Od pewnego czasu P. Małgorzata jest tak uprzejma, że nadsyła na ten adres swoje teksty. Jedne podobają mi się bardzo, inne tylko podobają - więc dla jasności obrazu dzisiaj przedruk ostatniego tekstowego transportu. Co o tym sądzicie? Tekst idzie bez najmniejszej ingerencji, wykreśliłem natomiast odnośniki do innych stron: pani Małgorzato, co polecam, to polecam, ja, M. Zarębski - dla reszty niestety słupem ogłoszeniowym być nie chcę. I dalej, w razie możliwego konfliktu: list nadesłany na prywatny adres należy do odbiorcy. Ufff! Tyle formalności. A w ogóle to życzliwie i głęboko się kłaniam.
Gdy płoną
lasy
Szanowni Państwo!
Wszyscy wiemy, że „nie czas żałować róż
gdy płoną lasy”. „Rządowi” PO udało się wzniecić pożogę niszczącą polski
przemysł (w tym prymusa - polskie stocznie), żeby niemiecki nie miał
konkurencji. Udało się już prawie całkiem uzależnić zdrowie Polaków od kaprysów
koncernów farmaceutycznych (mogą nas niedoleczać, albo truć) i tak można by
wyliczać kolejne dziedziny życia, w których tracimy suwerenność. Zdawać by się
mogło, że kultura jeszcze jakoś sobie radzi. Mamy przecież nadal polskie
seriale, z czego nie wszystkie na zagranicznej licencji. Mamy nawet niezależne
niszowe wydawnictwa i literaturę drugiego obiegu, jak za komuny! Tu różnica
polega na tym, że za komuny dobry polski pisarz musiał tylko przebić się przez
cenzurę lub „zrobić ją w konia”, reszta to już było z górki. Teraz pisać i
wydawać każdy może, a to co pisze nie musi nawet być „drukowalne”. Schody
zaczynają się przy sprzedaży. Zasłużonego dla „jedynie słusznej, ‘różowej’
sprawy” media wypromują. Pozostali nie mają czego szukać szczególnie u
recenzentów spod skrótu GW.
Można
odnieść mylne wrażenie, że brak w Polsce talentów, dlatego musimy w takich
ilościach tłumaczyć nie koniecznie wartościową współczesną literaturę obcą.
Ogłaszając konkurs na opowiadanie kryminalne przekonałam się o wielkim
potencjale twórczym rodaków, ale tylko tyle. Wypromowanie polskiego autora tylko
dlatego, że potrafi pisać zajmująco i ma coś do powiedzenia, to za
mało.
Lasy już spłonęły, ale może można jeszcze
uratować róże? Gdyby ktoś z Państwa chciał pod choinkę dać komuś książkę
polskiego autora, to proszę zajrzeć do załącznika.
Do następnej soboty. Pozdrawiam
Małgorzata
Todd
Teatrzyk
Zielony Śledź
ma
zaszczyt przedstawić sztukę p. t.
Czystka
Występują:
Grasow czyli w skrócie Gras, Donuś, Wronisław,
Konsultant.
Konsultant
–
Dobra robota! Nawet w PRL-u nie byliście tak radykalni.
Wronisław
–
Niby z czym?
Gras
–
Nasz konsultant ma na myśli czystkę w „Rzeczpospolitej”.
Donuś
–
To kamień mi spadł z serca, bo już się obawiałem pogorszenia stosunków z Rosją.
Konsultant
–
Nie potrzebnie. Nigdy nie opuszczamy przyjaciół w potrzebie, ani raz zajętych
pozycji. A tak między nami to duraki ci wasi dziennikarze. Czego szukają?
Przecież gołym okiem widać, że wszystko wypucowane na glans.
Gras
–
Guza szukali, to znaleźli.
Konsultant
–
Nu, charaszo. A teraz kolejne zadanie przed wami. Czy jesteście dobrze
przygotowani na 11 listopada?
Wronisław
–
Zgodnie z zaleceniami. Damy odpór faszystom, tak jak w zeszłym roku.
Donuś
–
Już prokurator po umarzał wszystkie śledztwa wobec naszych bojówkarzy. Są
silni,
zwarci, gotowi
do nowych zadań.
Wronisław
–
A czy mógłbym się dowiedzieć o co chodziło z tymi zdjęciami puszczonymi do
internetu?
Konsultant
–
„Polityka miłości” uśpiła waszą czujność. Nawet zamiana ciał nie zrobiła
większego wrażenia.
Wronisław –
Jak to? A powinna?
Gras
–
Wronuś, znowu nic nie rozumiesz. Wróg jest potrzebny, tyle że powinien być
bezsilny.
KURTYNA
p.s.
Nadal czekam na aktorów chcących wystąpić w Teatrzyku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz