Wczoraj
przywołałem w tym miejscu znakomity tekst profesora Legutki – i okazało się, że
większości moich Czytelników bardzo się on spodobał. Przede wszystkim dlatego,
że go przedtem nie znali, a po lekturze uznali za nadzwyczaj jasny i celny. Takie
jest też i moje zdanie – co tłumaczy decyzję przedruku. Oczywiście nie
zamierzam bez końca nadużywać owoców cudzej pracy, tu chylę głowę przed spostrzegawczością
blogerki Anny Zofii. Niestety drugą ręką, a konkretnie środkowym palcem
wygrażam adminom Nowego Ekranu, którzy całość starannie ukryli, miast
wyeksponować gdzieś wysoko. Na przykład zamiast bredni Korwina Mikrego, który
od dłuższego już czasu nowoekranowe łamy traktuje jak własny słup ogłoszeniowy,
na którym oznajmia czego nie przeczytał i jak bardzo jest zajęty.
Nie
byłbym jednak sobą gdybym nie postarał się o pewne uwagi uzupełniające do
tekstu Legutki. Otóż opisuje Autor kręgi, które da się nazwać zgrubnym mianem
inteligencji. I pisze na przykład o odmowie korzystania z rozumu przez tę
właśnie warstwę, konkretnie jej sprostytuowaną część. Nie wspomina natomiast o
kategorii ludzi, którzy z przyczyn podstawowych, czyli braku jakiegokolwiek
wykształcenia lub braku wykorzystania szczątkowych umiejętności operowania
rozumem prawem kaduka do tej inteligencji poczęli się zaliczać. Mam na myśli na przykład bardzo szeroką grupę rozmaitej maści
operatorów internetowych, programistów, właścicieli prywatnych firemek para-graficznych
czy konstruujących internetowe portale. Znaczna ich część – tu podkreślę, że
NIE WSZYSCY – do dzisiaj działa jak spotykani przeze mnie przed laty operatorzy
DTP. To byli młodsi i starsi mężczyźni, którzy chwalili się, że nawet poprawnie
łamiąc gazetę (do dzisiaj nie wiem jakim cudem im to wychodziło!) nie zajmują się
czytaniem przekazanych im treści. Traktują je jako barwną plamę, czy jako wspominany
ostatnio w innym tekście KONTENT. Kilka lat temu, na początku istnienia tego
bloga wszedłem z jednym z nich w dość ostry spór, zainteresowani może pamiętają,
reszcie nie chcę zawracać głowy. Gość do dzisiaj ma się jak najlepiej – choć dla
mnie już na zawsze pozostanie prostym durniem. Wielbicieli „kontentów”, które
jako rzecz mało znaczącą zawsze należy załatwiać „później” jeszcze pewnie nie
raz dotknę, znów mi ostatnio zaszli za skórę.
Co się
zaś tyczy profesorskiego niepokoju dotyczącego słusznej obserwacji, że oto
istnieje w Polsce grupa kibiców, dla których upadek instytucji państwa godzien jest
co najwyżej wzruszenia ramion tyle mam do powiedzenia: to rzeczywiście CIEMNA
MASA. Pewnie procentowo budząca słuszne obawy – ale przecież niezdolna do
własnego ruchu, wytworzenia jakichś dzikich zasad postępowania. Kradną gdzieś i
coś po cichu i na boku, ale w chwilach przełomu liczyć się nie będą. W ostre
zakręty zawsze bowiem wchodzili świadomie – i wchodzić będą – prawdziwi inteligenci.
Jedyny problem polega na tym, że inteligencja jako taka niekoniecznie musi służyć
rzeczom i sprawom wzniosłym i dobrym. Ostatnio jakże często okazuje się dziełem współczesnego
szatana i destruktora.
I to jego
należy wyeliminować w pierwszej kolejności…
M.Z.
Ilustr. nasygnale.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz