czwartek, 27 września 2012

Ciąg dalszy rozmowy o CP



Na portalu Polacy.eu.org taka oto inskrypcja:

"...Zdecydowana wypowiedź Marka Zarębskiego nt. koncepcji Cywilizacji Polskiej i jej przepowiadacza, Krzysztofa J. Wojtasa.
Na zanętę zdanie spośród najdelikatniejszych: pozostają w czynnym obiegu te jednostki, które różnią się od statystycznego obrazka ciemnogrodzianina, chama, prymitywa, konsumpcjonisty czy wielbiciela gównianych prawd i takichże telewizyjnych obrazków..."










w.red, 2012.09.26 o 22:23:
Przeczytałem. Szkoda ze autor wypowiedział się nie na naszych stronach. Ale trudno. Mam swoje spojrzenie na koncepcję CP i w pewnym sensie krytykę uważam za właściwą. Tylko na pewno nie w taki sposób jak zrobiła to Btisay. Atakują ad personam JKW w mało wybredny sposób, a przy tym nie wnosząc merytorycznych uwag oraz alternatywnych propozycji. Prawda zaś jest taka że jeszcze nikt nie podjął się trudu określenia tego kto i na jakiej podstawie może się określać jako Polak.
I choćby z tego tytułu JKW należy się szacunek (a czasami nawet zmrużenie oka przy pewnych nazwijmy to zauważonych niedociągnięciach). Tymczasem w postawie Bitsay oraz Pana Marka dostrzegam pewną przywarę właściwą dla tzw "arystokracji". Jak się nie da zdeprecjonować efektów czyjejś pracy (choćby i odbiegała od naszych oczekiwań) to wówczas krytykuje się osobę. Nie napiszę czyj to "styl" bo nie lubię obrażać ludzi. W każdym razie nasza "arystokracja" zaimportowała go pośrednio z Francji co doprowadziło do wielu nieszczęść w naszej historii. To mnie niepokoi.
Co zaś się tyczy cytatu w prezentacji notki to akurat mnie on w niczym nie przeszkadza. w pewnej mierze może stanowić powód do samozadowolenia dlatego że w ten sam sposób chce się zaetykietkować Islam. Wolę być ciemnogrodzianinem dla poprawnych "ideolo" niż postępakiem bez honoru, godności i ambicji.
==================================================
No więc takie są w Polakach.eu echa. Innymi słowy: narozrabiałem. Wyjaśniam, że z pełna premedytacją i nie w celu rozróby, jak to się niektórym wolniej myślącym zdaje. Tu akurat nie cytuję kilku dość obraźliwych maili, które dostałem na prywatny, ale też blogowy kontakt od „uczciwych anonimów” – ale przecież nie jestem zobowiązany do powielania głupot i smrodu, prawda? Komentarz W.reda napisany nieco przyciężkim językiem, to nie krytyka, zrozumiałem wszystko i W.red o tym doskonale wie – tylko czy inni też? Też się tym pasjonują, też nie mogą spać po nocach z powodu jakiegoś tam sporu i jego wyjaśnień? OK., to nie mój problem, porozumiewamy się i tak wystarczająco okrężną drogą, nie ma co jej komplikować. Chcę zwrócić uwagę na inną wszakże rzecz, która gdzieś u spodu, nie ubrana w konkretne słowa jednak w cytowanym komentarzu istnieje, pobrzmiewa. Otóż  żądanie K. Wojtasa sformułowane było jasno, dotyczyło WSZYSTKICH i zawierało wręcz NAKAZ intensywnego zainteresowania się produktem jego przemyśleń i pracy. W tym wypadku niestety, Szanowny W.redzie nie da się oddzielić chirurgicznie człowieka od jego krzyku! Zdeprecjonowałem krzyk. Wyraźnie mówiąc, że nie dotyczy to automatycznie treści, dla mnie pokrętnych, ale przecież może dla innych porywających. Oto te dwa zdania: „…Gdzieś na początku tej drogi pozwoliłem sobie wobec autora na uwagę, że nie dla wszystkich jest to obszar pasjonujący, że istnieją alternatywne pola rozumowej penetracji, odkryć czy po prostu omówienia i praktycznego zastosowania. I że moja niechęć do zbyt głębokiego wchodzenia w proponowane wątki nie jest tożsama z chęcią ich całkowitego zniwelowania czy pominięcia…” Twierdzę, W.redzie, że to dostatecznie jasne, nie ma sensu niczego tu dalej tłumaczyć.

Zatem przydomek „arystokrata” (w cudzysłowie) jest po prostu niewłaściwy i niesprawiedliwy. Ale… nie w tym rzecz, skoro ja krytykuję, to mnie można również oceniać, także negatywnie, czy z pewną ironią. Jak spora grupka moich przyjaciół wie, niektórzy nadal są członkami portalu Polacy.eu, bardzo już konkretny zarzut wobec całej teorii CP polega także na tym, iż autor ZMUSZA wszystkich do przestudiowania ogromnej masy materiału, dzisiaj niekoniecznie uznawanego za szczególnie wartościowy dla statystycznego intelektualisty – czyli kogoś, komu w rozumie mieści się „tylko” pięć terabajtów informacji, a nie tysiąc, jakby chciał autor CP. I nie mówię tu o papieskich encyklikach czy teorii zaratustrianizmu. Oto na przykład POSTAWA MIŁOŚCI z jej szczegółami to przecież czysty Erich Fromm. Taki dzisiaj żywy? Nie. Raczej mocno zatęchły. Nałożony na amatorską dość egzegezę Starego i Nowego Testamentu. Spróbujcie, Mili, dostać „Sztukę miłości” w dowolnie wybranej księgarni. I przeczytać tomiszcze oczyma i umysłem nie studenta psychologii z pierwszej połowy lat 70-tych (ja się wtedy tym zachwycałem - potem dorosłem), ale prawnika, ekonomisty czy magazyniera Anno 2012. Potem zgrać jedno z drugim. Pokochać całość CP i rozpocząć nową falę żarliwej, ale spontanicznej dyskusji WYŁĄCZNIE na ten temat.

I jak: zamęt w głowie, trochę śmiechu, czy brak czasu i kwalifikacji na podobne zabawy? U mnie wszystkie te elementy na raz. Szczególnie kiepski jestem w encyklikach i zaratustrianizmie. Więc mam się publicznie mianować durniem? Bo ktoś jest tak zakochany w sobie, z wzajemnością, iż nie podzielanie tego uczucia czyni ze mnie właśnie durnia?

Więc spokojnie i grzecznie mówiłem na samym początku, „… że nie dla wszystkich jest to obszar pasjonujący…”  Jak widać bez skutku. Parę razy później też powtarzałem: interesuje mnie analiza kropli wody, nie zdobywanie Marsa. Obśmiano. Przypierniczył się w komentarzach jakiś dureń, nie pamiętam już nawet jego nicka, coś tam innego poczęło zgrzytać ostro – bez szczególnej wojny poszedłem sobie. Do siebie, czyli tutaj, na Blogspot dawnego Castillona. Tekstom z Polaków przyłożyłem dwa razy. Chodziło o Powstanie i o CP. Nikogo nie prosiłem o przedruk, ale też nikogo przed tym nie powstrzymywałem. U siebie mi dobrze, piszę o czym dusza zaśpiewa, raz biedne dzieci z Mazur, zaraz potem bezczelne cygara w towarzystwie koniaku. Natomiast czytanie, o, Mili, to jest rzecz, której nikt mi nie zabrania, a nawet gdyby - to bezskutecznie by to czynił. Czytam – a jak mnie wkurzy to reaguję. Czytam później komentarze do sprawy, po parę razy, nawet zauważam taki szczegół, jak passus Pawła Tonderskiego o tragiczności opisywanej przezeń sytuacji, to jeden z nie-powstaniowych tekstów – co poczytuję bezczelnie jako po części mój wpływ, namawiałem przecież przy Powstaniowym sporze przeciwnika do… mniejsza, on pamięta, a ja się cieszę nie z tego, że kogoś pokonałem (bo nie taki był zamiar – a i wynik różnie sądzony), ale namówiłem do poruszania się w dodatkowym obszarze ludzkiej kondycji.

A co sądzę o podróżach do Francji, wspominasz je przecież W.redzie? Polecam ten tekścik: http://mcastillon.blogspot.com/2012/04/niestety-musze-ugryzc.html Tak to wszystko widzę i dlatego nic stamtąd jako żywo nie przywoziłem. Z ukłonami!

Marek Zarębski
Ilustr.  zamek.malbork.pl
========================================================
Jako PS, sytuacja dynamiczna, ale w tej chwili nie widzę powodu do pisania odrębnego tekstu: wpuściłem na bloga po obudzeniu się wszystkie komentarze, na te słabe i prowokatorskie, powielone w Polakach.eu odpowiedziałem bezpośrednio pod nimi. Powód? Prosty. W.red to ktoś godzien szacunku i jak Paryż wart mszy nawet przy braku merytorycznej zgody, to jak na razie sytuacja czysto hipotetyczna (Mati Rani, kumasz czaczę i wiesz o czym mówię?). Mati Rani ma już tylko JEDNĄ szansę normalnego rozmawiania, podejrzewam, że nie skorzysta, jest stukrotnie większym awanturnikiem, niż epitetowany przezeń niżej podpisany - więc raczej się pożegnaliśmy definitywnie. Oczywiście w Polakach.eu inne zasady, pisz zatem chłopcze śmiało, grzęźniesz, ale jeszcze o tym nie wiesz. U mnie na popisy nie licz, pierdzący na przyjęciu dwa razy ma zwróconą uwagę, za trzecim smrodkiem wyrzucam na zbitą mordę.
M.Z.

Brak komentarzy: