Spotykam się i rozmawiam z ludźmi w różnym wieku,
stąd moje impresje o otaczającej nas rzeczywistości chcąc nie chcąc muszę
dopasowywać do rozmówców. Rówieśnikom nie muszę tłumaczyć jakim szokiem dla
obywateli naszego nieszczęsnego kraju był stan wojenny – młodszym trzeba już mówić, że ta przemoc nie da się opisać
konstatacją „oto zabrakło komuś dobranocki”.
Czas apokalipsy znany
przedtem wyłącznie z filmów i opowiadań jeszcze starszych ludzi stał się pewnego
dnia czymś, co każde dziecko mogło sobie zobaczyć na ulicach. Dzisiaj pozostały
po nim także zdjęcia, tytułowe jest tu najbardziej wymowne. Czy dzisiaj coś
podobnego może się powtórzyć? Otóż MOŻE. Choćby 11 listopada, kiedy to do
ewentualnego pacyfikowania tych czy innych manifestacji wejdzie żandarmeria
wojskowa. Wyposażona przecież nie w eleganckie limuzyny, ale takie jak na fotce
pojazdy. I to wszystko może się dokonać miesiąc wcześniej, niż w roku 1981…
Tak, radziliśmy sobie.
Właściwie ze wszystkim: z brakami żarcia, z gorzką herbatą bez cukru i
czekoladą zamienianą na gorzałę. Z nie działającymi telefonami i brakiem
możliwości przemieszczania się z miejsca na miejsce. Rozkwitający w tamtych
czasach „sojusz wsi z miastem” to był fakt, a nie
wykreowana dla potrzeb
fotografa fikcja. Prosiaki można było oczywiście stracić podczas przypadkowej
kontroli, wszystko zależało od tego, czy kontrolerom bardziej chciało się żreć
czy pić – dlatego na siedzeniu obok kierowcy woziłem zawsze demonstracyjnie
widoczną flaszkę z litrem samogonu. Działała bez pudła - widać byli spragnieni.
Moi dzisiejsi znajomi z terenów wiejskich przestrzegają jednak: tych świnek u
nich już nie ma, podróż może okazać się daremną. Rolników też przydusili,
mikro-hodowla większości już się nie opłaca, a kary za „nielegalny handel” większe,
niż za czasów stanu wojennego. Nie wspominam o takim drobiazgu, że nie pracuję
już w nie istniejącym „Świecie Młodych” i żaden szef nie wystawi mi „przypadkiem”
przepustki „na całą dobę i na cały kraj”. Może zatem być jeszcze bardziej
ponuro, niż wtedy…
Co się jeszcze zmieniło –
co trzeba by wymienić przed innymi różnicami? Ot, drobiazg: w 1981 wszyscy
wiedzieli, że telewizja kłamie. Dzisiaj nie byłbym taki pewny tego stanu
publicznej świadomości. Wtedy wszystkie pensje wypłacali w gotówce i na czas –
dzisiaj niekoniecznie. A nadto zagraniczne banki mogą przecież nie zaopatrzyć
bankomatów w papier – i klops. Z czym jechać na wieś po „blondynkę”? Zmyślny narodek
pewnie i z tym się upora, wymyśli jakiś niezwykły barter albo inną bezdewizową
wymianę. Tyle że to wszystko potrwa dłużej, niż przed laty. I z niektórymi może
być jak w starym dowcipie o długiej i skomplikowanej operacji chirurgicznej – w
sumie udała się. A to że pacjent przed szczęśliwym finałem zmarł z głodu to już
doprawdy drobiazg…
M.Z.
Fot. Chris Niedenthal
Fot. Chris Niedenthal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz