poniedziałek, 9 września 2024

Kolorowe papierki II: podsycanie napięć

 


My gdzieś tam z boku, nie ma co porównywać nas z Ameryką, która zmuszona została do ogłoszenia godziny policyjnej w wielkich miastach. Czy to na pewno prawda? Zacznijmy od jezior.  Oczywiście wiem, ze wbrew zapowiedziom wracam do czasu u mnie dawno minionego. Małe ośrodki, Olecko i gmina  Świętajno, nie tak dawno wprowadziły rodzaj pracy u podstaw. Wpuściły lewaków, zakorzeniły ich w oficjalnych strukturach formalnie działających organizacji – ale na razie nikt nikogo do rabunku sklepów nie namawia. Wielkie miasta, Warszawa na czele, prowadzą na tej płaszczyźnie działania bardziej otwarte. Prezydent miasta organizuje lewackie warsztaty, na których przedstawiane mają być metody walk ulicznych (eufemistycznie zwanych „gimnastyką”), lewactwo dostaje od miasta takie dofinansowanie, o jakim nawet nie śniło się ludziom na Mazurach. Czy kandydat na prezydenta (wstyd mówić – ale tak jest) liczy na niezadowolenie tych właśnie wyrzuconych z pracy, tych konsekwentnie bezrobotnych i tradycyjne korporacyjne wsparcie? Ale jeśli nawet – to jak ta rzecz ma się do reszty Polski?

Warszawska inżynieria społeczna – to trzeba jej autorom przyznać – prowadzona jest przez niezłych fachowców. Podsycanie napięć dokonuje się w obszarze wyłącznie tych grup społecznych, które czy to z powodu wieku, czy ogólnej sytuacji zbuntować się nie mogą. Podniesiono w ostatnich latach czynsze w lokalach miejskich. Opłaty za wywóz śmieci. Wzrasta cena wody i jej podgrzania. Póki korporacyjne szczurki pracowały – nie miało to dla nich większego znaczenia. Dla wielu „łoćcowie” wykupili lokale własnościowe na strzeżonych osiedlach, pal sześć, że tam, skąd ptaki zawracają, na przykład na Białołęce. Zawodowo jest już gorzej, złote czasy zdają się umierać, w niektórych domenach ludzkiej działalności umarły naprawdę. Firmy eventowe czy działające ogólnie w zakresie szkoleń i doskonalenia zawodowego jeśli nawet nie padły na pysk – to mają ogromne kłopoty finansowe. Wstrzymano podwyżki i premie dla załóg. Podobnie jest w ministerstwach. Tu trzeba dodać: ograniczenia dotyczą najniżej ulokowanych na drabinie zawodowej. Nie dotyczą dowódców. Ale proszę Państwa co tu się dziwić, w okresach schyłkowych tak było zawsze…

No właśnie: mamy klasyczny okres schyłkowy. Paraliż ustawodawczy i parlamentarny, dziwnie nerwowe działania przedstawicieli resortów siłowych...  Czy dowódcy PiS-owscy liczyli na dopuszczalne prawnie „wspomożenie” zza granicy? Jeśli tak – to moim zdaniem mamy pełzającą na początku wojnę domową. Może da się to jakoś okiełznać, może nie. W pierwszym przypadku kolejne wybory przegrane przez obecnie rządzących. W drugim przemoc i rabunki na skalę amerykańską. Czy dlatego już dzisiaj coraz śmielej i głośnie przebąkuje się o możliwym kolejnym ataku wirusa jesienią? To ma uspokoić buntowników?

Kilka miesięcy wcześniej stosunkowo łatwo było by odpowiedzieć na pytanie kto te wszystkie lęki podsyca, intensyfikuje. Dzisiaj nawet dzieci wiedzą, że publikatory głównego ścieku coraz częściej stawiają te same tezy robocze dyskusji politycznych, gadają tym samy głosem, wyciągają ze światowych zdarzeń bardzo podobne wnioski. Po obu stronach politycznych barykad postaci, które jak to już w innym felietonie mówiłem - w ogóle nie powinny wychodzić z piwnicy. Dupki, niedouki, spaślaki lub chorobliwe, wyłysiałe chudzielce, jąkały albo miłośnicy „inaczej”. Taki jest ten współczesny polski naród? Przeglądając zestawy fotek sejmowych mówców i publicznych działaczy można załamać ręce. Trudno o całość oskarżać Kaczyńskiego – choć i dzisiaj twierdzę, że ręki do ludzi to ten szeregowy poseł nie ma i nigdy nie miał. Zatem: jeśli już będzie za coś odpowiadał przed sądami historii to na pewno za zaniechania we własnym obozie politycznym.

A co w Połomie piszczy? W Połomie niepokojąca cisza. Być może przed burzą. Jak donoszą moje wścibskie wiewiórki aktywność internetowa wstrzymana. Być może działające kajaki niektóre Familie (te same!) z lekka nakarmiły. Być może pojawiły się inne jeszcze zjawiska, o których nic nie wiem, cisza też potrafi być formą wojny ze światem. Pewien idiota sprzedaje działkę nadrzeczną „z linią brzegową”. Zapewne w razie smrodu będzie się tłumaczył, że on tak poetycko, w przenośni, bez naruszania prawa wodnego, w którym linia brzegowa ma być qolna. Dorzuć kolego ten most, który figuruje na jednym ze zdjęć. Też nie jest twój… No cóż, to ma zdaje się długą tradycję pegeerowską. Jeden z członków Familii, wszyscy wiedzą której, zagrodził się do samej linii wody. I pewnie tylko dla niepoznaki ozdobił prywatę gipsowymi łabądkami. Sugeruję bezmyślniaku byś zakupił jeszcze kilka krasnali, będzie jak w PKP; pięknie, k…wa, pięknie.

M.Z.

Brak komentarzy: