego – to już nie, za dużo subiekcji. Płomienni mówcy pozostaną więc raczej nie zapoznani, podobnie jak detektywi-amatorzy, dla których sprawca jest jasny i właściwie już siedzi w kazamatach. Nieodmiennie każdą dyskusję kończyło wspomnienie o tym, że może jednak warto wpłynąć na możnowładców z Irysowej, by lepiej formułowali umowy z firmami ochroniarskimi. Te istniejące bowiem to po prostu śmiech na sali i oddział geriatryczny w efekcie. No więc nie spotkałem takiego odważnego i dociekliwego w piśmie, który by się na to porwał. Milkli i przypominali sobie, że właśnie kolacja czeka... A wspomnienie o tym, że może by jednak złożyć się po 70 zł z lokalu na zewnętrzną budę dla lepszych ochroniarzy, którzy mam nadzieję nastaną w styczniu, było jak przywalenie grobowca pięciotonowym kamieniem.

Z ochroną też jest teoretyczny kłopot – polega z grubsza na tym, że istnieją w ich doborze na nowych zasadach dwie wykluczające się opcje. Pierwsza powiada, że mają być twardzi, ująć samowolę lokatorską w karby, sprawdzać dokumenty wjazdu do podziemnych garaży i nie ulegać podszeptom szatana, że lokatorom należy się na przykład chwila rozmowy. Gdyby oczywiście wyrazili taka wolę... Druga opcja mówi, że ochroniarze nie mają być postawieni na swym posterunku dla wygody urzędolników z Irysowej, ale dla bezpieczeństwa lokatorów właśnie – zatem tłumaczenie, że na ulicy można obrabiać samochód na oczach mundurowego jest błędne. Praktyka pokaże jak się rzecz cała rozwinie w styczniu. Stowarzyszenie, które niżej podpisany reprezentuje ma pewien niepodważalny argument wobec każdej zmiany: otóż wyposażyliśmy pomieszczenia ochroniarskie we wszystkie zdobycze cywilizacji minimalistycznej. Od czajnika elektrycznego na wodę, przez ogrzewacze elektryczne piwnicznej izby, po meble, wieszaki, lodówkę, odkurzacz i telewizor. Tak się składa, że wszystkie te sprzęty to prywatna własność członków Stowarzyszenia Po Drugiej Stronie. I dalej oferta brzmi już prosto: będziesz normalny – będziesz miał na czym siedzieć podczas przerwy w obchodzie domu. Nie będziesz – ostanie ci się ino sznur, pardon, plastikowe krzesełko, które w nieograniczonej swej dobroci do schowka na szczotki kilka lat temu wstawiła administracja...

Marek Zarębski

Brak komentarzy: