czwartek, 10 października 2013

JAK TO DRZEWIEJ BYWAŁO...



Spotykam się i rozmawiam z ludźmi w różnym wieku, stąd moje impresje o otaczającej nas rzeczywistości chcąc nie chcąc muszę dopasowywać do rozmówców. Rówieśnikom nie muszę tłumaczyć jakim szokiem dla obywateli naszego nieszczęsnego kraju był stan wojenny – młodszym trzeba już  mówić, że ta przemoc nie da się opisać konstatacją „oto zabrakło komuś dobranocki”.

Czas apokalipsy znany przedtem wyłącznie z filmów i opowiadań jeszcze starszych ludzi stał się pewnego dnia czymś, co każde dziecko mogło sobie zobaczyć na ulicach. Dzisiaj pozostały po nim także zdjęcia, tytułowe jest tu najbardziej wymowne. Czy dzisiaj coś podobnego może się powtórzyć? Otóż MOŻE. Choćby 11 listopada, kiedy to do ewentualnego pacyfikowania tych czy innych manifestacji wejdzie żandarmeria wojskowa. Wyposażona przecież nie w eleganckie limuzyny, ale takie jak na fotce pojazdy. I to wszystko może się dokonać miesiąc wcześniej, niż w roku 1981…

Tak, radziliśmy sobie. Właściwie ze wszystkim: z brakami żarcia, z gorzką herbatą bez cukru i czekoladą zamienianą na gorzałę. Z nie działającymi telefonami i brakiem możliwości przemieszczania się z miejsca na miejsce. Rozkwitający w tamtych czasach „sojusz wsi z miastem” to był fakt, a nie
wykreowana dla potrzeb fotografa fikcja. Prosiaki można było oczywiście stracić podczas przypadkowej kontroli, wszystko zależało od tego, czy kontrolerom bardziej chciało się żreć czy pić – dlatego na siedzeniu obok kierowcy woziłem zawsze demonstracyjnie widoczną flaszkę z litrem samogonu. Działała bez pudła - widać byli spragnieni. Moi dzisiejsi znajomi z terenów wiejskich przestrzegają jednak: tych świnek u nich już nie ma, podróż może okazać się daremną. Rolników też przydusili, mikro-hodowla większości już się nie opłaca, a kary za „nielegalny handel” większe, niż za czasów stanu wojennego. Nie wspominam o takim drobiazgu, że nie pracuję już w nie istniejącym „Świecie Młodych” i żaden szef nie wystawi mi „przypadkiem” przepustki „na całą dobę i na cały kraj”. Może zatem być jeszcze bardziej ponuro, niż wtedy…

Co się jeszcze zmieniło – co trzeba by wymienić przed innymi różnicami? Ot, drobiazg: w 1981 wszyscy wiedzieli, że telewizja kłamie. Dzisiaj nie byłbym taki pewny tego stanu publicznej świadomości. Wtedy wszystkie pensje wypłacali w gotówce i na czas – dzisiaj niekoniecznie. A nadto zagraniczne banki mogą przecież nie zaopatrzyć bankomatów w papier – i klops. Z czym jechać na wieś po „blondynkę”? Zmyślny narodek pewnie i z tym się upora, wymyśli jakiś niezwykły barter albo inną bezdewizową wymianę. Tyle że to wszystko potrwa dłużej, niż przed laty. I z niektórymi może być jak w starym dowcipie o długiej i skomplikowanej operacji chirurgicznej – w sumie udała się. A to że pacjent przed szczęśliwym finałem zmarł z głodu to już doprawdy drobiazg…

M.Z.
Fot. Chris Niedenthal

Brak komentarzy: