Co się jednak tyczy politycznych wyborów: od lat są takie same. I proszę do jasnej cholery nie twierdzić, że kiedykolwiek było inaczej! Dzisiaj tekst z roku 2007, łatwo sprawdzić jego wiarygodność sięgając na tym blogu do odpowiedniej daty. W tym systemie publikowania niczego nie da się sfałszować ani przekręcić.
=======================================================================
czwartek, 1 listopada 2007
Ryszawy świat
Świat
ten formalnie jeszcze się nie zaczął – a już powodów do wątpienia w
słuszność ostatnich wyborów tyle, że włosy dęba stają. Wróciliśmy do
czasów, w których informacja czytana bez kontekstu nic nie znaczy, dwie
takie informacje kłamią, a trzy to już początek kłamliwej demagogii. Do
czasu wszakże – gdy pojawi się czwarta wszystko nabiera konturów i
innego wymiaru.
O
czym ja gadam? Ot, chociażby o kwestii lokalizacji stadionu
piłkarskiego. To że piłka kopana nie interesuje mnie wcale to już
wiadomo. To że prezydent Warszawy swoimi kolejnymi enuncjacjami na ten
temat robi wodę z mózgu warszawiakom – wiadomo tym bardziej. Raz miał
być na błoniach wokół Stadionu X-lecia, innym razem w Łomiankach,
jeszcze później na Śląsku. Aż przyszło wyjaśnienie FIFA, czyli
Najwyższej Rady Kopaczy: zaakceptowano tylko stadion warszawski i innego
być nie może. Więc po co Bufetowa miesza tę breję? Czy dlatego, że
budowanie na państwowym to nie ten sam interes, co budowanie na
prywatnym?
A
premier jeszcze nie został premierem jak już zdążył się popisać numerem
całej swej kadencji: otóż tak bardzo potrzebuje w rządzie agenta
Boniego Michała, że „da mu odpracować winy”. Panie Rudy! Łaskawość to
pan okazuj za własne pieniądze, nie za moje. Ja na most zbudowany z
połamanych prętów zbrojeniowych nie wejdę – a i też innym odradzam. Zaś
rozmowę czemu coś lub ktoś doznało złamania pozostawiam
specjalistom-złamańcom, złamasom czy jak oni się tam nazywają. Takie
rude bibrzenie o winie i karze to jest z jednej strony trochę wchodzenie
w rolę Pana Boga, na Niego nikt pana nie wybierał. Z drugiej każdy
student pierwszego roku filozofii powie, że relatywizacja moralna zawsze
kończy się źle, kapowanie to nie budowanie, a cierpienia kapusty to
jego problem z samym sobą, nie problem ministerstw czy innych
centralnych urzędów. Przypominam, że na takie bóle istnieje Prozac,
Relanium czy wreszcie sznurek. W internecie już pojawił się postulat, by
w ogóle cały rząd skompletować z takich kulawych króliczków, padła
propozycja, by ich rzecznikiem prasowym został Maleszka Lesław,
najbardziej znany polski kablarz, udający przez wiele lat tzw.
"autorytet moralny". Wtedy też nie będziecie mieli problemu z organem
prasowym, wiadomo kto Maleszkę przygarnął i czynnie chroni. Zresztą co
ja gadam - wy już nie macie problemów z organami prasowymi i
telewizyjnymi, kilka stoi w kolejce i nerwowo przebiera nogami...
Parszywie
zaczyna się ten ryszawy świat. I niech mi nikt nie mówi, że byłem
uprzedzony do koloru od zawsze. W takie pierdoły nie wierzy nawet mój rudy kot.
------------
Ilustracja dodana dzisiaj (ale dotycząca roku 2007!): astrojawil.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz