środa, 2 października 2013

PROFETYCZNE SZTUCZKI?


Rzecz dotyczy czegoś, co dawno minęło, Marsz Niepodległości z 2011 roku to wszak historia. Spierałem się wtedy z blogerem Coryllusem o zasadność uczestnictwa w podobnych marszach i zgromadzeniach. Próbowałem dowodzić, że bierność jest zachętą dla wszystkich, którzy nami jako zbiorowością chcą manipulować – i co im się dzięki właśnie tej bierności ludzkiej w większym lub mniejszym stopniu udaje. Minęły dwa lata. Zbliża się po wielokroć przywoływane tu referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta Warszawy. Złowieszcze siły nadal namawiają ludzi do bierności, konkretnie do pozostania w domach. Najpierw w dniu referendum. Później zapewne 11 listopada. Stąd dzisiaj powtórzę raz jeszcze coś, co w moim felietonie sprzed dwóch lat tkwiło jasno wyeksplikowane:
 

„…W tym miejscu chciałbym wszakże zwrócić Twoją uwagę (to do Coryllusa – stąd forma) na inny problem: niczego rozsądnego nie proponując … wpisujesz się w zespół, którego jawnym celem jest ubezwłasnowolnienie, uśpienie grup ludzkich. Przyjmij bowiem do wiadomości, że istnieje coś takiego, jak zbiór postaci pilnie pracujący nad wpojeniem w grupy przekonania, że wobec kaprysów władzy, jej tajnych i jawnych planów jesteśmy całkowicie bezradni. Czeka nas wyłącznie szok i trwoga – tak oni chcą byśmy to widzieli. Jak na prawdziwym froncie: wielogodzinne bezsensowne bombardowanie, inwazja huku i hałasu, prawdziwa śmierć, wreszcie frontalny atak, po którym pojawi się fałszywy lider pokonanych i powie „Już dość! Nie zabijajcie nas dalej, sami sobie przykręcimy tę śrubę, sami sobie pozakładamy obroże!” W końcu po co władza zakupiła najnowsze urządzenia do ogłuszania i oślepiania? W końcu po co zaproponowała podwyżki nie nauczycielom, nie przedszkolankom, ale resortom siłowym? Po co od lat jawnie i z ukrycia stosuje te wszystkie manipulacje socjotechniczne? Po to, byś siedział w domu i łudził się, że jesteś w stanie cokolwiek obronić? Nie jesteś…”

 


Zarządzanie strachem, prawda? Tak to się wśród znawców przedmiotu przywykło określać. Ludzie, którzy pokojowo chcą zamanifestować święto odzyskania niepodległości to groźny „motłoch”, należy się go bać i wystrzegać. „Motłoch” z kolei ma się bać uzbrojonych współczesnych zomowców i tajniactwa pleniącego się pośród normalnych ludzi. Co jedni i drudzy potrafią – już widzieliśmy.  Patriotyzm to występek. Głosowanie przeciw nieudacznicy to warcholstwo. A państwo zdaniem pewnego kurdupla w rządzie ma monopol na przemoc. Czy tylko ja tak to widzę? Ależ skądże! Posłuchajcie:

 


„…Władza nie może dopuścić do zjednoczenia się wszystkich, którzy odczuwają i rozumieją, na czym polega proces wywłaszczania nas z naszego dziedzictwa materialnego i duchowego. Dlatego szukają ofiar, na które można napuścić jakikolwiek odłam społeczeństwa, niech jedni atakują, a drudzy się bronią, i niech się wzajemnie zagryzą. Coraz częściej słowo "Polak" lub "Polacy" brzmi w ustach polityków i dziennikarzy jako synonim tubylców, których się mierzy, waży, a następnie sprzedaje lub ucisza. Mierzy się ich nastroje, waży preferencje polityczne, sprzedaje jako Gastarbeiterów, ucisza jako patriotów.
Nad świadomością wydarzeń aktualnych pieczę sprawują media, nad pojmowaniem przeszłości czuwają ministerstwa nauki i edukacji, przyszłość - choć zaplanowana - ma być zakryta, ma zaskakiwać, ma rozpalać nadzieje i budzić strach, a nawet przerażenie. Masom nie można popuszczać. Mają pracować, płacić, spać i bać się. Więc masy trzeba straszyć, pokazując jak najwięcej nieszczęść, wypadków, zbrodni, wyciąganych z najdalszych krańców ziemskiego globu.
Morderca i zboczeniec to dzisiejsi bohaterowie wielu mediów, o nich się mówi, o nich się pisze, ich się pokazuje, a właściwie medialnie eksploatuje do granic możliwości. Mają straszyć i zatruwać społeczną atmosferę. Bo strach poraża, odbiera przytomność umysłu, żeby nie widzieć i nie rozumieć całości. A jaka jest ta całość?...”

 


Skąd cytat? Radio Maryja, rok… 2008! Tak, tak, to nie pomyłka! Pewne mechanizmy manipulacji są odwieczne. Te, które stosują wobec nas również. System działa, więc po co go zmieniać… To i owo się udoskonali, tego i owego nieco mocniej postraszy – i gra muzyka. Jak w starym, nieco koszarowym dowcipie „Co to jest: Śpiewa, tańczy i gotuje, także d…y nie żałuje? Koło Gospodyń Wiejskich!”

 


Czy ja w roku 2011, a felietonista Radia Maryja w 2008 bawiliśmy się w tanie wróżbiarstwo? W żadnym wypadku. Z teoriami manipulanckimi, z zarządzaniem strachem jest trochę jak z zegarkiem: można mu do brzuszka dodać kilka dodatkowych trybików, będą wskazywać dni tygodnia, a nawet fazy Księżyca – ale główne koła zębate, te od godzin i minut, muszą pozostać. Zasada ich pracy zawsze jest taka sama. Zatem: nie trzeba być żadnym tanim wróżbitą. Wystarczy przyjrzeć się w którym kierunku i jak się kółeczka zębate kręcą. I już wszystko wiadomo...

 



Więc przypomina mi się też jeden z felietonów coryllusowych, w którym skarży się autor na pewien ostracyzm, z jakim spotkał się na przykład w liście niejakiego Józefa Orła. Proszę sprawdzić w archiwum Salonu24, tekst najdalej sprzed paru tygodni. I okazuje się, że także to  przewidziałem. Ja, profetyk-amator... W tym samym felietonie zamieściłem bowiem i ten passus: 


„…Dzisiaj używasz typowo inteligenckich zabiegów, by osiągnąć swój cel, by przekonać Czytelników, iż masz rację – mają siedzieć na dupskach i nie manifestować. Załóżmy na chwilę, że to właściwa racja i że Cię usłuchają. Wiesz co będzie dalej? Wkrótce otrzymasz jakieś zaproszenie, jakąś propozycję: możesz mówić, nikt nie ogranicza wątków Twoich wystąpień, ale przyjmij, że masz tkwić w systemie. Możesz się nawet ostro spierać z oponentami, możesz im wymyślać, mieszać z błotem, produkować wrogów taśmowo i seriami. Bylebyś tylko nie potrafił skutecznie i owocnie skomunikować się z kimkolwiek. Tak długo, jak długo będziesz „dzilawągiem” – będzie Ci się powodziło nienajgorzej. Kiedy zaczniesz mieć wpływ nie tylko na kilka podkochujących się w Tobie Pań – wszystko urwie się, skończy. Odwołają zaproszenia, nie kupią niczego, nie pozwolą się wypowiedzieć. Po prostu wyeliminują Cię z życia publicznego… Tylko co Drogi Panie z tą resztą, która potencjalnie może Ci uwierzyć i zamiast na Plac Konstytucji pójdzie na piwo na Starym Mieście? Powiem Ci: pewnego dnia ocknie się i stanie Twoimi najzagorzalszymi wrogami. Niektórzy będą chcieli skopać Ci zadek. Na pewno o to Ci chodzi?
M.Z.

Brak komentarzy: