czwartek, 20 lutego 2014

RESENTYMENTY?



Od polityki międzynarodowej do małej i lokalnej… Ale jak widać tak się to plecie. Od pewnego czasu jedna myśl jakoś nie daje mi spokoju: dlaczego podrzędni urzędnicy dzielnicowi uznają się za władzę absolutną? Dlaczego wszystkie ich  manewry przykrywają rzecz najważniejszą - nie wypełniają właściwie swoich obowiązków, nie zarządzają remontów tego, co jest do wyremontowania, nie reprezentują tych, z pieniędzy których żyją, najmują podłe firmy do podłych zajęć i jasno wskazują zainteresowanym kto tu „pan”, a kto „sługa”?

Rzecz dotyczy mojego domu i jego najbliższego otoczenia. Jak wszyscy to widzą każdego wieczora nie ma już gdzie parkować samochodów, w dzień większość skąpej przestrzeni parkingowej zajmują lokatorzy sąsiednich kamienic, bywa że urzędnicy nowych biurowców odległych i o kilkaset metrów. Od lat nie można się doprosić zwykłej tablicy „Parking tylko dla lokatorów domu Abramowskiego 9”. Nie wiem na ile by to pomogło, rodacy mają w wielkiej pogardzie wszelkie inseraty podobnej treści – ale na pewno byłby to jakiś argument w dyskusji z intruzami. A tak… Ostatnio wszakże uaktywniła się „komisja śledcza” którejś z administracji (mamy dwie: Ważną i Ważniejszą), podobno jej przedstawiciele biegają po garażach i fotografują parkujące tam samochody. Po co? Co chcą wykryć? Własną indolencję, która doprowadziła do tego, że ponad połowa miejsc stoi wolna, ponieważ zaproponowano zawyżone ceny stanowisk i wyjątkowo upierdliwą procedurę ich wynajmowania? Jedna z naszych sąsiadek otrzymała propozycję wynajmu na pięć lat naprzód – bo „podobno inaczej nie można”. To jest po prostu zwykła bezczelność! W czasach, w których ludzie nie potrafią przewidzieć czy w ogóle będą mieli najbliższy letni urlop (jest luty!), gdzie i za co pojadą… Pisałem już o tym przed laty, proponowałem jeszcze jako przedstawiciel lokatorów (dzisiaj już nim nie jestem!) by albo zgodzić się na bezpłatne zajęcie pewnej części przestrzeni ponoć komercyjnej przez mieszkańców – albo zaproponować ceny ATRAKCYJNE. Nic z tego! Odrzucono obie propozycje. Lepiej niech stoi i zgnije, niżby miało komukolwiek służyć. Gdyby dzisiaj na ”minus jeden” stanowisko kosztowało w granicach 80 – 100 zł zapewne nie było by problemu z pustym miejscami. Ile zatem pieniędzy stracono przez minione 13 lat istnienia domu? Pomyślał ktoś o tym? Mniej więcej dwa lata temu któraś z urzędniczek nasycała ochroniarzy rzekomo poufną informacją, że cały poziom minus jeden albo przez opornych zostanie wykupiony, albo zostanie wynajęty na tajne magazyny. Więc brać po 250 zł i nie grymasić! Mieli to po cichu przekazywać lokatorom. Ale socjotechniczny manewr nie wypalił. Nie ma chętnych na podlane wodą miejsca i niski dojazd uniemożliwiający poruszanie się aut dostawczych. W dyskusjach poszło też o rzecz inną: dlaczego mianowicie my, najemcy lokali mieszkalnych mielibyśmy tolerować na wewnętrznych ciągach komunikacyjnych intruzów, korzystających z opłacanego przez nas oświetlenia i wind? Gdzie jest do cholery granica sobiepaństwa urzędników? Ile razy i komu można sprzedać to, co już zostało sprzedane?

Kilka dni temu afera, którą w jakimś sensie prorokowałem: wylano z pracy ochroniarza w stanie „wskazującym na spożycie”. Wysoka komisja dopadła klienta około ósmej rano. Oczywiście stracił posadę. Słusznie. Kiedy straci pracę ten, który (która?) najął firmę słynącą (co mówię na podstawie opinii sieciowych!) z nie płacenia pracownikom i najmowania byle kogo? Tu uwaga: nie wszyscy ochroniarze są „byle kim”. Ale niektórzy na pewno… Czy wreszcie nadejdzie czas, w którym wysoko opłacany pracownik od przetargów właściwie oceni sytuację i pomyśli przed podpisaniem umowy, że wiele lat temu powstało prawo Kopernika: zły pieniądz wypiera dobry pieniądz? Albo po prostu zaczepi wujka Google i zapozna się z materiałami dostępnymi tam DLA WSZYSTKICH, o obecnej firmie ochroniarskiej informacji aż nadto? Co – za dużo od nich wymagam, nie te główki? Dzisiaj zostało na posterunku TRZECH ochroniarzy. Pewnie podzielą się dyżurami. Jak będą one wyglądały w trzeciej dobie ciągłej pracy – nietrudno się domyśleć. Z konta domu schodzi na te zabawy DZIESIĘĆ TYSIĘCY SIEDEMSET złotych miesięcznie. Trudno dociec gdzie te pieniądze trafiają - do pracowników na pewno nie. 

Może być więc i tak, że obecna firma dostanie wymówienie. OK., nikt nie będzie płakał. Czy na jej miejsce wejdzie następny w kolejce ogłoszonego w zeszłym roku przetargu? Bo jeśli tak to chcę przypomnieć, że kilka lat  temu ów „następny” najmował pracowników, którzy potrafili zapić się na śmierć. Dosłownie! Trup leżał w przejściu z podziemia do klatki pierwszej. Nie wiem jak inni – ale ja i parę jeszcze osób pamiętamy. Już to opisywałem.

O co tu w ogóle chodzi? O to, że ktoś komuś chce pokazać co może, bo jest rzekomą władzą? Jeśli tak: to jest władzą marnotrawną, źle działającą, bezmyślnie trzymającą się nie czytanej dokładnie litery prawa. Czy to przypadkiem nie są resentymenty rodem z minionej ponoć pseudo-komuny? Rycerskie głowy (zakute?), czerwone oczka i czerwony krawat?...

M.Z.

7 komentarzy:

M.Z. pisze...

W chwili, w której napisałem "Trudno dociec gdzie te pieniądze trafiają - do pracowników na pewno nie" nie wiedziałem, że kasa trafiła do jednego z ochroniarzy, dzisiaj pogrzeb jego żony. Pozostali nadal otrzymują mylne informacje, że "za chwilę, jutro, zaraz po powrocie księgowej". Przypominam sobie zatem rozmowę ze specjalistą firmy Sat Guard od przetargów, pierwsza połowa grudnia ubiegłego roku. Znalazłem się tam przypadkowo i z pełnym zdumieniem usłyszałem wykładnię tej "firmowej" polityki: nie płaci się pracownikom w terminie, ponieważ i tak mają pieniądze z innych źródeł. Opóźnienia minimum półtora miesiąca, może być dłużej... Przyznam, że takiej bezczelności i arogancji jak żyję nie słyszałem. Co z tym dalej zrobić? Ja odnotowuję rzecz całą na tych łamach. O inne działania nikt mnie nie prosił, a własnej obecności w sprawie narzucać nie zamierzam.

Anonimowy pisze...

Chwila: cała kasa, za wszystkich, trafiła do jednego? Bo tak to zrozumiałem...

M.Z. pisze...

Fakt, wyraziłem się niezbyt jasno, ale też info było niejasne i niesprawdzone. Oczywiście miałem na myśli zaległości wobec jednego człowieka wypłacone temu jednemu człowiekowi. Czy w całości - nie wiem. Tekst sygnalizuje pewien problem. Ale nie jest wyrazem rzecznictwa tej grupy naszych gości-ochroniarzy, nikt mnie do tego nie zobowiązywał. To w ogóle są sprawy, które ja jako człowiek odpowiedzialny z ramienia ZBK Mokotów rozwiązał bym jednym cięciem: oszukujecie swoich ludzi, oszukujecie nas i naszych lokatorów, umowa rozwiązana w trybie natychmiastowym! Na tym rynku chętnych do przejęcia placówki jest od groma i ciut-ciut. Trzeba tylko chcieć to załatwić.

Anonimowy pisze...

Masz na myśli jakąś konkretną firmę ochroniarską?

M.Z. pisze...

I tak - i nie. Nie opowiadam się ZA NIKIM, natomiast zdecydowanie opowiadam się PRZECIWKO NIEKTÓRYM. Na przykład przeciwko Sat Guard, żeby nie wiem co obiecywali. Przeciwko Universum, którego pracownik zmarł z przepicia swojego czasu w naszym domu. I przeciwko wszystkim tym, którzy zaniżają stawki, nie wypłacają wynagrodzeń, przyjmują byle kogo i pozorują jakąkolwiek działalność. Sugeruję również NATYCHMIASTOWĄ zmianę w pracy i zestawie osobowym komisji przetargowej na Irysowej - nie wykonują dobrze swojej pracy i pozorują działania. Dlaczego? Tu nie napiszę o swoich podejrzeniach, są oczywiste, ale od ich śledzenia i dowodzenia są inne służby, niż blogerzy czy dziennikarze obywatelscy. Jaśniej?

Anonimowy pisze...

Po co wam w ogóle jakas ochrona? Przecież to fikcja literacka, byłam ostatnio u znajomej w waszym domu i żadnej ochrony przez kilka godzin na oczy nie widziałam. Dlaczego płacicie za coś co nie istnieje?

M.Z. pisze...

Pytanie za sto punktów... Ale proszę je skierować na Irysową, nie do mnie. Nie reprezentuje idei straconych i nie zamierzam ich tłumaczyć.