środa, 12 lutego 2014

MARTWA KLASA



Brzmi podobnie do tytułu starego spektaklu Kantora? A niech tam, akurat nie o tej poetyce myślałem, ale niechaj zostanie… Przed paroma laty cała historia zaczęła się od sprzedanego później portalu „Nasza Klasa”. Na początku działał jeszcze jako polskie przedsięwzięcie i działał dobrze. Po prostu skutecznie łączył ludzi, a nie dostarczał informacji ekipom zawodowych włamywaczy. Zobaczyłem twarze nie widziane tyle lat, że aż wstyd mówić. Potem były spotkania, coraz trudniejsze, dawnym panienkom zdawało się, że ich mikro-światki obowiązują wszechświat. A jeszcze potem wyszły inne kwiatki…

Czy człowiek z upływem lat zmienia się zasadniczo? Niestety nie. Ple-ple ple. Ple-ple, ple… Teoretycznie spotkaliśmy się jako klasa maturalna. Ale nie wszyscy. Nie wszyscy w sensie osobowym i nie wszyscy mentalnie. Miłe a obecne na spotkaniach panie postanowiły zostać w epoce szkoły podstawowej. To proste - tam się zaprzyjaźniły, stamtąd wywodziły swoją tożsamość. Można i tak, niestety tutaj okazałem się „poza”. Poza systemem dziewczęcych grupek, poza paplaniem o wnukach i niesamowitych zawodowych sukcesach, poza opowieściami o wspaniałych mężach. Mieliśmy wspólny epizod szkolny pod koniec ogólniaka – ale nic wspólnego ze sobą. Kilka lat temu przypadkowo trafiła się impreza ogólnoszkolna, bodaj stulecie „zakładu”, niezła biba i balanga, na którą nieopatrznie przyjechałem samochodem. I chcąc tymże wrócić do domu skazałem się już tylko na oranżadę. Gdybym się po ludzku nachlał – pewnie przeżył bym to łagodniej. A tak pozostały tylko smutne obserwacje i dzwoniące w uszach pytanie „Co ty tu robisz do cholery!?”

Bo ludzie się jednak nie zmieniają. Głupi są jeszcze głupsi. Nijacy bardziej mętni. Aroganci osiągnęli wyżyny kiedyś nieosiągalne. Niekompetentni są jeszcze bardziej niedoinformowani i zakręceni. Damy nie potrafiące pisać i obserwować – zostały oczywiście pisarkami i mentorkami, bywają wszędzie i zawsze. „Wybitni” psychologowie nie zaszczycili zgromadzonych wizytą, zapewne kombinowali jak się jednak uwolnić z kręgu informacji, które równie dobrze co oni jest w stanie wydusić z siebie każda doświadczona wiejska baba. I w tym sensie nie mam do nich pretensji, że „nie byli”. Nieobecnością okazali się mądrzejsi. Bo ja do dzisiaj nie mogę wrócić do równowagi…

Czy zerwał się kontakt? Nie do końca. Koresponduję z kimś, kto wtedy, tych kilkadziesiąt lat wcześniej, siedział z boku i pozornie nie było jej widać. Ma zdrowe jak to się powiada podejście do rzeczy i ludzi. Dzieci, wnuki, domowe kłopoty? Tak – ale nie nachalnie, z dystansem. Tak da się rozmawiać, więc rozmawiamy. Reszty już nie ma. Pewna obserwatorka europejskich kurortów i stolic dalej plecie bzdury, może sądząc, że w zidiociałym świecie zrobi podobną furorę jak swego czasu we Francji „polski hydraulik”. Myślę, że nie uda się jej ta zabawa.

 Nasza klasa jest już martwą klasą…

M.Z.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Smutne co piszesz. No ale może naprawdę tak jest...

M.Z. pisze...

Mnie też jest smutno. Podróże w czasie nie udały się. To chyba nigdy się nie udaje. Ale wiek dojrzały ma też swoje zalety. Dzisiaj skupiam się na nich właśnie...