niedziela, 5 sierpnia 2012

PÓŁGĘBKIEM



Już jako nieobowiązujący dodatek do poprzednich tekstów „powstaniowych”. Właściwie to bardziej garść impresji wokół tematu. Otóż piszących o sensie lub bezsensie Powstania jest na wszystkich witrynach tylu, że głowa boli od czytania.

Ciekawostką jest to, że w roku bieżącym na arenę wyszli ludzie, którzy nie dość, że z powodu młodości nie mają pojęcia o czym piszą (bo to przede wszystkim brak doświadczenia i dystansu – plus wyjątkowo wybiórcza pamięć) to jeszcze do kompletu nieszczęść urodzili się gdzieś na krańcach Polski. I po prostu nie mają żadnego wyobrażenia czym jest wielkie miasto (bo nie tym czym ich Piździgwoździkowo!) i jak na polski przetłumaczyć genius loci. No ale że śpiewać każdy może – trochę lepiej lub trochę gorzej – to śpiewają. Smutny to spektakl. A miejscami wręcz żałosny.

Jednemu z tych młodych zdolnych jeszcze wczoraj sprawił tęgie lanie na NE Szeremietiew. Słusznie – choć podskórnie mam cały czas wątpliwości czy aby na pewno szczyloszek będzie moczył się w nocy ze strachu, czy raczej odwoła do ponoć amerykańskiego „źle czy dobrze – byle po nazwisku”. Niech mu tam – mołojeckiej sławy już nie zażyje, słusznie, nie tylko nie cenię, ale też nie lubię gnojstwa.

KL Warschau… Proszę zapoznać się z tym tekstem: http://poloniae.nowyekran.pl/post/70269,polscy-powstancy-wyzwolili-kl-warschau-5-sierpnia-1944-roku Zawiera dostatecznie dużo udokumentowanych także zdjęciem lotniczym danych informujących niedowiarków co też Niemcy szykowali ludności Warszawy, by zrealizować Plan Pabsta. Już nie wspominam tutaj o pozostałych rozkazach samego Hitlera, wymieniłem je w poprzednim tekście, jak dla mnie rzecz jest oczywista. I teraz na to wszystko proszę nałożyć te wszystkie żałosne pojękiwania „specjalistów” antypowstaniowych. Komora gazowa na kilkaset osób… Wyobrażacie to sobie, Smoki Milusie? Już wiecie gdzie trafili by przymusowi robotnicy zaraz po wybudowaniu niemieckiego pasa umocnień? Ile dzisiaj warte te wasze pojękiwania o tym, jak byłoby wspaniale, gdyby AK jednak wojskom niemieckim odpuściła, nie zatłukła stosownej liczy bandytów i poczekała na litość Hitlera albo Stalina?

Coryllus jak to zwykle bywa wywinął się z polemiki z Szeremietiewem. Użył rzecz jasna pretekstu: jego przeciwnik coś tam zmienił w tekście, coś dodatkowo wyjaśnił, więc wygrana coryllusowa walkowerem. Nie będę wdawał się w ten akurat spór. Powiem tylko tyle: nie rozumiesz Gabriel tego miasta, nigdy nie rozumiałeś, nie pojmujesz jego rodowitych mieszkańców i z całą pewnością lepiej byłoby (DLA CIEBIE LEPIEJ!) gdybyś wziął łyk herbaty i nie gadał przed połknięciem. Rocznice miną, ty się nie ośmieszysz, a późniejsze ujadanie nikogo już obchodzić nie będzie.

M.Z.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czemu nic nie piszesz w reakcji na ostatni komentarz Pawła (T. - jak powiadasz) zamieszczony na Polakach? Nic do powiedzenia?

M.Z. pisze...

Nic do powiedzenia? To przedtem niczego nie powiedziałem? Zdaje mi się, że aż nadto. Impresje własne, takież opinie, dokumenty nigdy nie zanegowane, następstwo rozkazów Hitlera dotyczących Warszawy… Mało? Jak przekonywać nieprzekonanych o faktach? Przecież jeśli się uprą – to nie ma metody. KL Warschau… To groziło warszawiakom. No ale można tego nie uznawać. Na szczęście plan zbrodni nie powiódł się, zbrodnia nie zaistniała. Czy to oznacza, że zbrodniarz już niewinien? Ludzie! O czym my gadamy? Jeśli nie uznaję, że pada deszcz - to będzie sucho? Co da się powiedzieć o passusie P. Tonderskiego „…Zrównywanie tego, co czynili ludzie "Enszy", z tym co piszą o powstaniu żydokomuniści jest nie tylko z Twojej strony nieuzasadnione, ale i haniebne, bo to właśnie oni walczyli w Polsce do samego końca i to właśnie z tymi żydokomunistami i ze zdrajcami Polski, do których ty ich porównujesz…” No co – przecież trybunoludowe gnojenie Powstania odbywało się dokładnie według szkicu zawartego w przywoływanym dokumencie. Że to było ze strony opisanych sił haniebne? Ano było. Więc dlaczego NSZ nie pomyślał zanim wydrukował, zanim owej żydokomunie nie włożył do rąk wygodnego jej argumentu? Nie było tam dorosłych ludzi, którzy powinni zdawać sobie sprawę z tego co oznacza czas właściwy i niewłaściwy, że niekiedy lepiej zamilczeć choć na miesiąc? Albo i na dłużej…

Jak więc widzisz, drogi Oponencie czy Oponentko – wkraczamy na teren niezwykle delikatny. A ja już nie mam ochoty rozpoczynać kolejnej polemiki bez końca i bez uznawania tego, co historycy odkryli i opisali, ale ktoś postanowił interpretować po swojemu. Bo nie wiem czy wiesz: historyk odkrywa i rzetelnie przedstawia. Interpretują i oceniają inni.

P.Tonderski strzela też z grubej rury i tutaj: „…Niektórzy Polacy, w tamtych czasach pracowali już na rzecz komunistów w prasie opanowanej przez żydokomunistów, tam się im wysługując i sprzedając im swoje zdolności…” Najpierw się wkurzyłem – ale zaraz potem przyszła refleksja, że to właściwe wyszło na niezgrabny żart, bardziej szkodzący autorowi, niż mnie. No bo tak: w rzeczywistości jestem byłym dziennikarzem i naprawdę zaczynałem pisać w czasach komuny. P.T. wie o tym. I wie też, że swoje lata mam. Niestety nie tyle, by zarzut z cytatu mnie dotyczył. I tak naprawdę ANI JEDNEJ RZECZY, za komuny na piśmie popełnionej, dzisiaj wstydzić się nie muszę. I nie wstydzę. Od „Świata Młodych”, gdzie wszystko się zaczęło - po ostatni tytuł, samorządową „Wspólnotę”.

P.T dalej: „…A teraz, gdy im już nic nie grozi, mają czelność pisać (niby tacy ludzie jak ja – przyp. Aut) coś na temat NSZ i jego żołnierzach z drwiną i brakiem szacunku i zupełnym niezrozumieniem ich taktyki walki z dwoma okupantami?...” I dopiero to jest groźne – bo napisane tak, jakby autor tych słów przeszedł stosowny kurs demagogii w WSNS. Dla wyjaśnienia: Wyższej Szkole Nauk Społecznych. Przy KC PZPR. Otóż nie napisałem ANI JEDNEGO SŁOWA DEZAWUUJĄCEGO NSZ I JEGO ŻOŁNIERZY! Napisałem natomiast tak: „…teksty, które prócz tego, że są sformułowane przez jego politycznych idoli - nie mają żadnego sensu, żadnej logiki, są po prostu kupą banialuk i czystych kłamstw..”

Czy zauważasz Oponencie/Oponentko różnicę? Cały czas twierdzę, że przywołany pierwszy tekst z „Wielkiej Polski” jest BZDETEM, ahistoryczną, niezgodną z faktami BZDURĄ. Dla jego autora czy autorów nie mam ani odrobiny szacunku. Dla teorii i praktyki walki z dwoma okupantami pełne uznanie. Tyle że są to RÓŻNE SPRAWY i nie wolno ich wrzucać do jednego wora

M.Z. pisze...

Jako PS, bo rzecz jest moim zdaniem godna wyjaśnienia także na tle innych tekstów, które tu zamieszczam. O demagogii: uważam, że mój polemista poczęstował mnie niezłą dawką tej trucizny. Niniejszym odpuszczam mu! Zapomniał bowiem - a może nigdy nie wiedział - o jednym: ludzie, którzy pracowali w prasie tamtej epoki, a nie pisywali komuchowatych bredni otrzymali taką dawkę szczepionki anty-demagogicznej, że wystarczy na jedno życie i jeszcze kawałek. To były nadzwyczaj bolesne zastrzyki. Niestety z tego tytułu kombatanctwa ogłosić się nie da - czego i nie czynię...

Polacy. eu.org... Że co, że niby za niskie progi na moje nogi? Istnieje tekst, w którym dokładnie tłumaczę co, jak i dlaczego. Ani tam słowa w podobnym duchu. Dzisiaj tyle mam do powiedzenia, że nie interesuje mnie cykl rozważań na tematy ważne dla innych autorów. Nie życzyłem sobie mieć żadnych opiekunów, choćby to był tylko pusty tytuł. U siebie sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem... Zdecydowanie to wolę!