środa, 16 października 2013

AUTORYTETY?

Michalkiewicz powiada o nich, że to autorytety pacanowskie. W pierwszym planie ma na myśli oczywiście takie gwiazdy telewizyjne jak Stokrotka czy pewnie kilku innych Proroków Mniejszych z Kłamliwej. Nieistotne – wiadomo o co chodzi i elaboraty tłumaczące są tu po prostu zbędne. Na dzisiaj rzecz w tym, iż jak się okazało wcale nie grzybiarze zdominowali referendalną niedzielę – ale właśnie tacy mądrzusie od siedmiu boleści, dla których wpadnięcie  na chwilę do siedziby komisji (aby zagłosować) to był trud zbyt wielki. 

W Belgii i paru innych krajach nie wywiązanie się z obywatelskiego obowiązku oddania głosu skutkuje dolegliwą karą finansową. U nas nie – więc można na co dzień mądrzyć się ile wlezie, pouczać sąsiadów i nie wywiązywać się z podstawowej powinności człowieka i obywatela. Nic to nie kosztuje, a jeszcze i wygląda… łazi później taki jeden z drugim i pieprzy: bo to wszystko przez ten PiS. A kysz duchu nieczysty – Piotr Guział, zresztą nie mój faworyt, ale i tak inicjator referendum, ma tyle wspólnego z PiS-em co ja z baletem.

W wielu felietonach, tym się ostatnio zajmuję, pisałem nie raz i nie pięć nawet, że dobry Stwórca przypisał mi rolę świadka. Rzeczy, zdarzeń, ludzi i zmian. To jest w  istocie prawdziwe przekleństwo dla autora – stale trzeba (tak czuję) to i owo prostować, weryfikować albo uzupełniać, inaczej banialuki upowszechniają się i idą w świat. Ostatniej niedzieli porażające zwycięstwo odniosła wcale nie PO, ale Sekta Czcicieli Świętego Spokoju. Więc jako świadkowi paskudnie było mi obserwować bezruch, jaki jej członkowie zarządzili, jakoby pod pretekstem przemocy jadowicie sączonej im do uszu przez przełożonych: pójdziesz głosować to nie dostaniesz premii, a twój etatowy stołek pocznie chwiać się w podmuchach wiatru partyjnej „sprawiedliwości”. Istnieje też inna, dosadniejsza wykładnia referendalnego bezruchu: po prostu pilnowali tego, co udało im się rąbnąć w przeszłości. I jak fakty pokazują: upilnowali. Od siebie dodam tylko tyle, że na niezbyt długo. Władza spragniona pieniędzy nie cofnie się przed niczym i legendy o tym, że nie ruszy „swoich” można między bajki włożyć. Drobiazg: partyjni i bezpartyjni palacze spodziewają się znacznej podwyżki cen papierosów od nowego roku. Nie zauważyli pewnie, że uwertura tej operacji zaczęła brzmieć już w poreferendalny poniedziałek. Pięć złotych w górę na większej paczce, czyli tzw. sztandze. 1 stycznia będzie więc jeszcze ciekawiej.

Moi „faworyci” z portaliku Polacy.eu.org spotkali się z Robertem Winnickim. Domyślam się, że ściągnięcie tego było nie było ciekawego wschodzącego polityka z Wrocławia do Warszawy to był trud niemały - i warto by go jakoś opisać lub skomentować. Choćby przed zbliżającą się data 11 listopada i nowym Marszem. Niestety… Jedna tylko relacja i kilka głosów niemrawych. Nie strzeliła ani jedna migawka aparatu fotograficznego. Se minelo, se ne vrati? No tak, rozumiem, ważniejszy jest problem uwłaszczenia chłopów przez Konstytucję 3 Maja. Bez tego ani rusz w narodowym dziele…

M.Z.


6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Zajmujesz się tworzeniem nowych sekt? Zwariowałeś?

M.Z. pisze...

Ba, gdybym tylko mógł zwariować... Niestety miast wariacji mam obserwacje. Opowiadam o faktach. Nie tworzę ich, bo po prostu nie mam takiej mocy. Więc co mi chcesz przekazać? Że niby opisana przeze mnie sekta nie istnieje? Czy to, że nosi inną nazwę? Nazwa jest tu zresztą bez znaczenia, istotna zasada działania tej zbiorowości. Nie widzisz co się w po-referendalnym mieście dzieje? Nadobna Hania skończyła lansady i przymilanie się do wyborców, reszta zaplanowanych działań ruszyła. Gdy słychać wielki wrzask, jak na przykład po niefortunnym rozpoczęciu remontu Trasy AK - władzom miasta jedno przychodzi usprawiedliwienie do głowy: "to nie on, to Leon"... Czyli: nie było zgody na rozpoczęcie prac, ale prace i tak się rozpoczną. A zastępczej przeprawy nie budiet i co nam zrobicie... Tymczasem codziennie jedzie tamtędy do pracy i z pracy jakieś 160 tysięcy samochodów. Czy kiedy utkną w korkach będą kierowcom rozdawać przed-referendalną kawę z metra? Komu i na co to pomoże? Nie widzisz pogardy dla obywateli miasta?

Więc zaczep mnie proszę jakoś rozsądniej i dosadniej. A jeśli nie potrafisz to nie zawracaj... gitary, dobrze?

Anonimowy pisze...

Mumin, będę takiej nazwy tu używał, dobrze?

I jako Mumin mam pytanie dotyczące sposobów wyjścia z określonego impasu, mam na myśli prasę sieciową czy szerzej publikatory obywatelskie. Wspominałeś coś kiedyś o kosztach podróży w sprawie elektrowni wiatrowych. Juz nie pamiętam gdzie, ale to w sumie chodziło o jakieś 500 zł, czy tak? I co? I co sie dalej z tym pomysłem dzieje? Nie było chętnych sponsorów? Pytam dlatego, ze mam na myśli takie działanie: piszesz sprawnie, ja się zgadzam z kierunkami myślenia Autora - czy więc nie można by otworzyć w tym miejscu poważniejszego przedsięwzięcia dziennikarskiego? Z Twojego zyciorysu zawodowego (na priva powiem jak do mnie dotarł) wynika, ze zajmowałeś się kiedys samorzadami. To dzisiaj kuleje, a osobiscie właśnie w samorzadach, w działaniach lokalnych upatruję resztek nadziei na zmiane tego, co jest, co się wokół dzieje. Opisałeś manewry władzy, jakie dokonywały się w gminie Ruciane Nida, właściwie powiem tyle, że "trafiony-zatopiony", diagnoza okazała się prawdziwa. Co dalej? Napisał ktoś do Ciebie po tym cyklu, czy może ich nie zawiadomiłeś, że w ogóle powstał? Albo historia Twojego domu: wie o niej ktoś poza jego mieszkańcami? A rzecz kwalifikuje się do rozkolportowania jak najszerzej, opis oszustwa pasuje do wszelkich innych dzialań obecnej władzy jak ulał i widać, że te manewry przygotowywane były z wieloletnim wyprzedzeniem. Czy więc na początek nie można by tego pogrupować w jakieś, nie wiem, bloki, działy, segmenty? Wtedy łatwiej trafić i trafiaja zainteresowani, a nie poszukiwacze tanich sensacyjnych fabułek.
Proszę więc, sugeruję: zostaw juz tych nieszczęsnych Polaków, tam słabizna bije z każdego tekstu, jak nie formalna, to myslowa, od porąbanego Wojtasa po Szmidta z tym jego uwielbieniem masonerii. Nikt niczego nie chce się nauczyć, ale przygotowują kolejną wyprawę krzyzową. To bedzie rzecz jasna taka wyprawa dziecięca, wiadomo jak się skończyła.

M.Z. pisze...

Uff... Komentarz nasycony treścią jak mało który i kiedy. To jest sprawa, która wisi nade mną od lat: założenie własnego portalu o bardzo określonym profilu i z określonymi, zaproszonymi autorami. Merytorycznie i sieciowo (graficznie) rzecz do zrobienia. Finansowo już niestety nie. Nie ma środków na rozruch, nie ma środków na wstępne przetrwanie. Po prostu nie mam skąd wziąć, by ruszyć z miejsca i przekonać czytelników, by pewnego dnia stali się osobami zamawiającymi dobre teksty za określone pieniądze, później zaś godzili na publikację w tym i tym miejscu, no dobrze, nawet z prawem przedruku gdzie chcą. Ile znasz osób, które dla chyba tylko mołojeckiej sławy zgodzą się na wykładanie miesiąc w miesiąc mniej więcej trzech tysięcy złotych? Bo ja znam setki, które wierzą, że po włożeniu stówy zaczną natychmiast zarabiać, oczywiście bez płacenia autorom i opiekunowi całości. Próbowałem ich przekonać, że to nie tak, ze nie tędy droga - i zarobek, owszem, może się pojawić, ale nie w ten sposób, który sobie zaplanowali. I nie w tym tempie. Bez skutku...

Zatem dzisiaj myślę raczej o sposobie, w który pogrupuje jakieś teksty, jakieś bloki tematyczne, niekoniecznie na tej sieciowej płaszczyźnie. Tyle mogę. Czyli po ludzku guzik mogę.
Pzdr!

Anonimowy pisze...

Mumin.
To smutne co mówisz. Ale po kolei: w Polakach jednak pokazało się drugie sprawozdanie. Nie komentuję, nie ma powodu. Finanse: jak widze potrzebny Ci jest jeden, powazny sponsor, który wyłozy miesiecznie wymienione pieniądze. Teoretycznie to nie jest duzo, tyle wydaje mikro-firemka na reklamę. Z drugiej strony to bardzo duzo. Ja bym się rozejrzał dokładnie po samorzadach, to co robi taka na przykład Wspólnota to badziewie pierwszej kategorii. A lokalne strony - pożal się Boże... Stara zasada: gdy ktos siedzi na pensji u burmistrza to nawet pozory obiektywności nie moga być zachowane. Zostaje się klakierem.

No dobrze, na razie tyle, mam pewne pomysły, ale to sie musi wykrystalizować.

M.Z. pisze...

Wspólnota zrobiła piórem swego naczelnego jedno świństwo (mówię z premedytacją: ŚWIŃSTWO!) - po śmierci Kuleszy opublikowała KOMPLETNIE NIEPRAWDZIWĄ historię swego powstania. Osobnik Król, on był autorem tego fałszywego panegiryku, raczył napisać też, że podstawowym problemem nowego tygodnika była niska jakość kadr odziedziczonych po nieboszczce "Radzie Narodowej". Mój Boże - gdyby dzisiaj chcieć opisywać te kadry, które przywlekli ze sobą... Już tydzień później okazało się, że pisanie kreda na murach "Precz z komuną" to jednak nie dziennikarstwo. "Starych" poproszono o jak najrychlejszy powrót. Co, może nie tak było, Panie Król? I co w takim razie robi u was wasz wiceprezes, ponoć niskiej jakości zawodowej?

Krótko: w tym sensie przestali istnieć. Nie tylko dla mnie, także dla wielu potencjalnych udziałowców. Nie lubili ruszać tyłków w teren, nie lubili kontaktów poza siedzibą redakcji, awansowali nie tych co trzeba i należy z powodu tylko logiki. Samorząd w wersji konstrukcyjnej Kuleszy leży i kwiczy, podejrzewam, ze jego twórca miał pełną tego świadomość, w każdym razie ja sam byłem świadkiem rozmowy, w której przyznawał, że efemeryda w połowie francuska, w połowie niemiecka "nie jest doskonała". No nie jest - bo tez i nie miała być. Jej twórca rychło potem wyjechał wcale nie do katorżniczej jakiejś pracy w kamieniołomach, ale na stypendium o ile pamiętam do Kalifornii. Błądzenia palcem po mapie przy nowych podziałach terytorialnych to może i wzruszająca zabawa a la Stalin - ale pragmatyczność tego działania równa się zeru. Zatem cóż, pozostało pisanie bzdurnych wpisów okolicznościowych do księgi niepamięci...

Dzisiaj mam opinię o współcześnie obowiązującym modelu samorządności dość brutalną. Jak Cejrowski o politykach i układzie partyjnym: WSZYSCY WON! Dość krzyżujących się kompetencji rządowych i samorządowych! Dość dwuwładzy w miastach i gminach! Dość panoszenia się powiatów, tworu wzniesionego dla chwały kolesiów, ale przecież nie dla pragmatyzmu!

I myslisz, że tę opinie ktokolwiek jest dzisiaj w stanie łyknąć?