piątek, 22 listopada 2013

BŁOTNISTE ŚCIEŻKI



Szczerze mówiąc temat został wywołany przez kogo innego, oryginał można znaleźć tutaj: http://3obieg.pl/getto Powiem od razu, że generalnie zgadzam się z tezami Macieja Rysiewicza: takimi działaniami, jak przez Autora opisane normalnych ludzi próbuje się zepchnąć do getta. Od siebie dodał bym jednak: tylko tych, którzy dadzą się zepchnąć! Nie każda próba wprowadzenia dewiacji może być bowiem udana. Ta akurat nie jest.

W czym rzecz? Ano w tym, że bodaj najbardziej wulgarna, choć mało utalentowana postać sztucznego polskiego pół-światka muzycznego, Agnieszka Chylińska, sprzedała swój wytatuowany (tylko w telewizji) wizerunek reklamie pewnej sieci komórkowej. I twierdzi na plakacie wprost, "Pierdol limity!”. Ponieważ mam nieco wyobraźni i pamięci odtwarzam sobie zachrypnięty, męsko-pijacki głos tej „damy” - zestawiam to wszystko z wizerunkiem ciała pokrytego jakimiś koszmarnymi „sznytami i dziargami” – i nic mnie już nie dziwi! To jest ta poetyka portowych zaklętych kręgów, w których szansonistka tkwi dokładnie od początku swej porąbanej kariery. Czy sieć komórkowa odniesie za sprawą tej pani sukces? Wątpię. I właściwie należało by w tym miejscu skończyć wywód – gdyby nie inna prawidłowość.

Otóż Chylińska zajęła się już nie tylko reklamowaniem przenośnych lokalizatorów osobistych, marzeniu SB epoki stanu wojennego (za takie „coś” uważam współczesne komórki), ale reklamuje też w telewizjach ubezpieczenia życiowe i zdrowotne. I to jest dopiero paranoja! Bo oto ktoś o aparycji jak dla mnie menela płci podobno żeńskiej twierdzi na ekranach, że „poleca maluczkim dbałość o swoją rodzinę”! BOMBA! Tak się bowiem składa, że sporo lat spędziłem w jednej z warszawskich dzielnic zamieszkałych przez archetypy pani Chylińskiej. I powiem szczerze, że gdyby jakaś samica stamtąd, może i mniej „zdolna” wokalnie, ale na pewno ładniejsza zaczęła by pijackim głosem przemowę „Koleś, ty się ubezpiecz tu i tu, dbaj o rodzinę…” – to czekał bym tylko kiedy za równowartość taniego wina owocowego marki „Okieńcie” (tak się to prawidłowo dla okolicy wymawiało) zaproponuje mi odstąpienie siebie lub swojej młodszej siostry na jakieś umowne pół godziny. Wtedy musiał bym umrzeć! Dzisiaj nie wiem czy z obrzydzenia, czy innych względów – ale nagła śmierć czekała by mnie na pewno.

Kto, z kim, kiedy i za ile umówił się, by forsować w  miejsce Powiatowego czy Wojewódzkiego takie coś, jak rzeczona „dama”? Zapewne mocny człowiek, wejść do reklam w tiwi nie jest łatwo, trzeba mieć wielkie chody i kontakty. Jeszcze nie tak dawno wiadomo było, że budżet reklamowy tylko czterech największych operatorów telefonii mobilnej znacznie przekracza budżet całego ministerstwa obrony narodowej. Jest o co powojować, nie? Bardziej jednak interesuje mnie co sądzi o współrodakach ten, który z ramienia towarzystw ubezpieczeniowych i sieci komórkowy suflowane mu przez agencje reklamowe pomysły akceptuje? Za kogo uważa swoich obecnych i przyszłych klientów? Jak opisuje coś, co w ich żargonie nazywa się targetem?

Zapewne to kolejny „młody zdolny, po praktyce w Ameryce”. Już ich kiedyś spotykałem. Tam nie mogli porozumieć się ni z miejscowymi, ni z Murzynami, ni z Meksykami, wyrzucili za brak efektów na zbitą mordę – wracał do Polski, deklarował zagraniczny staż i rządził tubylcami. Olśniewał amerykańskimi pomysłami, myśleniem i nie standaryzowanymi w Europie procedurami. Nikt go nie mógł złapać za rękę, że niby prosty dureń, że wyprzedaje coś, co w oryginale nazywa się bull shit. Więc i Chylińska na plakatach i ekranach…

M.Z.

Brak komentarzy: