piątek, 30 listopada 2012

O dupach i ironii rozprawka maleńka




Szanowni, Mili: to nie jest żadna prowokacja, choć faktycznie zająłem się kiedyś problemem zadka dla artysty, a zwłaszcza artystki. Którym to postaciom obu płci a to talentu nie staje, a to młodość zbyt szybko przemija – a nie każdego Monika Stokrotka jak Olbrychskiego zmusza do gadania przed kamerą o rzeczach, o których nie mają pojęcia. Muszą wiec biedaki i biedaczki coś czynić, by świat o nich nie zapomniał, jakąś rólkę w serialu przydzielił i na ten kieliszek chleba powszedniego pozwolił uciułać parę groszy. 

Panny przemijające zakładają tedy coraz obciślejsze suknie, dekolty jadą w dół z przodu i z tyłu - co zdaje się równoważyć już tylko jazda rozcięć na udach. Te bowiem nieznaną siłą gonione prą śmiało do góry. Panom śnią sie płomienne przemowy. 

I co niby z tego wszystkiego wynika? Ano jak z mgły wyłania się coś, co jednych cieszy niezmiernie, innym zgryzoty przydaje – jaśnieć poczyna dupa jako taka. U pań dosłownie, z trzeszczącego w szwach materiału wyłoniona - u panów ze słów wypowiadanych. Ale to zdaje się nie mieć większego znaczenia… Dupa jaka jest każdy widzi, czyż nie tak?

W tym mniej więcej duchu skomentowałem jeden z wpisów Pawła Tonderskiego (dobry wpis!) na Polakach.eu. Nie pisuję tam już co prawda, ale też nie mam żadnych złych wobec gremium uczuć, stąd czasem daję głos paszczą i klawiaturą jako komentator. Mam nadzieję, że będzie mi to tym razem darowane, bo ostatnio we wpisach dotyczących Marszu Niepodległości zdaje się kilku osobom mocno podpadłem…

Ad rem – jak pozostali dyskutanci w przedmiocie uważam, iż teksty wypowiadane przez Olbrychskiego, to całe jego zadęcie i tworzenie „nowych zasad działania i postępowania” jest guzik warte. Pogadał, pogadał – i można to spokojnie o kant tytułowej dupy roztłuc. Skoro jakiej innej przeszkody, zgrabnej i kuszącej użyć w celu tłuczenia się nie da… Oczywiście są ważniejsze rzeczy na tym łez padole. Tak się jednak składa, że głos w tłum poszedł, powagi tu utrzymać się nie da nijakiej, można przeto zająć się ironizowaniem i wykpiwaniem banialuk w jakiej lżejszej formie. Bo co niby linoskok ma do powiedzenia w przedmiocie moralnych zasad? To samo pewnie co niejaki Hołdys w materii ekonomiki państwa. Kiedy malował sobie brodę symetrycznie to był konserwatystą, kiedy w poprzek to lewakiem? Raz miał rację, a raz nie miał? Bzdury, wiadomo, że bzdury. Nadęty szarpidrut i tyle! Stawianie na takich kończy się podobnie, jak w wypadku Kukiza Pawła – który jak wiadomo samowolnie stanął na czele ruchu zwolenników jednomandatowych okręgów wyborczych, po czym bezczelnie zrobił w konia wszystkich swych współwyznawców, wypisał się z komitetu organizacji Marszu, zwalając przy tym winę na Jana Kobylańskiego. Że niby za bardzo on dla Kukiza antysemicki i w ogóle be, więc razem nie mogą… No po prostu kiepski wpływ zorzy polarnej na miesiączkę u pingwinów!

Poważnie wziąć tego wszystkiego się po prostu nie da, ironia to jedyne narzędzie właściwe do użycia przy omawianiu podobnych problemów. To i pojechałem ironicznie. A propos: świat i z takich składa się dywagacji. Z reguły też kiedy stają naprzeciw siebie ludzie z jednej strony zbyt poważni, z drugiej pozbawieni tego waloru urody – ci pierwsi nie wiedzą w końcu jak się zachować, ci drudzy zanoszą się śmiechem. Miałem już tak przy okazji analizy „wartości patriotycznej” pieśni, jaką kibice przed Euro 2012 mieli przyjąć za swój niemal hymn. Propozycje były dwie, obie do bani, ale jedna, Koko Spoko, to w ogóle do podwójnej bani. Jedna z blogerek Nowego Ekranu usiłowała rozstrzygnąć to w ten sposób, iż opowiedziała się za Koko z powodów… państwowotwórczo-religijnych. Oświadczyła mianowicie, że Koko jest lepsze, ponieważ w tle teledysku specjalnie nakręconego na tę okazję występują… nie, nie żadne tam gołe baby, gdzie tam! Święte obrazy, proszę Państwa! To mieli kibice przyjąć i pokochać od dziecka.

No to jak się bronić jeśli nie ironią i kpiną?

M.Z.

Ilustr:  demotywatory.pl

Brak komentarzy: