Brzmi podobnie do tytułu starego spektaklu Kantora?
A niech tam, akurat nie o tej poetyce myślałem, ale niechaj zostanie… Przed
paroma laty cała historia zaczęła się od sprzedanego później portalu „Nasza
Klasa”. Na początku działał jeszcze jako polskie przedsięwzięcie i działał
dobrze. Po prostu skutecznie łączył ludzi, a nie dostarczał informacji ekipom
zawodowych włamywaczy. Zobaczyłem twarze nie widziane tyle lat, że
aż wstyd mówić. Potem były spotkania, coraz trudniejsze, dawnym panienkom
zdawało się, że ich mikro-światki obowiązują wszechświat. A jeszcze potem
wyszły inne kwiatki…
Czy człowiek z upływem lat
zmienia się zasadniczo? Niestety nie. Ple-ple ple. Ple-ple, ple… Teoretycznie spotkaliśmy
się jako klasa maturalna. Ale nie wszyscy. Nie wszyscy w sensie osobowym i nie
wszyscy mentalnie. Miłe a obecne na spotkaniach panie postanowiły zostać w
epoce szkoły podstawowej. To proste - tam się zaprzyjaźniły, stamtąd wywodziły
swoją tożsamość. Można i tak, niestety tutaj okazałem się „poza”. Poza systemem
dziewczęcych grupek, poza paplaniem o wnukach i niesamowitych zawodowych
sukcesach, poza opowieściami o wspaniałych mężach. Mieliśmy wspólny epizod
szkolny pod koniec ogólniaka – ale nic wspólnego ze sobą. Kilka lat temu przypadkowo
trafiła się impreza ogólnoszkolna, bodaj stulecie „zakładu”, niezła biba i
balanga, na którą nieopatrznie przyjechałem samochodem. I chcąc tymże wrócić do
domu skazałem się już tylko na oranżadę. Gdybym się po ludzku nachlał – pewnie
przeżył bym to łagodniej. A tak pozostały tylko smutne obserwacje i dzwoniące w
uszach pytanie „Co ty tu robisz do cholery!?”
Bo ludzie się jednak nie
zmieniają. Głupi są jeszcze głupsi. Nijacy bardziej mętni. Aroganci osiągnęli
wyżyny kiedyś nieosiągalne. Niekompetentni są jeszcze bardziej niedoinformowani
i zakręceni. Damy nie potrafiące pisać i obserwować – zostały oczywiście
pisarkami i mentorkami, bywają wszędzie i zawsze. „Wybitni” psychologowie nie
zaszczycili zgromadzonych wizytą, zapewne kombinowali jak się jednak uwolnić z
kręgu informacji, które równie dobrze co oni jest w stanie wydusić z siebie
każda doświadczona wiejska baba. I w tym sensie nie mam do nich pretensji, że
„nie byli”. Nieobecnością okazali się mądrzejsi. Bo ja do dzisiaj nie mogę
wrócić do równowagi…
Czy zerwał się kontakt?
Nie do końca. Koresponduję z kimś, kto wtedy, tych kilkadziesiąt lat wcześniej,
siedział z boku i pozornie nie było jej widać. Ma zdrowe jak to się powiada
podejście do rzeczy i ludzi. Dzieci, wnuki, domowe kłopoty? Tak – ale nie
nachalnie, z dystansem. Tak da się rozmawiać, więc rozmawiamy. Reszty już nie
ma. Pewna obserwatorka europejskich kurortów i stolic dalej plecie bzdury, może
sądząc, że w zidiociałym świecie zrobi podobną furorę jak swego czasu we
Francji „polski hydraulik”. Myślę, że nie uda się jej ta zabawa.
Nasza klasa jest już martwą klasą…
M.Z.
2 komentarze:
Smutne co piszesz. No ale może naprawdę tak jest...
Mnie też jest smutno. Podróże w czasie nie udały się. To chyba nigdy się nie udaje. Ale wiek dojrzały ma też swoje zalety. Dzisiaj skupiam się na nich właśnie...
Prześlij komentarz