sobota, 4 sierpnia 2012

A propos grandy...


…czyli poprzedniego tekstu. Za moją zgodą przedrukowany został przez jednego z przyjaciół na portalu Polacy.eu.org. Czyli w miejscu, w którym swojego czasu pisywałem to i owo, poznałem wielu tam publikujących blogerów – po czym pewnego dnia stwierdziłem, że nie będę tracił życia na utarczki z szaleńcami, komentowanie jakichś utopii i wielbienie coraz to nowych guru ekonomicznych. Podziękowałem, wyszedłem. Wolno mi tak myśleć, wolno mi tak postępować. Jeśli ktokolwiek uważa to za działania ocenne – to oczywiście ma rację. W istocie to BYŁA OCENA paru osób i akt niezgody na pozostawanie z nimi pod jednym dachem. Z innymi jak wiadomo podtrzymuję jak najcieplejsze kontakty.

I co dzieje się teraz, w odniesieniu do bardzo ostrej krytyki tekstu Pawła Tonderskiego? Po pierwsze nie mam możliwości wdawania się w jakąkolwiek polemikę na łamach Polaków. Po drugie nawet gdybym miał – to nie chcę z niej korzystać. Proszę przyjąć do wiadomości, że właściwym miejscem działania niejakiego Zarębskiego jest TEN blog. Proszę też przyjąć do wiadomości, że nie ripostuję wszędzie i zawsze – zatem metoda wciągania kogoś w jałowe dysputy, a następnie topienie go w szczegółach tu nie skutkuje.

Oczywiście przeczytałem wszystko co do tej pory Paweł Tonderski zechciał zamieścić w ramach repliki wobec wypowiedzianych przeze mnie słów. To jego niezbywalne prawo. Podobnie jak pozyskiwanie apologetów, współwyznawców i chwalców. Spokojnie odnotowuję u siebie nawet ten fragment: „…Trzeba zaglądać do odnośników, które zamieściłem pod tym artykułem, a nie unosić się w mesjańskim szaleństwie z bielmem na swoich oczach. :)…” I co ja na to? Nic. Kompletnie NIC. Ani jedno zdanie nie odnosi się bowiem do obrony rzekomej słuszności passusów z „Wielkiej Polski”, pochodzących z roku 1944, tak przeze mnie zjechanych.

A wojować z zarzutem mesjanizmu i szaleństwa… Szanowny Panie Pawle! A czy pomyślał Pan, że jeśli to racja, jeśli ta szalona, ale żelazna logika trafia do coraz większej grupy zdezorientowanych przedtem osób – to Pan ma większy problem, niż na początku sądził? I że tego problemu nie da się zagłaskać wrzucaniem klienta (mnie) do wora z kolejną jałową rozmową na temat przypisów, didaskaliów i rozmaitych pierdół, które ktoś tam gdzieś tam… Czy zdaje Pan sobie sprawę z faktu, iż zaprezentowane fragmenty „Wielkiej Polski” są tak bezczelnie kiepskie, iż godne tego, by w latach 50-tych i 60-tych każdego 1 sierpnia przedrukowywała je „Trybuna Ludu”? Proszę pomyśleć na spokojnie i o tych koincydencjach. Ten świat w pewnej swojej części działa na zasadzie skojarzeń.

A co się tyczy oceny Powstania polecam polemikę Szeremietiewa z niejakim Coryllusem, jest tutaj http://szeremietiew.nowyekran.pl/post/70202,jak-odmrozic-sobie-uszy Zapewne odnajdzie Pan tam interesujące nas obu wątki. Opowiadam się oczywiście za Szeremietiewem. W tym miejscu dodam jednak, że przed laty poznałem osobiście i Coryllusa. Zawsze był bezczelny i arogancki. Potem jednak poszedł w samouwielbieniu i chęci wypowiadania się na tematy, których w ogóle nie czuje tak daleko, że dzisiaj w ramach wolności słowa najchętniej łeb bym mu ukręcił. Myśli Pan że to już szaleństwo, czy jeszcze mesjanizm? Bo gdyby za kilka minut zapukał do mnie dzielnicowy z pytaniem czy wiem co to jest groźba karalna to powiem mu, że owszem, wiem – on natomiast nie ma pojęcia co to jest licentia poetica.

M.Z.

Brak komentarzy: