czwartek, 18 października 2012

Słów kilka po tekście prof. Legutki



Wczoraj przywołałem w tym miejscu znakomity tekst profesora Legutki – i okazało się, że większości moich Czytelników bardzo się on spodobał. Przede wszystkim dlatego, że go przedtem nie znali, a po lekturze uznali za nadzwyczaj jasny i celny. Takie jest też i moje zdanie – co tłumaczy decyzję przedruku. Oczywiście nie zamierzam bez końca nadużywać owoców cudzej pracy, tu chylę głowę przed spostrzegawczością blogerki Anny Zofii. Niestety drugą ręką, a konkretnie środkowym palcem wygrażam adminom Nowego Ekranu, którzy całość starannie ukryli, miast wyeksponować gdzieś wysoko. Na przykład zamiast bredni Korwina Mikrego, który od dłuższego już czasu nowoekranowe łamy traktuje jak własny słup ogłoszeniowy, na którym oznajmia czego nie przeczytał i jak bardzo jest zajęty.

Nie byłbym jednak sobą gdybym nie postarał się o pewne uwagi uzupełniające do tekstu Legutki. Otóż opisuje Autor kręgi, które da się nazwać zgrubnym mianem inteligencji. I pisze na przykład o odmowie korzystania z rozumu przez tę właśnie warstwę, konkretnie jej sprostytuowaną część. Nie wspomina natomiast o kategorii ludzi, którzy z przyczyn podstawowych, czyli braku jakiegokolwiek wykształcenia lub braku wykorzystania szczątkowych umiejętności operowania rozumem prawem kaduka do tej inteligencji poczęli się zaliczać. Mam na myśli na  przykład bardzo szeroką grupę rozmaitej maści operatorów internetowych, programistów, właścicieli prywatnych firemek para-graficznych czy konstruujących internetowe portale. Znaczna ich część – tu podkreślę, że NIE WSZYSCY – do dzisiaj działa jak spotykani przeze mnie przed laty operatorzy DTP. To byli młodsi i starsi mężczyźni, którzy chwalili się, że nawet poprawnie łamiąc gazetę (do dzisiaj nie wiem jakim cudem im to wychodziło!) nie zajmują się czytaniem przekazanych im treści. Traktują je jako barwną plamę, czy jako wspominany ostatnio w innym tekście KONTENT. Kilka lat temu, na początku istnienia tego bloga wszedłem z jednym z nich w dość ostry spór, zainteresowani może pamiętają, reszcie nie chcę zawracać głowy. Gość do dzisiaj ma się jak najlepiej – choć dla mnie już na zawsze pozostanie prostym durniem. Wielbicieli „kontentów”, które jako rzecz mało znaczącą zawsze należy załatwiać „później” jeszcze pewnie nie raz dotknę, znów mi ostatnio zaszli za skórę.

Co się zaś tyczy profesorskiego niepokoju dotyczącego słusznej obserwacji, że oto istnieje w Polsce grupa kibiców, dla których upadek instytucji państwa godzien jest co najwyżej wzruszenia ramion tyle mam do powiedzenia: to rzeczywiście CIEMNA MASA. Pewnie procentowo budząca słuszne obawy – ale przecież niezdolna do własnego ruchu, wytworzenia jakichś dzikich zasad postępowania. Kradną gdzieś i coś po cichu i na boku, ale w chwilach przełomu liczyć się nie będą. W ostre zakręty zawsze bowiem wchodzili świadomie – i wchodzić będą – prawdziwi inteligenci. Jedyny problem polega na tym, że inteligencja jako taka niekoniecznie musi służyć rzeczom i sprawom wzniosłym i dobrym. Ostatnio jakże często okazuje się dziełem współczesnego szatana i destruktora.

I to jego należy wyeliminować w pierwszej kolejności…

M.Z.
Ilustr. nasygnale.pl

Brak komentarzy: